Fortuna 1. LigaPiłka Nożna

Podsumowanie 4. kolejki PKO BP Ekstraklasy

Czwarta odsłona obecnego sezonu PKO BP Ekstraklasy była dla kibiców nie lada gratką. W każdym meczu padł co najmniej jeden gol. Nie zabrakło również nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Gospodarze wygrywali czterokrotnie, padł jeden remis i goście dwa razy wyszli zwycięsko z tych konfrontacji.

09.08.2019 – 20:30

Lech Poznań – Śląsk Wrocław 1:3

Bramki: Jevtić 14’ – Pich 6’, Broź 16’, 26’.

Już na sam początek kolejki przypadła nam do podziwiania prawdziwa uczta piłkarska. Śląsk Wrocław po rewolucji trenera Lavicki wrócił na właściwe tory i od początku tego sezonu zaskakuje swoją grą. Potwierdzać to może pozycja lidera, na którą zespół z dolnego śląska wskoczył po piątkowym meczu. Sam mecz wyglądał tak jak wiele innych w tej lidze. Mocna pierwsza połowa, w której padły wszystkie gole, oraz słabsza druga, w której nie działo się praktycznie nic. Na wyróżnienie po tym meczu zasługuje na pewno Łukasz Broź, który dwoma świetnymi strzałami pokonał dwukrotnie bramkarza „Kolejorza”.

10.08.2019 – 15:00

Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 1:0

Bramki: Triantafyllopoulos 55’.

Gdzie atak nie może, tam obronę pośle. Tak w dużym skrócie można podsumować to spotkanie. Pogoń przez długi czas męczyła się w starciu z krakowską Wisłą. Rewelacja obecnego sezonu nie była w stanie strzelić gola zespołowi spod Wawelu, aż do początku drugiej części spotkania, kiedy to Pogoń wykonywała rzut rożny. Świetna centra Nunesa znalazła drogę do głowy greckiego obrońcy „Portowców”, który bez wahania wykorzystał swoją okazję. Po tym golu mecz delikatnie się otworzył. Żaden z zespołów nie był jednak w stanie wykorzystać swojej sytuacji, przez co wynik do końca meczu pozostał niezmienny.

10.08.2019 – 17:30

Zagłębie Lubin – Arka Gdynia 2:0

Bramki: Zivec 3’, Szysz 65’.

Arkowcy napędzeni pierwszym punktem w sezonie chcieli wyrwać kolejne „oczka” z rąk „Miedziowych”. Zespół z Pomorza już na samym początku meczu sprowadził na ziemię Sasa Zivec, który z zimną krwią wykorzystał sytuację „sam na sam” z bramkarzem Arki. Po otwarciu wyniku Zagłębie nawet nie pomyślało o zatrzymaniu się. Ciągłe parcie na bramkę gości w pierwszej połowie nie przyniosło już żadnych korzyści, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Po lekko ponad godzinie gry koronkowa akcja Filip Starzyńskiego oraz Patryka Szysza, młody zawodnik „Miedziowych” podwyższył prowadzenie swojej drużyny.

10.08.2019 – 20:00

Górnik Zabrze – Raków Częstochowa 1:0

Bramki: Sapała (s) 63’.

Od samego początku spotkania wydawało się, że na boisko wybiegły dwie równie mocne jedenastki. Piłka raz po raz zmieniała właściciela, a groźnie było pod jednym, jak i drugim polem karnym. Radosna wymiana piłek przyniosłaby nam pierwszy remis tego weekendu, gdyby nie feralna dla Rakowa 63 minuta. Próba dośrodkowania w wykonaniu Erika Janzy niefortunnie trafiła na nogę Igory Sapały, który skierował piłkę do własnej siatki zdobywając przy tym jedynego gola w meczu.

11.08.2019 – 15:00

ŁKS Łódź – Piast Gliwice 0:1

Bramki: Bogusz (s) 77’.

Mecz, o którym nie trzeba się za bardzo rozpisywać. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Zwłaszcza w meczu z mistrzem Polski. Niewykorzystany karny oraz bramka samobójcza Bogusza pozwoliły odnieść Piastowi pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Dla ŁKS-u był to już 14. ekstraklasowy mecz na własnym boisku, w którym nie udało się odnieść zwycięstwa.

11.08.2019 – 17:30

Cracovia – Korona Kielce 1:0

Bramki: Hanca 35’.

Już na początku spotkania zawodnicy Korony mogli cieszyć się z prowadzenia. Wato Arweladze skierował piłkę do bramki Sokoła, ale po konsultacji z wozem VAR sędzia nie uznał tej bramki. Jak się okazało Gruzin przy tym trafieniu znajdował się na pozycji spalonej. Z pierwszego, a zarazem jedynego, trafienia w meczu mogli cieszyć się zawodnicy Cracovii. Dokładniej rzecz ujmując Sergiu Hanca. Ala Rumuna była to bramka w trzecim kolejnym meczu.

12.08.2019 – 18:00

Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 1:1

Bramki: Sobiech 25’ – Mudrinski 74’

Mecz, który mógłby potoczyć się inaczej, gdyby nie interwencja VARu. Lechia otworzyła wynik spotkania po golu z główki Artura Sobiecha. Już w pierwszej połowie spotkania Jagiellonia doprowadziła do wyrównania, ale jak się okazało zdobywca gola znajdował się na pozycji spalonej. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Dobry nos trenera Mamrota do zmian zaowocował golem wyrównującym zawodnika, który wszedł na boisko zaledwie czternaście minut wcześniej.