Piłka NożnaRezerwyWypowiedzi

Aleksander Ślęzak: Kiedy pojawiła się oferta powrotu do ŁKS-u trzeba było usiąść, dogadać szczegóły i wrócić

Jeszcze niedawno jako kapitan wyprowadzał pierwszą drużynę ŁKS-u na mecze trzeciej ligi, a dzisiaj, po krótkiej przerwie, jest kapitanem drugiego zespołu i jego najlepszym strzelcem. W 12 odcinku cyklu „Rozmowy przy U2” porozmawialiśmy z Aleksandrem Ślęzakiem.

Aleksander Ślęzak jest jeszcze obrońcą, czy już jednak napastnikiem?

– Oczywiście obrońcą. Ale niewykluczone, że mógłbym odnaleźć się w roli napastnika patrząc na zdobyte bramki i moją skuteczność w tym sezonie.

W klasyfikacji strzelców tego sezonu IV ligi jesteś ex-aequo z Adamem Patorą, z którym miałeś okazję grać w ŁKS-ie. Ta rywalizacja strzelecka, ale i po prostu boiskowa, po takim czasie ma dla ciebie jakiś dodatkowy wymiar?

– Jeżeli chodzi o klasyfikację strzelców to spoglądam na nią. Nie ukrywam, że nie. Jest to mój najlepszy sezon, jeżeli chodzi o liczbę strzelonych bramek. Tak naprawdę rywalizacja z Adamem, czy innymi napastnikami, to fajny bodziec dla mnie jako obrońcy, który jest rozliczany za grę z tyłu, a nie ze strzelania bramek. Dla mnie liczy się gra na zero z tyłu, a jeżeli jestem przy tym skuteczny, to jest to jak najbardziej przyjemne. Bramkostrzelnych obrońców w tej lidze można policzyć na palcach jednej ręki.

Nie sposób więc nie zapytać – na ilu trafieniach zatrzyma się twój dorobek bramkowy w tym sezonie?

– Przed sezonem założyłem sobie, że strzelę 10 bramek. Udało się już w pierwszej rundzie strzelić 13. Teraz jest cel przejścia bariery 20 bramek. Jeżeli będzie te 20 goli, to idę po kolejne.


Bramka Aleksandra Ślęzaka z meczu z LKS-em Kwiatkowice

Nie licząc już bramek, tylko patrząc ogólnie na boisko, to jest twój najlepszy sezon w dotychczasowej karierze?

– Tak, oczywiście można tak powiedzieć. Nawet w aspekcie zdobytych bramek – wcześniej jak grałem w ŁKS-ie tych goli zdobyłem 12, teraz jest ich więcej.

A jak czułeś się wracając do ŁKS-u? Długo zastanawiałeś się nad ofertą powrotu?

– Rozmowy trwały bodajże pół roku. Jak tylko zobaczyłem wiadomość z Łódzkiego Klubu Sportowego, to od razu podniosło mi się takie pozytywne ciśnienie i odczucie, że to co robiłem i to jak starałem się grać dobrze w innych klubach zostało dostrzeżone. Nie ukrywam, że ŁKS jest mi bliski od samego początku grania w tym klubie, więc powrót był jak najbardziej na plus. I ta wiadomość, w pierwszej kolejności od prezesa Salskiego, uświadomiła mi, że muszę tu wrócić.

Możesz nazwać się ełkaesiakiem?

– Oczywiście, że tak. Będąc tyle lat w tym klubie i poznając go od wewnątrz, kibiców przede wszystkim, ja czuję się doceniony i czuje się ełkaesiakiem. Z resztą można było zobaczyć post, który trafił do kilkunastu tysięcy odbiorców, po którym kibice byli zachwyceni, że wracam. Więc jednak ta więź jest w klubie. Jestem doceniony, więc uważam, że to jest pozytywne.

Kibice doceniają też twój wkład w czasach gry czwartej i trzeciej lidze. Wtedy dzierżyłeś opaskę kapitana pierwszej drużyny ŁKS-u, a teraz jesteś kapitanem w rezerwach. To może zbudować piłkarza i to przywiązanie do klubu?

– Na pewno. To jest jakieś wyróżnienie czy byłem w pierwszej drużynie kapitanem, czy jestem teraz tutaj, w drugiej drużynie. Widać, że jestem szanowany w klubie i jestem osobą, która buduje drużynę od środka. Mentalnie, czy wspierając młodych zawodników – od samego początku w szatni, poprzez trening, aż po mecz. Więc jak najbardziej to jest wyróżnienie.

Kapitan Aleksander Ślęzak wyprowadzający ŁKS na 63. Derby Łodzi fot. Radio Łódź

Do aspektu mentorskiego przejdziemy za chwilę, bo chciałbym podpytać nieco o derby Łodzi. Miałeś okazję dwukrotnie wyprowadzić ŁKS jako kapitan na dwa mecze derbowe w trzeciej lidze. Śledziłeś derby w tym sezonie?

– Tak, oczywiście! Nie mogłem nie obejrzeć, więc oglądałem oba spotkania.

Jak odczuwa się takie mecze, kiedy poznało się ich smak i nadal jest się w klubie, ale jednak nieco z boku tego wszystkiego?

– Kiedy oglądałem te mecze, to tak naprawdę chciałem z chłopakami być na boisku i im pomóc. Z resztą to nie tylko podczas derbów, ale też innych spotkań odczuwa się to tak, jakby było się na boisku, mogło zrobić coś lepiej, coś więcej zobaczyć. Więc tak naprawdę emocje są od samego początku każdego meczu, nie tylko derbów Łodzi.

Więc jak zapytam o to, czy śledzisz wyniki pierwszej drużyny, to odpowiedź będzie twierdząca?

– Oczywiście, że tak.

Zadałem to pytanie nie bez powodu. W tym sezonie w kadrze na mecze 1 ligi byli już Kuba Romanowicz i Oskar Koprowski, ale wielu kibiców chętnie zobaczyłoby tam też ciebie. Myślisz o sobie w kontekście pierwszej drużyny ŁKS-u?

– Cały czas myślę. Podczas rozmów, które przeprowadzałem z działaczami klubu, powiedziałem wprost, że moja rola nie jest jedynie taka, żeby wspierać młodych zawodników i prowadzić ich poprzez tą ścieżkę od bycia juniorem, do zdobycia miana zawodowego piłkarza, ale nie ukrywałem, że przychodząc tutaj chcę pokazać, że zasługuję na bycie w pierwszej drużynie i oczywiście chciałbym się tam znaleźć.

To, że zawodnicy z drużyny rezerw, której jesteś kapitanem, trafiają do pierwszego zespołu może chyba jedynie cieszyć, prawda?

– Oczywiście, że tak. Zawodnicy, którzy są w drugiej drużynie muszą patrzeć na to, gdzie się znajdują, w jakim klubie i to, że tak naprawdę są zapleczem tej pierwszej drużyny. Co chwila ktoś jest zapraszany do pierwszej drużyny na trening, więc te osoby cały czas muszą pracować nad sobą i poświęcić cały swój rozwój na to, żeby być jeszcze lepszym zawodnikiem. To widać u nich. Ci chłopcy są naprawdę bardzo dobrze uzdolnieni technicznie i tak naprawdę trzeba pracować nad ich mentalnością, żeby jak trafią do pierwszej drużyny, mieli taki boiskowych charakter i chęć wygrywania. Tego trzeba nauczyć tych chłopaków i jak na razie to się udaje.

Kadra drugiego zespołu Łódzkiego Klubu Sportowego fot. ŁKS Łódź

A ty miałeś okazję być w tym sezonie na treningu pierwszej drużyny?

