Kibice

Kibicowska relacja z 67. Derbów Łodzi

Po raz pierwszy od długich 12 lat Derby Łodzi mogli obejrzeć kibice gości. W niedzielę na Widzewie melduje się 907 kiboli ŁKS-u.

24.10.2021 r. widzew-ŁKS ŁÓDŹ

Derby, derby i po derbach. Jak zawsze takiemu spotkaniu im bliżej, tym towarzyszyło coraz większe ciśnienie. Na dodatek ptaszki ćwierkały, że zostaniemy wpuszczeni. Mało kto jednak brał na poważnie takie deklaracje, chyba do czasu jak nie będziemy mieli biletów na mecz, a nawet dopóki nie znajdziemy się na sektorze. Jednak na 2 tygodnie przed meczem poszła oficjalna informacja: będziemy mogli obejrzeć mecz z perspektywy sektora gości. Pierwszy raz od 2009 roku, pierwszy raz na nowym kurniku. Pula biletów jaką otrzymaliśmy, 907 wejściówek, oczywiście była niewystarczająca i w takim przypadku nie było ogólnodostępnej sprzedaży.

Zbiórka w niedzielne południe na ŁKS-ie, rozdanie derbowych gadżetów w postaci białej bluzy z kapturem i czapki, wszystko z motywami z flagi „Awanturnicy” i po jakimś czasie ruszyliśmy w stronę widzewa. Niemal dwugodzinna droga przebiegła w miarę spokojnie, nie licząc pojedynczych spięć, ze spiętą tego dnia psiarnią, która została pościągana na ten mecz z całej Polski. Nie licząc prężących się z dala pojedynczych obszczymurków, nawet nie było kontaktu wzrokowego z większą grupą wroga. Na całej trasie naszego przemarszu „towarzyszył” nam dron.

Na 2 godziny przed pierwszym gwizdkiem dotarliśmy pod wejście na sektor gości. Straszono nas nie wiadomo jakimi kontrolami, ale na szczęście wchodzenie nie obiegało od „standardów” z innych stadionów. Niestety nie zostały wpuszczone machajki. Do początku meczu wszyscy byliśmy na sektorze, na którym z przodu zawisła flaga „Awanturnicy”, do tego barwy naszych zgodowiczów: „Bydgoscy Chuligani”, „Terrormachine” oraz „GKS Tychy”. Białe bluzy jakie miał każdy, dały fajny efekt, dzięki czemu nasz sektor prezentował się konkretnie. Praktycznie cały czas trwała wymiana „uprzejmości” z sąsiednimi sektorami, były jakieś próby sforsowania ogrodzenia, co kończyło się gazowaniem ze strony ochrony. Doping z naszej strony był typowo derbowy. Ciężko było się spiąć konkretniej z dopingiem w oparach gazu, czy też orientu na latające achtungi, mimo to nie brakowało momentów, kiedy nas było dobrze słychać. W drugiej połowie na naszym sektorze zapłonęło piro w postaci rac i ogni wrocławskich. A jeśli chodzi o miejscowych to chwalili się wcześniej „fanatycznym dopingiem całego stadionu”, ale tak naprawdę to niczym nie zaimponowali. Przez większą część drugiej połowy mruczeli pod nosem jakiś discopolowy kawałek, czyli podsumowując krótko: wieś tańczy i śpiewa. Jedynie naprawdę konkretnie ryknęli po wyrównującej bramce i raz na początku meczu. Oprawa też nie wiadomo o co im chodziło z tymi zegarmistrzami i odmierzaniem czasu do naszego końca. Jedynie jak wszędzie, oko cieszyło piro. Nowy kurnik, którym tak się swego czasu podniecali, szału nie zrobił. Chyba jednak warto było się przemęczyć i poczekać na finalny efekt budowy naszego stadionu, gdyż wychodzi na to, że wyglądem będzie bił na głowę stadion na Armii Czerwonej.

Piłkarze po zajebistym początku spotkania niestety nie dowieźli prowadzenia do końca i derbowe spotkanie zakończyło się remisem. Mimo sporego niedosytu z naszej strony, podziękowaliśmy piłkarzom za walkę, bo ta była i tego właśnie oczekujemy w kolejnych spotkaniach. Po końcowym gwizdku usłyszeliśmy, że zostaniemy wypuszczeni po około 2 godzinach, oczekiwanie to skróciło się o pół godziny i wreszcie mogliśmy ruszyć w drogę powrotną. Również w miarę spokojnie prócz kilku spięć i zawijek. Przy Piotrkowskiej sporo osób odbija do tramwajów, którymi wraca na ŁKS, gdzie niedługo potem dołącza reszta idąca z buta, a około 350 idzie do jednego z lokali na ul. Piotrkowskiej wraz ze zgodami posilić się i napić piwa rozjeżdżając się grubo po północy.

Tak jak na początku relacji: derby, derby i po derbach. Na meczu wspomagali nas ziomale: po około 100 osób z Lecha, Tychów i Zawiszy oraz 40 z Cracovii. Miejmy nadzieję, że derby z kibicami gości zarówno na naszym, jak i na tamtych stadionie z powrotem staną się normalnością.