Adam Marciniak: Nie przyszedłem tutaj żeby odcinać kupony. Nastawiłem się na harówkę i ostrą walkę o skład
Powracający do Łodzi wychowanek Łódzkiego Klubu Sportowego Adam Marciniak udzielił wywiadu oficjalnej stronie Fortuna I ligi, w którym opowiedział o swoich przeżyciach związanych z transferem do swojego ukochanego klubu.
32-letni obrońca ostatni raz zakładał koszulkę z przeplatanką na piersi 29 listopada 2008 roku w spotkaniu Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław. Od tego meczu przebył niesamowitą podróż okraszoną sukcesami. Teraz gdy wraca do klubu z alei Unii wierzy, że jest w stanie napisać jeszcze kolejną kartkę tej historii.
ŁKS to klub numer jeden
– Nigdy nie ukrywałem, że ŁKS to dla mnie klub numer jeden. Moim celem i marzeniem było, aby skończyć karierę w klubie, w którym ją zaczynałem. Kiedy pojawiła się możliwość powrotu, za co jestem wdzięczny włodarzom ŁKS-u, to mimo że decyzja nie była łatwa, bo z Gdynią mocno się związałem, to jednak nie mogłem odmówić swojemu klubowi. Rzeczywiście, rzadka to sytuacja, że dochodzi do transferu zawodnika między drużynami zaangażowanymi w awans. Dlatego od 1 stycznia moje cele się nie zmieniły, zmieniła się tylko drużyna, z którą chcę ten cel zrealizować.
Debiut z Pogonią
– To debiut w ekstraklasie stawiam za moment, kiedy wszystko się zaczęło. 3 marca 2007 roku, mecz w Szczecinie z brazylijską Pogonią, wygraliśmy 1:0. Pamiętam, że wychodziłem na boisko mocno poddenerwowany, ówczesny asystent trenera Marka Chojnackiego, Juliusz Kruszankin przed meczem wziął mnie pod ramię i dał kilka ostatnich wskazówek. Stopniowo zdobywałem zaufanie, z racji wieku margines błędu miałem większy.
Nie napisałem jeszcze do końca tej książki, zostało do zapełnienia kilka stron
– Nie da się ukryć, że tamten Adam Marciniak i ten z teraz to dwa różne Marciniaki. Ustatkowałem się, mam bagaż doświadczeń, założyłem rodzinę. Kiedy patrzę wstecz, to wydaje mi się, że jak na potencjał, który miałem, biorąc pod uwagę, ilu lepszych piłkarsko kolegów nie zrobiło wielkich karier, to mogę być zadowolony z tego jak się potoczyła moja kariera. Owszem, mogło być lepiej, natomiast gdybyście zapytali wtedy moich byłych kumpli, trenerów, to raczej nikt nie ośmieliłby się stwierdzić, że w przyszłości będzie mi dane zostać solidnym ligowcem z dość bogatą karierą. Pewnie, ktoś powie, że to przecież liga ogórkowa, jednak mimo wszystko uważam, że te kilkanaście lat gry w piłkę mogę uznać za swoje spore indywidualne osiągnięcie. Ale ja nie napisałem jeszcze do końca tej książki, zostało do zapełnienia kilka stron. Chcę coś fajnego napisać w Łodzi. Nie przyszedłem tutaj, żeby odcinać kupony, zadowolić się tym, że znów jestem w ŁKS-ie. Nastawiłem się na mocną harówkę, ostrą walkę o skład. Co z tego wyjdzie, czas pokazać. Ale czuję dużą motywację!
Wiem jak smakują mecze derbowe
– Grałem już w jednych derbach Łodzi w 2007 roku, potem w derbach Krakowa, Górnego Śląska, Trójmiasta. Mam spore derbowe doświadczenie i wiem, że są to mecze wyjątkowe. Jesienią chłopaki z ŁKS-u świetnie się spisali, wygrywając na Widzewie. Ja zrobię wszystko, żeby pomóc drużynie także na wiosnę potwierdzić naszą dominację w Łodzi. Arka? Dziwnie się poczuję, kiedy zobaczę kolegów przebierających w żółto-niebieskie koszulki i nie będę w tym uczestniczył. Z drugiej strony, będzie okazja, aby sobie dogryźć, bo na boisku stary Marciniak zachce pokazać, że jeszcze sporo potrafi.
Źródło: 1liga.org
Foto: Łukasz Żuchowski