Kibice

Relacja z wyjazdu do Stalowej Woli

Tydzień po wyjeździe do Wejherowa, piłkarze ŁKS-u ruszyli na mecz wyjazdowy do Stalowej Woli. Na spotkaniu zameldowało się 258 fanatyków.

26.08.2017 r. STAL STALOWA WOLA-ŁKS ŁÓDŹ

Tydzień po inauguracji wyjazdowego sezonu w Wejherowie, przyszedł czas na wyjazd do Stalowej Woli. Ostatnia nasza wizyta tam miała miejsce 8 lat temu. Kiedyś mieliśmy z nimi zgodę, ale ogólnie potem bez większych ciśnień. Jednak ostatnie „ruchy kadrowe” fanów ze Stalowej Woli i ciche przybliżanie się do pewnej „koalicji” sprawiają, że spodziewać się można było, że na meczu obie ekipy nie skupią się tylko i wyłącznie na dopingowaniu swoich piłkarzy.

Dostaliśmy 258 biletów, zapisy na wyjazd odbywały się podczas środowego meczu z Błękitnymi Stargard oraz dzień później.

Zbiórka w sobotni poranek tradycyjnie na ŁKS-ie skąd bez żadnych przeszkód ze strony tych co zawsze (którzy zresztą pojawili się dopiero jak wyjeżdżaliśmy) ruszyliśmy w sile 5 autokarów. Droga do Stalowej Woli przebiegła na dwóch krótszych i jednym dłuższym postoju. Pogoda po drodze nie nastrajała optymistycznie, na szczęście kilkanaście kilometrów przed Stalową Wolą zaczęła się poprawiać. Na ulicy prowadzącej do stadionu spontaniczny wyjazd z autokarów w pobliski lasek. Po wyjściu z niego znaleźliśmy się na boisku bocznym, skąd była szansa dostania się na sektory gospodarzy. Widząc jednak, że tam było zaledwie kilka osób, brak też poruszenia pod kasami gospodarzy, do których i tak był jeszcze spory kawałek do obiegnięcia (do meczu było jeszcze 40 minut), zbiegła się ochrona, lekkie spięcie z nimi, dobiegły wąsy, więc skierowaliśmy się pod wejście na sektor gości.

Wchodzenie na stadion ze sprawdzaniem z listy, co prawda w miarę sprawnie, ale nie został wpuszczony bęben, z czym spotkaliśmy się chyba pierwszy raz. Wraz z pierwszym gwizdkiem wszyscy zameldowaliśmy się na sektorze. Powiesiliśmy 2 flagi. Z przodu sektora „Uliczni Wojownicy”, zaś z boku „ŁKS Łódź”. Tak jak na początku było wspomniane, spodziewać się można było, że nie będzie skupienia się tylko i wyłącznie na dopingu dla swoich drużyn. Zresztą na murze przy sektorze gości można było zauważyć świeży napis anty ŁKS. Tak więc na meczu odbyła się spora obustronna bluzgoteka z mniej lub bardziej wyszukanymi wrzutami. Prócz tego oczywiście wspieraliśmy naszych piłkarzy, którzy nie potrafili udokumentować swojej przewagi na boisku tracąc do tego w 2 połowie bramkę. Na szczęście udało się pod koniec meczu wyrównać dzięki czemu nadal jesteśmy jedną z niepokonanych drużyn w tej lidze. Mimo niedosytu po meczu podziękowaliśmy piłkarzom, którzy podeszli pod nasz sektor, za walkę.

Niedługo potem wyszliśmy z sektora i udaliśmy się do zaparkowanych pod samym wejściem naszych autokarów. Po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną. Ta przebiegała w wesołych nastrojach, dyskusjom na różne tematy w każdym z autokarów nie było końca. Wszak ŁKS-iacka integracja-to co jest najważniejsze wśród naszych wspólnych biało-czerwono-białych wypraw. Z racji, że było też trochę osób doskonale pamiętających jak jeździło się do Stalowej Woli (i w ogóle w tamte rejony) w latach 90-tych. A wyjeżdżało się dzień przed meczem wieczorem o 22-ej „Zagórzem” (czyli pociągiem jadącym docelowo do miejscowości znajdującej się w Bieszczadach), 6 rano po jednaj lub dwóch przesiadkach meldowaliśmy się w zaprzyjaźnionym wówczas Mielcu, skąd mieliśmy bazę wypadową (jeśli oczywiście nie graliśmy w tym mieście) do Stalowej Woli, czy Tarnobrzegu (gdzie w tej rundzie również nam przypadnie jechać). Po meczu koczowanie 4-5 godzin na dworcu w Sandomierzu (potocznie nazywane przez nas „Sandomingo”) lub Stalowa Wola-Rozwadów, skąd przez 1-wszą wracaliśmy również „Zagórzem” i o 6-tej kończyliśmy wyjazd na Kaliskim. No chyba, że po drodze trafiały się sceny z kanarami i przymusowe wysiadki, to wtedy później. Spędzało się dwie noce w pociągu. Kogo by teraz było stać na takie poświęcenie? I w ogóle po co to piszę skoro mamy rok 2017? Ano po to, że teraz jest łatwiej, transport podstawiony pod nos, a sporo osób i tak ma wyjebane w wyjazdy. I to głównie tych, co zdążyły już trochę pojeździć w ostatnich latach. Fakt, że od początku tego roku jeździmy solidnie. Ale „solidnie’ wcale nie oznacza super, bo z naszym potencjałem nasze eskapady powinny być dużo liczniejsze. Jak już wspomniane, cieszy powrót wielu Dobrych Chłopaków pamiętających doskonale lata 90-te, martwi natomiast nijakie podejście do tego aspektu kibicowania wielu osób, których kariery wyjazdowe rozpoczęły się w późniejszym czasie. Kibicowanie to nie siedzenie przed monitorem i lajkowanie wyjazdowego zdjęcia na fejsbuku, ale podróż za Łódzkim Klubem Sportowym w realu. Jeździć trzeba przy każdej okazji a nie tylko „uaktywniać się” na przykład przed derbami, bo „jak pojadę na kilka wyjazdów to załapię się na bilet na derby”. Tak więc szacunek dla tych co jeżdżą bez względu na okoliczności i propozycja dla innych by się w końcu odmulili.

Wyjazd do Stalowej Woli zakończyliśmy około godziny 23-ej, tam gdzie go zaczęliśmy, skąd rozjechaliśmy się na swoje rewiry. Nasza liczba tego dnia to 255 osób+3 tyskich, którym dziękujemy za wsparcie na tym wyjeździe. Czyli wykorzystaliśmy komplet biletów.