Porażka po fatalnym meczu… Górnik – ŁKS 2:0
Powiedzieć, że spotkanie drugiej i trzeciej drużyny Fortuna 1 Ligi nie zachwyciło, to jak nie powiedzieć nic. Sęk jednak w tym, że to gospodarze zadali dwa celne ciosy więcej, przez co Ełkaesiacy nie wygrali trzeciego kolejnego meczu.
Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowego meczu wiadome było, że nie wystąpi w nim zmagający się z lekkim urazem Samuel Corral. Jego nominalny następca, Łukasz Sekulski, ku zdziwieniu kibiców również nie pojawił się w kadrze meczowej, a za strzelanie goli w ŁKS-ie odpowiedzialny miał być… Tomasz Nawotka, czyli nominalny defensor.
W starciu z Górnikiem Łęczna do wyjściowego składu powrócili również Carlos Moros Gracia oraz Kamil Dankowski, którzy zastąpili pauzujących za kartki Jana Sobocińskiego i Macieja Wolskiego.
Kilka roszad w składzie nie przyniosło jednak przemiany stylu gry prezentowanego przez „Rycerzy Wiosny” – ci wciąż szukali dużej ilości podań, przy zachowaniu jak największego procentu posiadania piłki. Piątkowi rywale Ełkaesiaków rozegrali jednak dość solidne pierwsze minuty. I to zarówno w ofensywie, gdzie górnicy byli w stanie kilkukrotnie zameldować się pod polem karnym Malarza, jak i w defensywie, w której stworzyli monolit nie do przejścia.
Mieszanka wszystkich tych czynników spowodowała, że pierwsze minuty starcia na szczycie Fortuna 1 Ligi nie przyniosły wyraźnej przewagi którejś ze stron. Piłka przez większość wędrowała od jednego pola karnego do drugiego, a częściej można było ją widać w środkowej strefie boiska.
Na pierwszy strzał w meczu przyszło poczekać nam do 10 minuty, kiedy to Sergiej Krykun oddał kąśliwy strzał z prawej strony szesnastki. W uderzeniem bez większych problemów poradził sobie jednak Arkadiusz Malarz.
Uderzenie Krykuna poniekąd pozwoliło spotkaniu się otworzyć. Wreszcie to piłkarze ŁKS-u zaczęli nękać swoich rywali atakami, które w znacznej większości wyprowadzane były lewą flanką. Po jednym z nich Adrian Klimczak zgrał futbolówkę w głąb boiska, gdzie dopadł do niej Pirulo. Strzał Hiszpańskiego pomocnika jednak dość znacznie minął poprzeczkę bramki górników.
Aż do końca pierwszej części gry oba zespoły niejako biły głową w mur. Ataki obu ekip kończyły się najczęściej w okolicach pola karnego rywali, przez co strzałów mieliśmy jak na lekarstwo – zaledwie 4, po 2 na jedną drużynę.
Po wznowieniu gry gospodarze dość szybko mogli wyjść na prowadzenie. Karygodny błąd Macieja Dąbrowskiego pozwolił Bartłomiejowi Kalnikowskiemu wyjść sam na sam z Arkadiuszem Malarzem. Golkiper ŁKS-u wyszedł jednak zwycięsko z tej potyczki.
Raczej trudno powiedzieć, że kolejne minuty drugiej części gry przyniosły więcej, niż całe 45 pierwszej połowy. W dalszym ciągu gra wyglądała miałko, a sam mecz raczej nudził, aniżeli ekscytował. Z całą pewnością nie tego mogliśmy spodziewać się po starciu zespołów z czołówki ligi…
W 64 minucie Arkadiusz Malarz po raz drugi w pierwszej połowie musiał ratować swój zespół przed stratą bramki. Po zamieszaniu w polu karnym ŁKS-u piłka spadła pod nogi Arkadiusza Cierpki, który oddał strzał przy prawym słupku bramki. Kapitan „Rycerzy Wiosny” wyciągnął się co prawda jak struna, jednak nie miał większych problemów ze sparowaniem futbolówki za linie końcową.
W 72 minucie Malarz już nie uchronił ŁKS-u przed stratą bramki. Dobre dośrodkowanie Tomasza Tymosiaka z rzutu wolnego na gola zamienił Tomasz Midzierski. W tej akcji ponownie nie popisał się Maciej Dąbrowski, który odpowiedzialny był za krycie zdobywcy bramki.
Siedem minut później mogło być już 2:0. Na całe szczęście dla Ełkaesiaków piłka po strzale Pawła Wojciechowskiego zatrzymała się na poprzeczce.
Na sześć minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry mecz właściwie się zakończył. Krótko rozegrany rzut rożny pozwolił górnikom dośrodkować piłkę w pole karne, w którym znalazł ją zupełnie niepilnowany Paweł Wojciechowski. Zawodnik gospodarzy zmienił jedynie tor lotu futbolówki, która zatrzepotała w siatce.
Na trzy minuty przed końcem spotkania swojej okazji szukał również Antonio Dominguez. Sprytny strzał hiszpańskiego pomocnika nie zaskoczył jednak Gostomskiego, który pewnie złapał piłkę.
Do zakończenia spotkania żadna z drużyn nie zdołała już znaleźć drogi do bramki rywali. Tym samym piłkarze ŁKS-u w trzecim kolejnym meczu nie odnieśli zwycięstwa. Kto wie, może to przyjdzie już we wtorek w meczu z Miedzią Legnica?
Górnika Łęczna – ŁKS Łódź 2:0 (0:0)
Bramki: Midzierski 72′, Wojciechowski 84′
Górnik Łęczna: Gostomski – Sasin, Midzierski, Baranowski, Leandro (k) – Tymosik, Cierpka, Struski (90+1′ Goliński), Kalinkowski (71′ Wojciechowski), Krykun – Śpiączka
ŁKS Łódź: Malarz (k) – Dankowski, Moros, Dąbrowski, Klimczak – Rozwandowicz (69′ Tosik), Dominguez, Sajdak (54′ Gryszkiewicz) – Pirulo, Trąbka (69′ Srnic), Nawotka
fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport