Pierwszy sparing na minus. ŁKS – Radnički Nisz 0:1

Po dość bezbarwnym i momentami jednostronnym meczu, piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego przegrali pierwszy sparing tej zimy. Decydująca okazała się bramka strzelona w pierwszej minucie drugiej połowy.

Sztab szkoleniowy Łódzkiego Klubu Sportowego nie zamierzał próżnować podczas czwartkowego sparingu i już od pierwszych minut na boisku mógł oglądać komplet zimowych wzmocnień. Pozostała część kadry meczowej przez drobne urazy była dość okrojona. Na ławce rezerwowych zabrakło m.in. Łukasza Sekulskiego, Samu Corrala czy Michała Trąbki.

Pierwsze dziesięć minut meczu można nazwać nieco sennymi, ale i spokojnymi. Piłkarze obu ekip potrafili podejść w okolice pola karnego rywali, jednak strzałów z tego było jak na lekarstwo. Pierwsze uderzenie w okolice bramki należało do Serbów, choć piłka poszybowała po nim wysoko ponad głową Arkadiusza Malarza.

Kolejne minuty nie przyniosły zmiany obrazu gry. Ta toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, w której przewagę próbowali budować Ełkaesiacy. Serbowie natomiast po raz kolejny spróbowali postraszyć kapitana ŁKS-u, jednak strzał po rzucie rożnym nie okazał się żadnym zaskoczeniem.

Aż do zakończenia pierwszej połowy gra była, można rzec, nudna. Piłka orbitowała cały czas w okolicach linii środkowej, a jedyne szanse na bramki wynikały ze stałych fragmentów gry. W tych nieco lepiej radzili sobie Serbowie, którzy kilka razy bili na bramkę ŁKS-u.

Dużo więcej działa się z kolei tuż po wznowieniu gry. Prosty błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Dawid Arndt, który brutalnie wykorzystali Serbowie. Prostym i celnym strzałem z okolic 10 metra napastnik Radnickiego wpakował piłkę do siatki ŁKS-u.

Po wyjściu na prowadzenie grę zaczęli kontrolować zawodnicy z Niszu. To właśnie biało-czerwoni dłużej utrzymywali się przy piłce, składniej konstruowali akcje i częściej można ich było zobaczyć w okolicach pola karnego ŁKS-u.

Łodzianie nie pozostawali jednak dłużni i również szukali swoich okazji na strzał, choć trzeba przyznać, że mieli trudności z wyjściem poza własną połowę. Pierwszą groźniejszą eskapadę w okolice pola karnego rywali dośrodkowaniem mógł zakończyć Jowin Radziński, jednak występujący jako pomocnik młodzieżowiec został zatrzymany przez obrońców.

Dopiero po trzydziestu minutach gry i przeważającą klepką w trójkącie bramkarz-stoperzy, do głosu zaczęli dochodzić Ełkaesiacy. Gra nieco bardziej się wyrównała, Serbowie nieco się cofnęli i z nadarzających się okazji zaczęli korzystać młodzi, szybcy skrzydłowi ŁKS-u – KelechukwuPiotr Gryszkiewicz. Po jednej akcji tej dwójki i niezrozumiałym zachowaniu bramkarza rywali, „Rycerze Wiosny” bili rzut rożny. Ten nie przyniósł jednak większego zagrożenia.

Do zakończenia spotkania działy się jeszcze dwie warte odnotowania sytuacje. Pierwszą z nich był uraz sędziego, który w 85 minucie spowodował chwilową przerwę w grze, z kolei drugą była koronkowa akcja Ełkaesiaków, którą na bramkę mógł zamienić Kelechukwu. Nigeryjczykowi zabrakło jednak kilku centymetrów, żeby wyrównać stan rywalizacji.

Już za dwa dni „Rycerze Wiosny” staną przed szansą na rehabilitację za porażkę z Radnickim. W sobotę zmierzą się z FK Indjija, a więc kolejnym serbskim klubem.

ŁKS Łódź – FK Radnički Nisz 0:1 (0:0)
Bramka: 46′ Djurickovic

ŁKS Łódź (1 połowa): Malarz – Wolski, Sobociński, Dąbrowski, Marciniak – Tosik, Dominguez, Ryggard – Pirulo, Janczukowicz, Kelechukwu

ŁKS Łódź (2 połowa): Arndt – Dankowski, Celea, Marciniak, Klimczak – Rozwandowicz, Srnic, Gryszkiewicz – Wolski, Radziński, Kelechukwu

FK Radnički Nisz: Borivoje Ristic – Ognjen Bjelicic, Zarko Markovic, Petar Cirkovic, Nenad Sljivic, Aleksandar Kovacevic, Todor Petrovic, Petar Djurickovic, Nenad Gavric, Petar Ristic, Mladen Kovacevic