Stipe Jurić: Chcemy odwdzięczyć się kibicom za to jak nas wspierali jesienią
Już w sobotę Łódzki Klub Sportowy rozpoczyna wiosenne zmagania w Fortuna 1. Lidze. Ełkaesiacy będą chcieli odkupić winy po słabszej jesieni i powalczyć na boisku o awans do Ekstraklasy. Przed wznowieniem rozgrywek ligowych porozmawialiśmy ze Stipe Juriciem, jednym z piłkarzy którzy zasilili „Rycerzy Wiosny” latem. Zawodnik z Bałkanów opowiedział między innymi o procesie aklimatyzacji w Łodzi, kontuzji, która wyłączyła go na wiele spotkań oraz o swoich atutach jako napastnika, w związku z dużą rywalizacją na tej pozycji.
Dla ŁKS-u grasz od sześciu miesięcy, czy czujesz się już tutaj dobrze?
Kiedy piłkarz przyjeżdża do całkowicie nowego dla niego miejsca, potrzebuje przynajmniej sześciu miesięcy, żeby się zapoznać z klubem, kolegami z drużyny i miastem. Teraz rozmawiając z innymi zawodnikami mówię, że znam już lepiej Łódź i czuję się tu bardzo komfortowo. Wyobrażam sobie, że jeśli uda nam się zagrać świetną rundę wiosenną i wywalczyć awans, jak może to wyglądać. Byłoby nawet jeszcze bardziej perfekcyjnie – lepsza liga, stadiony, więcej kibiców na naszych meczach. Czuję teraz, że możemy dać z siebie więcej i choć czuję się teraz dobrze, to może być jeszcze lepiej.
Zwróciłeś uwagę na czas aklimatyzacji zagranicznych piłkarzy i to jest także coś, co często podkreślał trener. Powiedziałeś, że czujesz się już tutaj dobrze. Czy będziesz teraz w stanie przełożyć – ten spokój i poczucie, że jesteś u siebie – na boisko?
Myślę, że ostatnie pół roku nie było złe, może nie było też bardzo dobre, ale potrzebowałem trochę czasu, aby dobrze zapoznać się z drużyną, ponieważ było to dla mnie wiele nowych twarzy. Nie powiedziałbym, że obóz w Turcji sprawił cuda, ale mogę powiedzieć, że zbliżyliśmy się do siebie jako zespół. Jeśli ktoś oglądał mecze sparingowe w Side, to mógł zauważyć różnicę na boisku – graliśmy jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Mam nadzieję, że przełożymy to teraz na pierwsze spotkania w I Lidze.
Maciej Dąbrowski w wywiadzie mówił, że teraz drużyna nie jest podzielona na grupki, a jest jednością. Zgadzasz się z nim?
Wezmę przykład Paris Saint-Germain – mają najlepszych piłkarzy na świecie, ale jeśli nie są ze sobą dobrze zgrani, nie ma współpracy na boisku, to nie wygrają wszystkiego. Więc tak, zgadzam się ze wszystkim, co powiedział. Teraz możemy zauważyć różnicę – nie jest to gigantyczna zmiana, nie było wcześniej tak, że byliśmy podzieleni na wiele grupek i była to katastrofa, ale możesz teraz zauważyć, że jesteśmy ze sobą lepiej zgrani. Tak jak powiedziałem, mam nadzieję, że teraz będziemy kontynuować to na boisku w lidze.
Nie jesteś jedynym piłkarzem, który latem dołączył do ŁKS-u, ale tylko ty pochodzisz z odrębnego regionu Europy. W klubie byli już Hiszpanie, którzy mogli pomóc Javiemu w aklimatyzacji, są rzecz jasna Polacy, zaś ty jesteś z Bałkanów. Zakładam, że mogło być ci trudniej poczuć się tu jak u siebie.
Na początku rozmawiałem z moimi kolegami z innych polskich klubów – Zagłębia Sosnowiec, Korony Kielce – którzy mają w składzie kilku graczy z Bałkanów i pomyślałem, że mogło być im łatwiej w aklimatyzacji. Teraz jednak widzę pewne plusy z tego, że jestem w ŁKS-ie jedynym piłkarzem z mojego regionu. Na przykład czasem, kiedy jestem z moimi polskimi kolegami, to próbuję rozmawiać po polsku i myślę, że moja umiejętność mówienia po polsku się rozwija. Czasem za to spotykam się z Hiszpanami i podłapuję także trochę ich języka, więc nie mam z tym problemu. Może pewnego dnia pojawi się nowy piłkarz z Bałkanów i będę mógł się poczuć jeszcze lepiej, chociażby dlatego, że czasem brakuje mi możliwości porozmawiania w swoim języku. Ale w tym momencie czasem widuję się z Polakami, czasem z Hiszpanami i czuję, że jesteśmy jedną dużą grupą.
