Marcin Pogorzała: Ja tę porażkę biorę na siebie

Po przegranym meczu otwarcia stadionu Władysława Króla trener łódzkiego klubu sportowego odpowiedział m.in. na pytania, dlaczego drużyna tak fatalnie wyglądało w końcówce oraz jakie uczucie towarzyszyło grając przy 18 tysiącach wspierających kibiców.

O tym co zrobić aby nie wylecieć ze strefy barażowej:

– Ja powiedziałem drużynie w szatni pamiętając swój ostatni tak istotny mecz z Łęczna tutaj i wtedy bardzo ubolewałem nad tym, że nie mamy następnego spotkania, że nie możemy na to zareagować. Dzisiaj to jest jedyne wyjście. Dzisiaj możemy przeżywać, być załamani, jutro musimy przyjść tutaj, pozbierać się i jechać do Gdyni, podrażnieni tą porażką i z chęcią udowodnienia sobie samym przede wszystkim i też wszystkim, którzy nas tutaj wspierali i robili wszystko, żeby nam pomóc, że damy radę, że podniesiemy się z tego i to jest jedyne rozwiązanie co możemy zrobić, aby odbudować ten mental, bo on będzie kluczowy w tej końcówce gdzie sytuacja w tabeli jest taka, że sami sobie stworzyliśmy taką sytuację, że będziemy grali już z nożem na gardle do ostatniej kolejki. Mam nadzieję, że jednak sobie z tym poradzimy.

Czy piłkarzę są w stanie grąć grać z tak ogromną presją:

– Zawsze jak się przegrywa mecz to znaczy, że coś nie zafunkcjonowało tak jak należy. Czy to były kwestie praktyczne? Ja dzisiaj też muszę się uderzyć w piersi, jeżeli chodzi o zarządzanie tym meczem i chociażby zmiany. Ja tę porażkę biorę na siebie i to w dużej mierze. Jest to moja wina, że ten mecz tak się potoczył. Najbliższe spotkania nie są wymarzone, aczkolwiek z drugiej strony, jeżeli odbudować ten mental to gdzie jak nie w takich meczach, jakie nas czekają. Dla mnie to jest całe życie i nie chcę mówić jak ja się czuję, natomiast w różnych dużo straszniejszych momentach mimo młodego wieku musiałam się podnosić. Dzisiaj dostaliśmy kolejny cios, ale po nim również wstaniemy.

O grze przy 18 tyś. Wspierających kibicach:

– fantastyczne uczucie, ale dzisiaj cóż, mogę tylko tych kibiców wszystkich, którzy to święto tutaj organizowali i tworzyli mogę tylko przeprosić. Nie można takiego meczu przegrać, jestem załamany, nie będę tego ukrywał. Dla mnie też to było coś więcej niż mecz. Wydaje mi się, że zrobiliśmy dość dużo i niestety jesteśmy taką drużyną na ten moment, że jeżeli nie wykorzystujemy dziś pierwszej, drugiej sytuacji, nie strzelamy gola, to gdzieś ta energia ucieka, a szczególnie dzisiaj to było widoczne, że bardzo uważam chłopakom zależało od pierwszej minuty żeby ten mecz dobrze rozpocząć, żeby dobrze w niego wejść. Ta pierwsza połowa wyglądała uważam w miarę korzystnie, ale jeżeli nie przekładamy tego na gola to niestety, ale później czegoś już brakuje i pojawia się jakaś nerwowość, która się skończyła tym co widzieliśmy czyli stratą bramki.

O fatalnych 20 minutach ostatnich tego meczu:

– To był drugi mecz po Resovii, gdzie uważam, iż ta końcówka nie była taka, że ŁKS dążył do zwycięstwa tylko wyglądał, jak wszyscy widzieliśmy. Uważam, że jest to związane, z tym że pierwsza połowa, tą grą jaką taką prezentujemy jest wymagająca. To jest intensywna gra inaczej się gra cofając się, czekając na przeciwnika, bardziej przesuwając blisko siebie w obronie niż próbując zdominować. Ta gra, jeżeli przynosi efekt to automatycznie tej energii jest więcej, a jeżeli z kolejną minutą wychodzi coraz mniej to oczywiście, ja chciałbym i będziemy dążyć do tego, żeby ten zespół mimo tych chwilowych niepowodzeń w trakcie meczu potrafił przez 90 minut dążyć do zwycięstwa. Powiedziałem to wiele razy natomiast potrzebuję wtedy takiego kopa energetycznego w postaci właśnie zdobytej bramki czy jakiejś 1,2 kolejnych dobrych akcji. Jeżeli tyle razy wchodzimy w pole karne i z tego niewiele wynika to tej energii zaczyna brakować i tak ta końcówka wyglądała.

