Siatkówka

Przegrany pięciosetowiec… BKS – ŁKS 3:2

Aż pięciu setów potrzeba było na wyłonienie zwycięzcy w meczu BKS-u Bielsko-Biała z ŁKS-em Commercecon Łódź. Po dobrym początku spotkania „Łódzkie Wiewióry” oddały pole swoim rywalkom i ostatecznie zeszły z parkietu pokonane.

Już na początku spotkania Rodowici przecierali oczy ze zdumienia. Trener Michal Masek do pierwszej „szóstki” desygnował Wójcik, Bongaerts, Alagierską, Kalandze, Ninković i Zaroślińską-Król. Dziwić mógł brak największej serbskiej perły – Katariny Lazović. Znany z doskonałej taktyki Słowak, miał więc jak widać inny pomysł na wykorzystanie umiejętności naszej przyjmującej.

W pierwszym secie oglądaliśmy Ann Kalandze show. Przyjmująca była wszędzie. Zdobywała punkty zarówno z ataku, jak i skutecznie blokowała pod siatką. Nieco gorzej zaprezentowała się Katarzyna Zaroślińska-Król, która już od dłuższego czasu jest pod formą. Niestety oprócz Agaty Wawrzyńczyk, trener Masek nie ma zbyt wielkich możliwości rotacji na pozycji atakującej. O tym, że blok w ŁKS-ie działa perfekcyjnie wiadomo nie od dziś. Klaudia Alagierska spisywała się pod siatką wzorowo. Wszystko zaczęło się sypać kiedy za Kalanadze weszła Katarina Lazović. Z wyniku 12:16 nagle zrobił się remis. Gra łódzkiej drużyny zmieniła się o 180 stopni. Jak zwykle kiedy ŁKS czuje nóż na gardle wraca jednak siła i motywacja do dalszej walki. Odkąd łodzianki musiały gonić wynik uaktywniła się Ninković, która zdobyła kilka cennych punktów. Do wyniku 20:20 oglądaliśmy wymianę punkt za punkt. Niestety wysoka nieskuteczność Zaroślińskiej-Król i Wójcik sprawiły, że bielszczanki zaczęły odskakiwać na dwa punkty. W tym momencie na boisku znowu jako „gamechanger” pojawiła się Kalandze. Pod koniec seta „Smoku” i Ola Wójcik w końcu się zrehabilitowały i zdobyły dwa ważne punkty na 23:23, dzięki którym nadal mogliśmy wierzyć, że set padnie łupem łodzianek. Końcówka seta to rollercoaster emocji, bo pierwszą partię kończyliśmy na przewagi. Wiewióry po raz kolejny pokazały jednak, że „w tych barwach siła jest” i powróciły do walki zdobywając dwa ważne punkty. Mimo dramatycznej końcówki gdzie Ełkaesianki wymieniały się z bielszczankami piłkami setowymi, dzięki niesamowitym umiejętnościom kiwki Kalandze i zagrywce Wójcik pierwszy set padł ich łupem. 29:28 dla ŁKS-u.

Drugi set rozpoczął się od walki punkt za punkt. Znowu w bloku i ataku błyszczała Klaudia Alagierska. Mimo problemów z przyjęciem, należy pochwalić nienaganną technikę Ninkovic. Zawodniczka gra niby piłki proste, jednak są one tak wymuskane i dopieszczone, że koleżanki z zespołu mogą być jej tylko wdzięczne za to jak je nimi obsługuje. Dysponuje również świetną kiwką. Wygląda na to, że w drugim secie obudziła się Ola Wójcik. Jej serwy, wystawki i ataki przyniosły niesamowicie ważne punkty. Również Bongaerts i jej cyrkowe sztuczki przy przebiciu przez siatkę mogły podobać się kibicom. Trener Masek znowu postawił na rotację Lazovic-Kalanadze. Katarina świetnie serwuje i nawet łódzka atakująca potrafi z tych piłek skorzystać. Mrówczą robotę w tym secie wykonała Klaudia Alagierska, która oprócz wspomnianych już bloków i ataków może pochwalić się wysokim procentem perfekcyjnych przyjęć i wystawek. Pewna siebie Brit Bongarets zaryzykowała i zdobyła dwa asy serwisowe z rzędu. Po błędzie bielszczanek „Łódzkie Wiewióry” wygrały drugiego seta 25:18.

