Relacja z wyjazdu do Wejherowa
Na inaugurację sezonu 2. ligi piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego zremisowali z Gryfem Wejherowo 1:1. W ślad za piłkarzami na wyjazd ruszyło ponad 300 fanatyków ŁKS-u, którzy mecz oglądali zza płotu.
19.08.2017 r. GRYF WEJHEROWO-ŁKS ŁÓDŹ
Po trzech sezonach jeżdżenia po trzecioligowych stadionach przyszedł czas na 2 ligę. Co prawda w zeszłym sezonie mogliśmy już posmakować dalszych wypraw, głównie w warmińsko-mazurskie rejony, ale poruszaliśmy się głównie w kierunku północno-wschodnim, a 2 liga to już podróżowanie po całej Polsce, do tego większość to ciekawe wyjazdy do miejsc z działającymi prężnie mniejszymi bądź większymi ekipami. Dopiero w 4 kolejce przyszedł czas na pierwszy w tym sezonie wyjazd. Na początek jeden z dalszych, czyli Wejherowo będące fan-clubem Arki, ale również kibice działający na meczach miejscowego Gryfa. Ogólnie sektor gości tam jest niewielki, ale udało nam się dzięki pomocy kibiców Gryfa/Arki załatwić dla nas pulę 400 wejściówek. Można więc było rozpocząć zapisy na ten wyjazd, które odbyły się podczas domowego meczu z Kluczborkiem oraz w tygodniu poprzedzającym wyjazd.
Zbiórka w sobotni poranek tradycyjnie na ŁKS-ie, skąd po jakimś czasie ruszyliśmy w drogę. Ta, mimo że długa, przebiegła spokojnie. Zrobiliśmy jeden dłuższy postój, gdzie złapaliśmy się z naszymi Braćmi z Zawiszy. Tam też dostaliśmy „towarzystwo” milicyjnego helikoptera. Później już za bramkami przed Gdańskiem wąsy wszystkie auta z kibicami kierowały na bok robiąc przy tym swoimi działaniami dodatkowo korek na trasie. Po kilku minutach ruszyliśmy w dalszą drogę. Część osób odbiła jeszcze do Gdyni na jedną z plaż, zaś reszta pojechała już bezpośrednio do Wejherowa. Na miejscu auta były kierowane na jakiś leśny parking. Tam wąsy urządziły wszystkim wjeżdżającym spisywanie. Oczekiwanie na resztę, dojechało też trochę osób, które wyjazd połączyły z wypadem nad morze. Kiedy już wszyscy dojechali na parking, ruszyliśmy w stronę stadionu. Podejście było ciekawe. Kilkusetmetrowy marsz pod górę drogą przez las. Kiedy dotarliśmy pod stadion, mecz już trwał 10 minut. Dowiedzieliśmy się, że jednak wpuszczą tylko 76 osób. Psy wymyśliły sobie mecz podwyższonego ryzyka, zaczęły straszyć miejscowy klub karami jeśli wpuszczą więcej osób, więc Gryf pod naciskiem psiarni zmienił swoją decyzję odnośnie liczby biletów przeznaczonych dla nas. Próby negocjacji były nieudane, więc wiadomo że wchodzimy wszyscy albo nikt i zostaliśmy pod stadionem. Stamtąd widok na murawę był słaby. Widoczna tylko jedna bramka na którą akurat w 1 połowie atakowali gospodarze. Słychać było jedynie doping miejscowych, którzy cisnęli psom, którzy stali za tym, że nas nie wpuścili. My ograniczyliśmy się do kilku standardowych okrzyków, zaś w przerwie meczu zapadła decyzja, że zawijamy się w drogę powrotną. Marsz powrotny, tym razem w dół do naszych aut. Tam wąsy stwierdziły, że wypuszczą nas dopiero jak skończy się mecz. Na szczęście po kilkunastu minutach poszły po rozum do głowy i zaczęliśmy stamtąd wyjeżdżać. Część osób postanowiła jeszcze zostać nad morzem, a reszta powroty miała spokojne i bez przygód.
Pierwszy wyjazd w 2 lidze za nami. Ilu nas było w Wejherowie? Na pewno nie mniej niż 300 osób i taką liczbę przyjmujemy jako oficjalną. Do tego wspomogło nas około 8 dyszek naszych Braci z Zawiszy, którym dziękujemy za wsparcie. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni taki wyjazd, gdzie nie zostaliśmy wpuszczeni.