O braku decyzyjności strzału w dogodnych sytuacjach:

– Rozwiązań jest wiele. W pierwszej połowie Pirulo był w takiej sytuacji i od boku decydował się na uderzenie. Na pewno jest to problem, mogę powiedzieć, że te akcje w różnych sektorach i próba budowania w taki sposób ataków to było coś co planowaliśmy. Bardzo wiele razy udało nam się w pole karne w taki sposób wejść. Na koniec w polu karnym to jest chłodna głowa zawodnika, jeżeli ma stuprocentową opcję celnego podania to powinienem wykonać, a jeżeli nie to zdecydować się na uderzenie. Będziemy szukać przyczyny, dlaczego tych sytuacji nie zakończyła się golem.

O rozmowie Dyrektora Sportowego z zespołem:

– To, co w szatni to zostaje w szatni. Nigdy nie padło tam nic takiego co warto byłoby wyciągać, czy powiedzieć. Wszyscy wiemy jak każdy kto tutaj jest, czy wspiera ten klub się czuje. Ja powiedziałem bardzo podobne słowa, które tutaj padły z mojej strony na konferencji, a co w szatni i niewiele tak naprawdę się różniło.

O tym czy cała otoczka związana ze spotkanie nie sparaliżowała piłkarzy ŁKS-u:

Nie, raczej bym tak tego nie odbierał. W tygodniu rozmawialiśmy z drużyną, i w sztabie o tego typu wydarzeniach. W ostatnim czasie, chociażby o meczu Lecha na stulecie i ich święto czy w tamtym sezonie jak graliśmy z Miedzią, która też miała wydarzenie jubileuszowe. Zwracaliśmy na to uwagę jak ważny jest dziś początek meczu, jak sobie z tym poradzić, jeżeli w niego dobrze wejdziemy, jak zareagować, jeżeli to wejście w ten mecz nie będzie optymalne. Dzisiaj wydaje mi się, że akurat, jeżeli chodzi o wejście w mecz, o taką gotowość chęć zdobycia bramki, czy budowania akcji w taki sposób, w jaki chcieliśmy to dzisiaj tego od początku meczu nam nie brakowało. Większy problem jest w końcówce tego meczu gdzie niepowodzenia, jakie nam się przytrafiły od początku, czyli słupek czy bramka nieuznana. Teoretycznie czujesz się się dobrze wygląda to pozytywnie, a niewiele z tego jest. Grając w taki sposób ta energia wtedy ulatuje niestety szybciej i o tym się przekonaliśmy w końcówce. Nie wydaje mi się, żeby to był metal, lecz bardziej problem z tą końcówką i oczywiście nerwowość była i to można w jakiś sposób połączyć, bo naprawdę czuliśmy jak ważny jest to mecz dla wszystkich tutaj, ale cóż nie podołaliśmy.

O tym czy nie potrzebna jest większa stabilność w zespole ŁKS-u:

W ostatnich trzech spotkaniach, nie zmieniliśmy składu. Dzisiaj była jedna zmiana, więc jeżeli chodzi o skład wyjściowy, to uważam, że właśnie była to z naszej strony próba złapania stabilności, próba utrzymania przez jakiś dłuższy okres tego samego ustawienia wyjściowego, natomiast jeżeli chodzi o wejścia z ławki to w zależności od tego, w jakich meczach czego potrzebujemy na takie na takie personalne wybory się decydujemy. Dzisiaj akurat uważam, że Javi dał stosunkowo dobrą zmianę więc to też jest nasza rola że jeżeli zawodnik nie wchodzi w meczu to dalej taki sposób go prowadzić żeby w momencie kiedy będziemy go potrzebować był w odpowiedniej dyspozycji. Dużo mam jakby myśli na temat tego, jak można było poprowadzić ten mecz z ławki. Na ten moment uważam, że tutaj na pewno popełniliśmy błędy, ale raczej bym się doszukiwał, że zostały one dzisiaj popełnione, a nie we wcześniejszych meczach.

Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport