Marcin Bandel: Całkowicie połamałem mu nogę
W swojej ostatniej walce Marcin Bandel w zaledwie półtorej minuty odprawił Davida Karpa. Ełkaesiak założył swojemu rywalowi dźwignie, która złamała mu nogę i m.in. właśnie o niej „Bomba” wypowiadał się w wywiadzie udzielonym tuż po walce.
O walce:
– Nigdy nie przegrałem w Niemczech, więc wiele to dla mnie znaczy. Żyłem tutaj przez rok i wspaniale jest tutaj znowu być. O samej walce – założyłem mu skrętówkę na prawą nogę, po czym usłyszałem pęknięcie, ale on nie odklepał. Byłem tym mocno zaskoczony i wtedy zmieniłem to w odwrotną skrętówkę. Myślę, że tym już całkowicie połamałem mu nogę i wtedy już musiał odklepać. Nie przeszedłbym do parteru tak szybko, ale on nie czuł dystansu, szedł za bardzo przodu. Czuję trochę bólu w nodze, ponieważ źle postawiłem stopę, ale cóż, wygrałem!
O tym czy przeciwnik go zlekceważył:
– Tak, myślę, że nie wierzył w to, że mogę mu zrobić krzywdę. Normalnie ludzie odpuszczają o wiele szybciej, tym bardziej, że to był bardzo mocny chwyt i wiedziałem, że muszę go poddać.
O tym jak się czuje, kiedy widzi, że przeciwnik jest ranny:
– Mogę go teraz przytulić, pomóc mu, jeśli będzie przygotowany do następnej walki, to zawsze jest mile widziany w Polsce. Ale to jest biznes, nic personalnego. Przed walką obejmuję przeciwników, zbijam z nimi piątki, ale później walka już trwa do momentu, kiedy sędzia jej nie zakończy i po prostu muszę poddać przeciwnika. Ostatni raz na GMC, kiedy walczyłem z silnym facetem, Selimem Agajewem, również słyszałem pęknięcie, krzyknął wtedy głośno, ale wstał i walczył ze mną do 3 rundy. Teraz nauczyłem się, że muszę trzymać przeciwnika, nawet w takim stanie, dopóki sędzia nie przerwie walki.
O powrocie na zwycięską ścieżkę i kolejnych planach:
– To były szalone 2 lata, przez całą sprawę z koronawirusem, również musiałem wyleczyć klatkę piersiową. Myślę, że jestem teraz na dobrej drodze po tej dwuletniej przerwie. Wciąż nie jestem usatysfakcjonowany, ale chociaż nauczyłem się zbijać wagę do odpowiedniej. Teraz ważę około 87 kilogramów, więc 10 kilo mniej, nauczyłem się budować odpowiednią wagę. A co do przyszłości – dzisiaj wracam do domu, jutro cieszymy się ze zwycięstwa. Mam sporo rzeczy do zrobienia w przyszłym tygodniu – krótki obóz w Zadarze, później pojadę na jakieś wakacje. W tym roku przynajmniej jedną, dwie walki, a co do przyszłego to zobaczymy. Chciałbym również bardzo podziękować Timowi Leideckerowi, dużo mi pomaga. Jest już trochę poza MMA, ja jeszcze jestem, muszę walczyć, więc wybrałem najlepszy management w Europie, UFD. Ivan i Tony są wspaniali, chociażby to, że wzięli mnie na to wydarzenie. Teraz nie jest dla mnie problemem, żeby stoczyć z kimś walkę. Patrzę w przyszłość i czekam, zobaczymy.
O tym czy myśli o walce o powrót do UFC:
– Ciężko rozmawiać o dalszej przyszłości. W Polsce mamy takie powiedzenie „myślał kogut o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli”. Więc nie patrzę na razie w dal, myślę wyłącznie o następnej walce i zobaczymy co Tony i Ivan znajdą.
Fot. Marcin „Bomba” Bandel