Siatkówka

Michal Masek: Duże mecze wygrywa obrona

Kolejna część wywiadu z trenerem Michalem Maskiem na kanale ŁKS Volley TV przyniosła nam odpowiedzi na kwestie dotyczące tego sezonu w wykonaniu łódzkich Wiewiór. Opiekun biało-czerwono-białych opowiadał o motywacji w trudnych momentach oraz o tym nad czym się najbardziej skupiał w trakcie pracy na treningach.

O tym jak trener motywował zespół po słabych wynikach w trakcie play-offów:

Ja nigdy nie jestem po żadnym meczu w 100% zadowolony. Wiem co możemy od zawodniczek oczekiwać, co może zespół pokazać w trakcie meczu i chyba w tym sezonie nie zagraliśmy jednego meczu, gdzie bym powiedział, że w 100% jestem zadowolony. No i po tych dwóch przegranych z Radomką, oczywiście, ta wiara była bardzo mała. Wiem, że po tej serii rozmawiałem z dziewczynami i one szczerze mówiły, że wierzyły w to, że są w stanie, ja powiedziałem, że nie wierzyłem, ja powiedziałem, że to było tak 10% naprawdę, po tych dwóch przegranych. W tym momencie jak przegraliśmy wiedzieliśmy, że musimy zaryzykować i coś zmienić w treningach, w sensie wideo, ustawić się, jak rozmawiać z dziewczynami, jak je motywować. Trochę takie małe rzeczy pozmienialiśmy i na całe szczęście to wypaliło.

O tym czy praca nad grą defensywną była najbardziej kluczowym elementem po powrocie do ŁKS-u:

– Oczywiście, jak ja przyjechałem był spory problem na tej linii rozegrania ataku. Co można było szybko poprawić był atak i tempo ataku. Naprawdę, jak ja przyjechałem to dziewczyny rozbiegały się do każdego ataku inaczej, pod innym kątem, pod innym tempem i to mi przeszkadzało, bo nie miałem niczego takiego stabilnego. I teraz po sezonie można chyba powiedzieć, że był problem z rozegraniem pod kątem dokładności. Naprawdę praktycznie cały sezon były z tym problemy, że były różne piłki wystawiane od obu rozgrywających, w innym tempie, na innej wysokości. Jak ja przyjechałem chciałem spróbować z Britt zmienić technikę, szczególnie w rozegraniu, albo po wystawie do tyłu, do atakującej, bo myślę, że tam ona ma niedobrą technikę. Ja uważam, że Kasia Zaroślińska jest dobrą atakującą, ale wiadomo, no te mecze, które rozegrała w sezonie to kilka z nich było bardzo słabych. Skuteczność na poziomie 20% i efektywność czasami na minusie, to po prostu nie można wygrać meczu. I to się sprawdzało. Kasia te mecze gdzie grała na poziomie 35% plus i na skuteczności gdzieś tam w okolicy 30% plus wszystkie wygraliśmy. Nie z VakifBankiem, ale wszystkie kolejne mecze wygrywaliśmy. Ta pozycja jest bardzo ważna, no i powtarzam to, że ta wystawa tej piłki, nie tylko tam, ale szczególnie tam pod kątem technicznym nie była najlepsza i mój taki pomysł, żeby to zmienić. Jak ja zobaczyłem tę rozpiskę ile meczów mamy w styczniu, w lutym… Mogłem zaryzykować, ale wiedziałem, że bym tylko zawrócił w głowie dziewczynom. Może przegralibyśmy kilka meczów no i ten wynik ze zmiany techniki by był zero, dlatego w tym zostaliśmy no i daliśmy radę, ale wystarczyło tylko na brązowy medal. Ja myślę, że ta drużyna mogła osiągnąć więcej, bo ten atak nie był najlepszy. Nie tak po dobrym przyjęciu, ale po negatywnym przyjęciu i po obronie kilka tych piłek było takich, że po prostu trudno było atakować i potem oczywiście ten sam atak był dużo bez głowy, takie klepanie do bloku, nisko, dużo kiwań – to mi się nie podobało. Ale no niestety, w trakcie sezonu, przy takim programie jaki był było bardzo trudno. Sam sobie dałem pytanie – czy mogłem zaryzykować i próbować to zmienić – ale chyba jakby było to jeszcze raz można powtórzyć, taką sytuację, to też bym zdecydował się na to „nie”, bo w trakcie sezonu jest to bardzo trudne i wiem, że ta drużyna reagowałaby bardzo źle na to. 

O czasie poświęconym na pracy nad defensywą:

– Zdecydowanie, ja wierzę w to i wszędzie jest to tak, jest to w piłce nożnej, w hokeju – duże mecze wygrywa obrona. A tak to jest, kto jest w stanie obronić atak przeciwnika i wyprowadzić z tego kontratak i punktować, a ja zawsze mówię, ten kontratak to są punkty dwa, a nie jeden. Dlatego ta obrona dla mnie jest ważna, blok obronny, no i wiedziałem, że mamy fajnie na skrzydłach, gdzie Kasia Zaroślińska i Britt potrafią dobrze blokować, z Klaudią Alagierską pracowałem już wcześniej i wiem, że to jest środkowa, która jeżeli jest jakby na sterowniku jest w stanie to wykonywać. Do tego Aśka Pacak, która ma niesamowite warunki w bloku i naprawdę bardzo często korzystaliśmy w treningach z tego, że jeżeli trenowaliśmy atak, to było bardzo trudno przez nią atakować. Nadja Ninković tak samo, jej doświadczenie, takie to czucie na piłkę, dlatego ten zespół był postawiony dużo więcej defensywnie niż ofensywnie.

O tym co trener może wymyślić po 4 meczach pod rząd z tym samym przeciwnikiem w fazie play-off:

– My graliśmy dwa mecze z nimi, gdzie niesamowicie zagrała atakująca Honorio i Bjelica. To były dwie, które są najważniejsze. Praktycznie reszta – Samara Almeida, środkowe Łukasik, Moskwa – te się nie liczyły do tego wyniku, nawet jak w tym trzecim meczu Łukasik dostała 30 piłek, ale to z wynikiem nic nie zrobiło. Naprawdę, te dwie, Bjelica i Honorio to były kluczowe zawodniczki do zatrzymania w ataku i nad tym pracowaliśmy, bo one nam naprawdę strzelały piłki z każdych – po dobrym przyjęciu, po złym przyjęciu, po kontrataku i powiedzieliśmy, że to jest bez szans, żeby wygrać z nimi jeżeli coś tam nie zmienimy. Skoncentrowaliśmy się na maksa na te dwie zawodniczki i to wystarczyło. Naprawdę, Kaśka Skorupa próbowała robić co mogła, wciągnęła do gry czasami jedną środkową, drugą, ten mecz tutaj u nas – Almeida zdobyła najwięcej punktów. To są takie rzeczy, które są naprawdę jej smaczkiem, ale my zmieniliśmy tylko to, że byliśmy ustawieni na te dwie zawodniczki i byliśmy odważni i zdyscyplinowani w kontrataku. To było najważniejsze, żeby w kontrataku wyprowadzić i zdobywać punkty, bo w tych pierwszych dwóch spotkaniach nawet jak obroniliśmy to oddaliśmy piłkę darmową albo łatwą piłkę i oni z następnego, nie pierwszego ataku, ale drugiego kończyli piłki i nie można wygrać takiego meczu. To było najważniejsze w graniu z Radomką. Doskonale się z nimi znaliśmy, nawet zagraliśmy z nimi 19 setów i 18 graliśmy w tym samym ustawieniu, to znaczy te dziewczyny grały 18 setów na tę samą zawodniczkę – blokowały tą samą zawodniczkę, atakowały przez tą samą zawodniczkę, to znaczy ta praca była naprawdę aż na takie małe detale i konsekwentna do końca. 

Fot. Łukasz Żuchowski