Na początku trzeciego seta Wiewióry nieco przygasły. 4 punkty, które straciły na początku wynikały z tego, że cały czas broniliśmy się z miernym skutkiem. Passę przełamała Ola Wójcik. Mimo to początek trzeciego seta nie był dla ŁKS-u najlepszy. Ełkaesianki przegrywały już 6:1 i wydawać by się mogło, że myślami były już w autokarze do Łodzi. Błędy w serwisie, ataki po antence, nieskuteczne akcje ofensywne. Znowu cichą bohaterką okazała się być Klaudia Alagierska, której doskonałe bloki dawały tak potrzebny tlen w postaci punktów. Z wyniku 10:4 zrobiło się 14:11. Widać że Ełkaesianki prezentują na boisku wszystkie wartości, z którymi utożsamianiają się kibice – ambicja i walka. Niestety bielszczanki poczuły krew i bezlitośnie zaczęły punktować i odskakiwać aż na 5 punktów. Słowa uznania należą się Magdalenie Saad. Latająca Wiewióra jest wszędzie i mimo wielu siniaków, których dorabia się podczas swoich interwencji daje niesamowity spokój w obronie. Niesamowite są również kiwki Kalandze. Nie było chyba nigdy w ŁKS-ie zawodniczki, który wykonywałaby ten element siatkarskiego rzemiosła w sposób tak skuteczny i efektowny. Wydawało się, że set jest już stracony. Tymczasem biało-czerwono-białe odrobiły stratę 6 punktów. Blok Alagierska- Bongarets jest tak skuteczny, że nie rozbiłaby go nawet armata. Niestety po błędach Zaroślińskiej bielszczanki znowu wyszły na prowadzenie i trzecią partię powoli można było spisywać na straty. Trzeciego seta przegraliśmy 21:25

Czwarty set to znowu walka punkt za punkt. Kiwką popisała się Zaroślińska zdobywając dwa punkty. W bloku nie zostawiała pola do popisu rywalkom Bongaerts. O tytuł MVP skutecznie walczyły w tym secie Alagierska z Kalanadze. Niestety przygasła mocno Aleksandra Wójcik, przez którą łodzianki straciły dwa punkty. Po chwili na szczęście się zrehabilitowała i zaczęła stanowić ważny punkt zespołu. Dla postronnego kibica siatkówki był to na pewno do oglądania świetny set. Walka punkt za punkt, ciekawe zagrywki. Niestety w drużynie Wiewiór zaczęły pojawiać się błędy w polu serwisowym. Odczuwalne też było zmęczenie Klaudii Alagierskiej, która na swoich barkach ciągnęła grę ofensywną drużyny przez wszystkie dotychczasowe sety. Na szczęście ŁKS ma w swoich szeregach na tyle dużo klasowych zawodniczek, że były w stanie odciążyć ją m.in. Kalanadze czy Bongaerts. Przy wyniku 16:13 trener Masek zdecydował się postawić na Pasznik i Wawrzyńczyk. Decyzja kontrowersyjna, ale właśnie za takie często nieoczywiste decyzje pokochali go kibice. Wawrzyńczyk zdobyła punkt w pierwszej akcji po wejściu na boisko i zrobił nam się w czwartym secie remis 17:17. Pod koniec 4 seta błyszczeć zaczęła Ninkovic. Wzięła na siebie odpowiedzialność za grę i zaczęła generałować na parkiecie. Niestety po błędach indywidualnych i atakach w aut Wiewióry znowu musiały odrabiać 3 punkty. Masek wpuścił Zaroślińską i Bongaerts, gdyż chciał zakończyć to bez tie-breaka. Po zmianie powrotnej „Smoku” zaczęła rozgrywać naprawdę dobre spotkanie, dając dużą przewagę w ofensywie. Punkty zostały nadrobione i znowu wynik stanął na ostrzu noża 21:21. Kiedy wydawało się, że łodzianki mają już bielszczanki na widelcu dało o sobie znać wyczerpanie Klaudii Alagierksiej. Jej błędy sprawiły, że znowu trzeba było nadrabiać trzy punkty. Ostatecznie Ełkaesianki przegrały seta 21:25.

Tradycji w niedzielę stało się zadość – mecz z BKS-em bez tie-breaka to jak święta bez choinki. Znowu od początku szło punkt za punkt, ale w grze łodzianek widać było determinację i sportową złość. Jednocześnie siatkarki ŁKS-u były co raz bardziej wyczerpane, co przekładało się na gorszą dyspozycję na parkiecie. Mimo to Wiewióry atakowały i to atakowały skutecznie. Obudziła się Zaroślińska, świetnie rozgrywała Ninkovic. W końcówce swoją szansę po raz kolejny dostała Katarina Lazovic i na pewno jej nie zmarnowała. Przy zmianie stron Ełkaesianki prowadziły 8:5. Niestety przewaga ta została szybko roztrwoniona i trzeba było znowu radzić sobie z remisem. Lazovic grająca na luzie a Lazovic grająca pod presją to dwie róże siatkarki i w piątym secie było to widać jak na dłoni. Na szczęście drużyna to kolektyw i każda Wiewióra skoczy w ogień i uzupełni braki w umiejętnościach drugiej. Szalony zacięty set, w którym na zwycięstwo zasłużyły obie drużyny, jednak jak wiadomo tylko jedna skończy z dwoma punktami na koncie. Po błędzie Ninkovic piłkę meczową dostały bielszczanki, jednak jej nie wykorzystały. Niestety kolejnej próby już nie zmarnowały i BKS wygrał tie-breaka 15:13.

BKS BOSTIK Bielsko Biała ŁKS Commercecon Łódź 3:2
(27:29, 18:25, 25:21, 25:21 15:13)

fot. ŁKS Commercecon Łódź