Fortuna 1. LigaPiłka NożnaWypowiedzi

Adam Marciniak: Każdy dzień w ŁKS-ie to dla mnie święto

Po nieco ponad 12 latach nieobecności na stadion przy al. Unii Lubelskiej 2 wraca Adam Marciniak. W pierwszej rozmowie z klubową telewizją wychowanek ŁKS-u nie krył, że powrót do Łodzi jest spełnieniem jego młodzieńczych marzeń.

Powrót oznacza dla mnie wszystko:
– Powrót do Łódzkiego Klubu Sportowego oznacza dla mnie tak naprawdę wszystko. Ciężko opisać emocje, które mi towarzyszą, bo to jest, po raz kolejny, spełnienie marzeń, wypełnienie jakichś młodzieńczych już postanowień o powrocie, domknięcie pewnego koła jeżeli chodzi o moją karierę.

ŁKS był naszym rodzinnym klubem:
– Moja przygoda z ŁKS-em zaczęła się tak, jak pewnie większości, czy tak na prawdę, wszystkich chłopaków młodych, których kochali grać w piłkę na podwórku. Kiedy zapragnąłem zapisać się do klubu piłkarskiego, to pomimo tego, że moi rodzice mieszkali na Widzewie, to naturalnym było, że naszym rodzinnym klubem, z racji tego, że i ciocia i wujek byli przez długie lata sportowcami sekcji lekkoatletycznej ŁKS-u, było to, że ojciec podjął decyzję, że jedziemy na ŁKS. No i to się później wszystko tak potoczyło.

Nie mam dużo pamiątek z ŁKS-u:
– Tych pamiątek z pierwszego okresu, kiedy debiutowałem w ŁKS-ie nie jest tak wiele, bo nie myślałem wtedy, że tak szybko opuszczę ŁKS i te pierwsze koszulki, jakieś dresy, proporczyki raczej rozdawałem znajomym będąc pewnym, że z biegiem lat tego wszystkiego będzie tak dużo. Tak naprawdę zostały mi tylko dwie koszulki – jedna meczowa i druga taka retro na stulecie klubu, w której zagraliśmy przeciwko Lechowi Poznań.

Nie mobilizowałem się na ŁKS:
– W meczach, które rozgrywałem przeciwko ŁKS-owi nie mobilizowałem się jakoś specjalnie. Zawsze raczej był ten sentyment i takie emocje związane z powrotem, miejscem, gdzie się wychowałem. Natomiast sam mecz, od momentu kiedy gwizdał sędzia rozpoczęcie spotkania, to sam mecz traktowałem jako normalne spotkanie.

Z obecnego ŁKS-u znam kilku zawodników:
– Z obecnej drużyny ŁKS-u najlepiej znam się z Adrianem Klimczakiem, z tego względu, że razem byliśmy piłkarzami Arki Gdynia. Adrian był wtedy młodym chłopakiem, który dopiero pukał do tej seniorskiej piłki. Aczkolwiek czy z Arkiem Malarzem, czy Maćkiem Dąbrowskim czy z „Tosiem”, z racji tego, że są to też starzy wyjadacze ligowi to też się znamy.

Każdy dzień w ŁKS-ie to dla mnie święto:
– Kibicom Łódzkiego Klubu Sportowego chciałbym powiedzieć, obiecać tak naprawdę, że na pewno dam z siebie wszystko i każdy dzień, każdy trening, każdy mecz i każda tak naprawdę chwila w tym klubie to jest dla mnie święto i chyba akurat kibicom nie muszę tego tłumaczyć co to oznacza.