– Były dwie rozmowy dotyczące mojego powrotu do pierwszej drużyny, ale niestety sprawy covidowe nie pozwoliły mi na to. Po powrocie z kwarantanny były testy sprawnościowe, na które zostałem zaproszony i jak na razie to tyle. Teraz cały czas jest praca w drugiej drużynie, bo cel jest przed nami postawiony jasny – awans do 3 ligi i chcemy to zrealizować. Mam nadzieję, że to zostanie dostrzeżone i pojawi się szansa powrotu do pierwszego zespołu.

Nie drążąc już w tym temacie zapytam o twoją rolę w drużynie rezerw. Kiedy wracałeś do klubu miałeś być nie tylko piłkarzem, ale też wsparciem sztabu szkoleniowego. Jak odnajdujesz się w tych zadaniach?

– Jeżeli chodzi o ten sztab trenerski, to rozmawiałem z trenerami i jestem brany pod uwagę po prostu jako zawodnik. Jestem osobą, która za parę lat ma stać się trenerem, ale wiadomo, że mam jeszcze kilka lat gry przed sobą. Powoli, stopniowo robię kursy trenerskie, żeby w przyszłości być trenerem. W drugiej drużynie mam być piłkarzem, ale są założenia, które realizuje i jestem trenerem w młodszych rocznikach w Akademii. Tam sprawdzam się jako trener wspomagający i odnajduje się w tym, nie powiem, że nie.

Karierę piłkarską i początki bycia trenerem łączysz jeszcze z byciem nauczycielem?

– Ja myślę, że bycie trenerem, to też jest bycie nauczycielem. Tych młodych chłopaków trzeba tak naprawdę nauczyć pokory do wszystkiego i szacunku. Więc można powiedzieć, że trener i nauczyciel to dość podobne zawody.

A poza samą akademią pracujesz gdzieś w roli nauczyciela?

– Tak, pracuję w Szkole Gortata. Mam jedną klasę ósmą, gdzie mam część zawodników z Akademii, część z innych dyscyplin sportu, m.in. ze sportów walki, siatkówki czy tańca.

Sam mówiłeś w pierwszej rozmowie dla ŁKS TV po powrocie do klubu, że ta wizja na ciebie przekonała cię do powrotu. Miałeś jakieś inne oferty oprócz tej z ŁKS-u?

– Ówczesny klub, w którym byłem namawiał mnie bardzo mocno na zostanie. Była też propozycja z jeszcze jednego klubu. Ale tak naprawdę, kiedy pojawiła się oferta powrotu do ŁKS-u to trzeba było jedynie usiąść, dogadać szczegóły i wrócić. To, że były inne tematy było na drugim planie, pierwszorzędny był powrót do ŁKS-u.

Przejdźmy teraz na boisko. Czujesz się w jakimś stopniu mentorem dla chłopaków, którzy grają w rezerwach?

– Tak, oczywiście. Kiedy wchodzi się do szatni do chłopaków i oni widzą mnie przygotowanego na trening i widzą podejście, jakie ma osoba, która przegrała kilka sezonów w zawodowej piłce, to myślę, że oni widzą we mnie osobę, która im pokaże od podstaw co trzeba zrobić, żeby tym zawodnikiem być. Więc po części jestem tym mentorem, ale też osobą, która oprócz sportowych aspektów może z nimi porozmawiać na każdy temat, który ich krępuje i im pomóc, wytłumaczyć coś w każdej dziedzinie.

Radość Aleksandra Ślęzaka i Mateusza Bąkowicza po strzeleniu bramki w meczu z Omegą Kleszczów z fot. Lens Strong

Po twoich piłkarskich początkach doceniasz takie osoby, jaką ty jesteś aktualnie dla chłopaków? Takie osoby są w ogóle potrzebne do rozwinięcia się jako piłkarz?

