Walka, walka i jeszcze raz walka. Zagłębie – ŁKS 1:0

Po typowym meczu walki ŁKS nieznacznie przegrał na inaugurację fazy pucharowej w Lubinie. Kibiców z całą pewnością może cieszyć jednak zdecydowana poprawa gry względem poprzednich spotkań.

Po raz pierwszy w tym sezonie ŁKS rozpoczął mecz dwójką napastników, a więc wydawało się, że wszystko postawione zostało na jedną kartę. Taki obrót spraw po dobrej w wykonaniu Samu Corrala i Jakuba Wróbla drugiej połowie meczu we Wrocławiu raczej nie dziwił. Tym bardziej, że trener Wojciech Stawowy taki ruch zapowiedział już dwa dni przed meczem.
Przed rozpoczęciem spotkania mianem zaskoczenia można było nazwać obsadę pozycji młodzieżowca. Do wyjściowej “11” powrócił bowiem Przemysław Sajdak, który posadził tym samym Adama Ratajczyka na ławce rezerwowych.

Postawienie na dwóch napastników przyniosło skutek właściwie już na początku spotkania. W 7 minucie Jan Grzesik dorzucił piłkę w głąb pola karnego. Na dośrodkowanie nabiegł Jakub Wróbel, który głową skierował piłkę do siatki. Pech jednak w tym, że przed strzałem napastnik ŁKS-u popchnął obrońcę “Miedziowych” przez co bramka nie została uznana.

Celny strzał Wróbla był dla Zagłębia swego rodzaju policzkiem na rozbudzenie. To właśnie gospodarze w następnych fazach spotkania byli w stanie zagrażać bramce Arkadiusza Malarza, nękając przy tym ŁKS bardzo wysokim pressingiem. Czujni obrońcy “Rycerzy Wiosny” z ich kapitanem na czele ratowali jednak gości przed utratą bramki.

Ełkaesiacy w piątkowym meczu ani nie myśleli o odstawianiu nóg. Do 30 minuty to właśnie goście zobaczyli trzy “żółtka”. Dwa z nich obejrzeli napastnicy – Corral i Wróbel – a dzieła dopełnił Dragoljub Srnić.
ŁKS grał ostro, ale chyba za ostro. Efektem tego było granie przez ponad 50 minut w osłabieniu. W 40 minucie po raz kolejny sędzia napomniał Jakuba Wróbla, co skutkowało przedwczesnym zakończeniem jego meczu.

Zagłębie długo próbowało, aż w końcu ukąsiło. Podanie Sasy Zivca wprost za linię obrońców trafiło pod nogi Damjana Bohara, który sprytnym strzałem po długim słupku pokonał Arkadiusza Malarza.

Nie dość, że ŁKS w pierwszej połowie stracił zawodnika, to jeszcze i bramkę. Kamyczkiem do tego ogródka może być również fakt pełnej dominacji Zagłębia. Statystyki, które zazwyczaj przemawiały za biało-czerwono-białymi, teraz odwróciły się na ich niekorzyść.

Początek drugiej połowy nie specjalnie zmienił obraz spotkania. W dalszym ciągu to gospodarze stwarzali więcej zagrożenia i właściwie tylko ofiarne interwencje obrońców ratowały ŁKS. 
Zmieniło się jednak to, że łodzianie nie byli w stanie stworzyć składnej akcji. W grę ełkaesiaków wkradło się dużo chaosu, nonszalancji, niedokładności i delikatna bojaźliwość, przez co ciężko było im dłużej utrzymać się przy piłce.

ŁKS jednak próbował. Waleczności zawodnikom trenera Stawowego z całą pewnością nie można było odmówić. Gospodarze pozwolili “Rycerzom Wiosny” na dość sporo stałych fragmentów gry, które wnosiły zagrożenie pod bramką Hałduna.

Na ostatni kwadrans spotkania gospodarze oddali ełkaesiakom pełen plac gry. ŁKS stwarzał sobie zagrożenie ze składnych, żmudnie budowanych akcji. Zagłębie najczęściej zagrażało z kontrataków wynikających z błędów obrońców gości.

Poprzeczka – właśnie ten element bramki powstrzymał Macieja Dąbrowskiego przed wyrównaniem stanu rywalizacji. Po główkowaniu obrońcy ŁKS-u futbolówka poleciała dosłownie centymetry ponad światłem bramki.

Po piątkowym meczu może cieszyć poprawa gry ŁKS-u względem ostatnich spotkań z Jagiellonią i Śląskiem. Nawet w osłabieniu łodzianie byli w stanie zagrozić bramce Zagłębia.
Fakty są jednak takie, że jeżeli ŁKS myśli jeszcze poważnie o Ekstraklasie, to mogła być już ostatnia porażka wkalkulowana w bilans strat.

Następny mecz ełkaesiacy zagrają już we wtorek. W domowym spotkaniu, już z udziałem kibiców, łodzianie zagrają z Górnikiem Zabrze.

Zagłębie Lubin – ŁKS Łódź 1:0 (q:0)
Bramki: Bohar 45’

Zagłębie: Hładun – Czerwiński, Guldan (K), Kopacz, Balić – Bashkirov – Zivec (77’ Starzyński), Poręba (82’ Tosik), Drazić (88′ Szysz), Bohar – Białek

ŁKS: Malarz (K) – Grzesik, Dąbrowski, Moros, Klimczak – Srnić – Trąbka, Sajdak (58’ Ratajczyk), Pirulo (64’ Dominguez) – Wróbel, Corral