„Z kart historii: ŁKS Łódź – Lech Poznań 1:0 (29.09.1990 r.)”
29 lat temu do Łodzi przyjechał Lech Poznań, ówczesny mistrz Polski i uczestnik eliminacji do Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (dzisiejsza Liga Mistrzów UEFA). Na stadionie przy al. Unii, w drużynie Kolejorza zagrał… Kazimierz Moskal, czyli teraźniejszy trener Łódzkiego Klubu Sportowego, a wówczas piłkarz Lecha Poznań (1990-1994).
W sezonie 1990/1991 poznaniacy występowali w eliminacjach do europejskich pucharów, ich przeciwnikiem był wówczas Panathinaikos Ateny. Drużynie z wielkopolski udało się pokonać w dwumeczu bardzo groźnego rywala, jakim był mistrz Grecji (zwycięstwa 3:0 w Poznaniu i 2:1 w Atenach). W kolejnej rundzie to jednak polska drużyna musiała uznać wyższość rywala – Olympique Marsylia (zwycięstwo 3:2 w Poznaniu i porażka 1:6 w Marsylii).
Łodzianie w tym okresie zajmowali miejsca w środkowej tabeli (1989/1990 – 8 miejsce, 1990/1991 – 11 miejsce). Zwycięstwo ŁKS-u w 1990 roku nad ówczesnym mistrzem Polski było zasłużone, lokalna prasa pisała, że piłkarze grali ambitnie i nareszcie gra łodzian mogła się podobać, a samo spotkanie stało na dobrym poziomie i było bardzo ciekawe. ŁKS po zwycięstwie nad Lechem znajdował się na ósmej pozycji, natomiast poznaniacy byli o cztery lokaty niżej.
29 września 1990 roku, 10. kolejka sezonu, na stadion Łódzkiego Klubu Sportowego przyjechał mistrz Polski – Lech Poznań. Ełkaesiacy nie mogli lepiej zacząć tego spotkania, już w 2 minucie łodzianie strzelili gola. Sławomir Różycki (bardzo chwalony w tym spotkaniu) popisał się świetnym rajdem, po którym podał piłkę do Juliusza Kruszankina, a ten bardzo mocnym uderzeniem pokonał bramkarza gości. Na stadionie zapanowała ogromna radość łódzkich kibiców, a poznaniacy byli w szoku.
2 minuty później mogło być już 2:0, ŁKS znakomicie rozpoczął ten mecz i bez żadnych kompleksów postawił się mistrzowi. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha – Kazimierzem Sidorczukiem, znalazł się Tomasz Wieszczycki, ale jego uderzenie przeleciało obok bramki. „Wieszczu” w 28 minucie mógł się zrehabilitować za ostatnią akcję, ale i tym razem zabrakło szczęścia, jego uderzenie z głowy przeleciało minimalnie obok słupka, to powinien być gol.
W drużynie gości również mieliśmy zawodnika, który zmarnował kilka sytuacji, a był nim Bogusław Pachelski. Napastnik Kolejorza dwukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z Andrzejem Woźniakiem, a w jednej akcji nie trafił w światło bramki.
W drugiej części gry gościom udało się znaleźć drogę do bramki ŁKS-u, Michał Gębura już cieszył się z gola, ale sędzia nie uznał tego trafienia, ponieważ zawodnik Lecha faulował w walce o piłkę. Łodzianie grali bardzo mądrze i skutecznie bronili się przed atakami Kolejorza i dzięki temu to ŁKS schodził z placu gry jako zwycięzca. Łódzcy kibice żałowali tylko, że z boiska tak szybko musiał zejść Stanisław Terlecki, który był bardzo licznie faulowany i doznał kontuzji (naderwanie mięśnia dwugłowego).
Leszek Jezierski, trener ŁKS-u po spotkaniu powiedział – „Przełamaliśmy wreszcie kompleks własnego boiska. I to jest najważniejsze. Mecz miał oczywiście swoją dramaturgię i co tu dużo ukrywać stał naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Szkoda, że musiał zejść z boiska Terlecki. W jakimś tam stopniu pokrzyżowało nam to plany prowadzenia gry. Mniej swobody miał przez to Wieszczycki. Także on powinien trafić do księgi Guinnessa. Jak można nie wykorzystać takich znakomitych sytuacji podbramkowych?”.
ŁKS Łódź – Lech Poznań 1:0 (1:0)
Bramka: Juliusz Kruszankin 2’.
Skład ŁKS-u: Andrzej Woźniak – Juliusz Kruszankin, Marek Chojnacki, Witold Wenclewski – Sławomir Różycki, Tomasz Cebula, Zdzisław Leszczyński, Tomasz Wieszczycki, Marek Ogrodowicz (Tomasz Lenart 57’) – Adam Grad, Stanisław Terlecki (Krzysztof Stefański 24’).
Trener: Leszek Jezierski.
Opracował: Mateusz Cymerys