– Jeżeli ma się taką osobę, która pokaże, jak powinna wyglądać ścieżka zawodnika od samego początku, to to jest jedynie wzór do naśladowania dla danej osoby. Czy ja miałem taką osobę? Może nie do końca, bo kiedy byłem w ŁKS-ie to były czasy czwartej, trzeciej ligi. Ale każdy ma jakiś wzór do naśladowania. Ja nie miałem zawodnika, ale miałem trenera – Marka Chojnackiego, legendę Łódzkiego Klubu Sportowego. Po nim można było zobaczyć aspekty, które przekonują do bycia prawdziwym zawodnikiem.

Jak oceniasz potencjał drugiej drużyny ŁKS-u i to, co możecie w tym sezonie ugrać?

– Potencjał jest bardzo ogromny. A jeżeli chodzi o to, co możemy ugrać, to ja mówię od środka – ci chłopcy zasługują na to, żeby być już w wyższej lidze. Każdego dnia razem ze sztabem staramy się im to przekazać. Oni mają umiejętności, z którymi mogą już pukać do pierwszego składu. A jeżeli chodzi o awans do 3 ligi, to powinniśmy go ze spokojem zrobić. Ale wiadomo, nikt się nie położy, a każda drużyna, która przyjeżdża do ŁKS-u chce się pokazać z jak najlepszej strony. A to, że to są rezerwy to nie ważne, bo to jest Łódzki Klub Sportowy i trzeba się pokazać jak najlepiej. Awans nie przyjdzie nam łatwo, ale patrząc ogólnie na umiejętności tej drużyny, to można będzie o drugą ligę z trzeciej powalczyć.

Wydaje się, że ty dość dobrze znasz poziom trzeciej ligi. Widzisz szansę na zawojowanie tego poziomu rozgrywkowego po waszym awansie?

– Tak, uważam, że jest to możliwe. Tak naprawdę całe przygotowanie, struktura pracy Akademii, tych chłopaków i całego sztabu pozwala nam się tak przygotować, że ta 3 liga nie będzie dla nas takim przeskokiem. Jak zrobimy awans i przypuśćmy zagramy pierwszy mecz, drugi, trzeci, to nie będziemy odstawać od tych zawodników trzecioligowych, tylko będziemy widzieć w nas jeszcze większy potencjał. Ta mentalność będzie wtedy wzrastać. Ale to wszystko zależy od nas, jeżeli chodzi o podejście i wyjście na boisko.

Awans do 3 ligi możecie wywalczyć w jednych rozgrywkach, a w drugich możecie dojść nawet do centralnego Pucharu Polski. Wygranie Regionalnego Pucharu Polski i awans na ten szczebel centralny jest w twoim odczuciu czymś realnym?

– Oczywiście, że tak. Mamy za tydzień mecz z Lechią Tomaszów Mazowiecki, gdzie już graliśmy z nimi sparing przed rundą rewanżową i pokazaliśmy, że jesteśmy mocnym zespołem. Tak naprawdę możemy dostać się do tego centralnego Pucharu Polski i tam zrobić też dużą niespodziankę.

To zadam nieco podchwytliwe pytanie – obecna druga drużyna ŁKS-u pokonałaby twój trzecioligowy ŁKS?

– Z całym szacunkiem dla chłopaków, z którymi byłem wtedy w drużynie, ale myślę, że tak. Patrząc na cały rozwój i możliwości pracy, które Akademia daje chłopakom, to jakbym cofnął się do tamtych czasów my nie mieliśmy takich możliwości. Było jedno boisko przy ulicy Minerskiej, a teraz mamy ich 4, do tego dodatkowo boisko bramkarskie i boisko pod balonem. Poszło to ogromie do przodu, a za tym poszedł rozwój. Więc tak, moja aktualna drużyna pokonałaby byłą.

Kadra Łódzkiego Klubu Sportowego na rundę wiosenną sezonu 2016/17 fot. ŁKS Łódź

W tamtych czasach w kadrze pierwszej drużyny miałeś chyba okazję spotkać się z Oskarem Koprowskim, jeżeli mnie pamięć nie myli.

