Lech za mocny. Piłkarze ŁKS-u przegrywają w Poznaniu
Po bardzo wyrównanym meczu w Poznaniu piłkarze ŁKS-u musieli uznać wyższość swoich rywali. Wynik końcowy mógł być zdecydowanie innym, bo każda ze stron stworzyła sobie kilka dogodnych okazji bramkowych.
Od początku spotkania widać było znaczącą przewagę gospodarzy spotkania. Lechici raz po raz atakowali bramkę ŁKS-u oddając przy tym pierwsze w meczu celne strzały. Łodzianie swoich szans upatrywali głównie w kontratakach, dzięki czemu dwukrotnie udało im się wejść w pole karne poznaniaków.
Po upływie 10 minut spotkanie było już dużo bardziej wyrównane. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala zaczęli coraz śmielej zapędzali się pod pole karne gospodarzy, co pozwoliło im budować dobre okazje bramkowe, które nie kończyły się jednak strzałami.
Pierwszą dogodną okazję do zdobycia bramki stworzyli sobie gospodarze. W 17. minucie gry Muhar po ziemi centrował piłkę w pole karne. Ta padła łupem nabiegającego na 11 metr Amarala, który znacznie się jednak pomylił posyłając futbolówkę wysoko ponad bramką.
Po upływie dwudziestu jeden minut gry to ŁKS miał dobrą szansę na bramkę. Po wymianie piłek wokół pola karnego gospodarzy futbolówka trafiła do Pirulo, który po podholowaniu jej do 16 metra oddał strzał. Ten okazał się na tyle słaby, że Van der Hart nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem piłki.
27 minuta gry, po akcji Puchacza piłka trafia do Jevticia, który oddaje dobry strzał techniczny. Na posterunku znajdował się Arkadiusz Malarz, który niesamowitą paradą sparował piłkę na rzut rożny. Doświadczony bramkarz łodzian ratował piłkę przed wpadnięciem do bramki jeszcze kilkukrotnie w pierwszej połowie.
Po pierwszej części gry na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.
Drugą połowę od śmiałych ataków rozpoczęli ełkaesiacy. Już po upływie dziesięciu minut drugiej odsłony podopieczni trenera Moskala stworzyli sobie dwie dogodne okazje bramkowe. W obu przypadkach łodzianie zawodzili w finalnych fazach ataków, przez co nie udało im się zdobyć gola.
W 59. minucie znakomity w sobotnim meczu Arkadiusz Malarz skapitulował. Jao Amaral minął Guime, okiwał Łukasza Piątka i oddał strzał po krótkim rogu bramki ŁKS-u. Tym samym to lechici wyszli na prowadzenie, pomimo bardzo wyrównanej gry.
Po straconej bramce łodzianie rzucili się do odrabiania strat. Inaczej niż w poprzednich ekstraklasowych starciach podopieczni trenera Moskala po stracie bramki nie pogubili się. Wciąż grali to, do czego nas przyzwyczaili będąc przy tym dla Lecha godnym rywalem do gry.
W dalszych fazach drugiej połowy Arkadiusz Malarz znakomicie spisywał się w bramce, a ataki ełakesiaków były śmiałe i naprawdę niewiele brakowało do wyrównania.
W 92 minucie było już jednak po meczu. Kamiński śmiało wszedł w pole karne łodzian, piłkę wybił jeden z obrońców łodzian, a futbolówka po odbiciu się od trzech zawodników ŁKS-u padła łupem Kamila Jóźwiaka, który pewnie wykończył akcję.
Najbliższy mecz ełkaesiacy rozegrają już w następną niedzielę. W wyjazdowym spotkaniu łodzianie zmierzą się z aktualnym mistrzem Polski – Piastem Gliwice.
Lech Poznań – ŁKS Łódź 2:0 (0:0)
Bramki: Amaral 59’, Jóźwiak 90’
Lech: Van der Hart – Satka, Dejewski, Rogne, Kostevych – Muhar, Tiba (84’ Moder) – Amaral (70’ Kamiński), Jevtic, Puchacz (65’ Jóźwiak) – Gytkjaer
ŁKS: Malarz – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Klimczak – Piątek, Wolski (72’ Trąbka), Guima – Pirulo (85’ Ratajczyk), Ramirez, Sekulski (75’ Radionov)