– Tak, spotkaliśmy się z Oskarem, ale Oskar miał wtedy kontuzję, więc nie mogliśmy długo ze sobą pograć. Ale poznaliśmy się dość dobrze i miło było teraz Oskara z powrotem zobaczyć i dalej z nim nawiązywać współpracę boiskową.

Czujesz się personalnie spełnionym piłkarzem, czy jest jednak coś, co chciałbyś jeszcze osiągnąć?

– Czy czuje się spełniony? Nie do końca, ponieważ nie grałem na szczeblu centralnym, a byłem o krok. Nie czuję się spełniony, ale robię wszystko, żeby na tym poziomie centralnym się znaleźć. Mam nadzieję, że ominę drugą ligę, wejdę do pierwszej drużyny ŁKS-u, zacznę już od 1 ligi i po części zrobię awans do ekstraklasy. To jest jakiś cel i dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że jestem spełnionym piłkarzem. Mam jeszcze kilka celów, które chciałbym spełnić. Przychodząc do ŁKS-u nie chciałem mówić o nich głośno, teraz o nich powiedziałem, więc liczę, że się zrealizują.

A nie czułeś, że przyjście do czwartoligowych rezerw ŁKS-u zamyka ci drzwi na poziom centralny w innym klubie chociażby?

– Czy mi zamyka? Nie. Teraz były jakieś telefony z drugoligowych zespołów, ale odmówiłem. Ja wiem, gdzie się znajduje, jaki mam potencjał, jaką jestem osobą. Myślę, że to zaowocuje prędzej czy później i dostanę szansę na przeskoczenie tego poziomu centralnego i bycie od razu w 1 lidze. Nie martwiłem się tym, czy ja schodzę do 4 ligi i będę grał w 4 lidze i mam być trenerem. Wiedziałem na co się piszę i cieszyłem się z tego, że będę mógł pomóc w rozwoju tych młodych chłopaków, a poza tym być z powrotem w ŁKS-ie i grać w nim. Wiedziałem też, że przez kartki, kontuzje czy chorobę danego zawodnika może być tak, że mogą się do mnie zwrócić, zaprosić na trening, a później na mecz i to też mnie napędza.

Maciej Radaszkiewicz fot. Lens Strong

Podobną drogą, o której powiedziałeś przeszedł przed meczem z GKS-em Bełchatów Maciej Radaszkiewicz.

– Tak, tutaj akurat mamy przykład, który może się zdarzyć. Maciek wszedł dobrze w pierwsze mecze rundy rewanżowej IV ligi, pokazał się z dobrej strony. Teraz poszedł do pierwszej drużyny i miejmy nadzieję, że dostanie szansę, wykorzysta ją i pokaże, że zasługuje na bycie w pierwszym zespole. Takie sytuacje się zdarzają, mamy tego świadomość.

Na zakończenie rozmowy zapytam o moment albo momenty związane z ŁKS-em, które po zakończeniu tej przygody będziesz wspominał latami. Masz w głowie taki moment?

– Szczerze? Wszystkie momenty związane z Łódzkim Klubem Sportowym na zakończenie kariery będą pozytywne. Bycie w drużynie, która jest znacząca na mapie piłkarskiej Polski powoduje, że wszystkie momenty z nią związane będą dla mnie pozytywne. Oby tych momentów było jak najwięcej, ale wszystkie zapadną mi w pamięci na długo.

Z Aleksandrem Ślęzakiem rozmawiał Dęder.


Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to verify temporary file contents for atomic writing. in /home/platne/serwer15199/public_html/lksfans_nowa/lksfans_nowa/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:51 Stack trace: #0 /home/platne/serwer15199/public_html/lksfans_nowa/lksfans_nowa/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents() #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig() #2 {main} thrown in /home/platne/serwer15199/public_html/lksfans_nowa/lksfans_nowa/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 51

Warning: Unknown: write failed: Disk quota exceeded (122) in Unknown on line 0

Warning: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct () in Unknown on line 0