Fot. ŁKS Łódź
Wiadomo, że Hiszpanie kojarzą się z dobrą techniką i płynną grą w piłkę, natomiast piłkarze z Bałkanów w Polsce kojarzeni są jako charakterni i waleczni. Część kibiców ŁKS-u uważa, że drużynie brakowało właśnie takich cech, szczególnie kiedy mecz nie idzie po naszej myśli – czy uważasz, że możesz wnieść do zespołu właśnie więcej tego charakteru i odwagi?
Tak jak powiedziałeś – myślę, że Hiszpanie i Brazylijczycy mają najlepszą technikę na świecie. Kiedy oglądasz hiszpańskie zespoły, to one zawsze posiadają piłkę, np. Barcelona czy reprezentacja Hiszpanii. W Polsce jest więcej walki na boisku, choć oczywiście również są techniczni gracze. Myślę, że nie jest łatwe, aby połączyć te dwie rzeczy. Jeśli ci się to uda i obrońcy dobrze wykonują swoją pracę, z odpowiednią agresywnością, a środek pola i ofensywa dobrze współpracują, to wtedy może to działać perfekcyjnie, choć wymaga to czasu. Pół roku minęło i myślę, że jesteśmy coraz bliżej tego. Co do mnie – dobrze rozpocząłem sezon i czułem, że mogę dać dużo drużynie, ale później doznałem kontuzji. Teraz z pomocą trenerów czuję się świetnie i nie mogę się doczekać pierwszego meczu, żeby dać z siebie więcej. Jestem głodny bramek, minut na boisku i dobrych spotkań, myślę, że mogę wnieść na boisku więcej charakteru, agresywności, motywować kolegów, kiedy jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Oczekuje się tego od każdego piłkarza, oczywiście są liderzy drużyny, ale myślę, że każdy z piłkarzy może to zrobić.
Wspominałeś, że zakolegowałeś się z Samu Corralem. Wiadomo, jak każdy Hiszpan posiada on dobrą technikę, ale czy zgodzisz się ze mną, że na boisku potrafi zamienić się wręcz w innego człowieka? Mówię tutaj o jego waleczności i agresywności, jaką wykazuje w starciach z rywalem.
Jesteśmy bardzo dobrymi kolegami z Samu i mogę o nim trochę opowiedzieć. Myślę, że jest jednym z najsilniejszych charakterów w naszej drużynie – na tyle, na ile poznałem go przez te pół roku. Wiem, że przed kontuzją grał bardzo dobrze, teraz wrócił i jest na dobrej drodze, ale tak, zdecydowanie jeden z mocniejszych charakterów w zespole.
Jak sam wspominałeś, początek rundy miałeś dobry, ale później przyszła kontuzja. Po powrocie wchodziłeś w końcówkach spotkań, ale trudno było ci wskoczyć z powrotem w rytm meczowy. Czy w trakcie tej przerwy zimowej udało ci się odbudować? Szczególnie mówię tu o aspekcie mentalnym.
W rundzie jesiennej nie tylko ja miałem problemy zdrowotne, mieliśmy ponad dziesięciu kontuzjowanych zawodników, co utrudniało trenerowi przygotowywanie się do kolejnych spotkań. Każdemu ciężko ogląda się mecze z trybun, kiedy jest się kontuzjowanym. Czeka się na powrót, ale kiedy już ci się to uda, to nie jest łatwo złapać znowu rytm, szczególnie, że inni piłkarze mogą grać dobrze i musisz cierpliwie czekać na swoją szansę. Trochę czekałem na tę zimową przerwę – mieliśmy czterdzieści dni przygotowań, które myślę, że przeszedłem naprawdę dobrze. Najważniejsze jest teraz to, że czuję się świetnie i nie mam żadnych problemów zdrowotnych. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas, bo w rundzie wiosennej ważne będzie, aby cały zespół omijały kontuzje.
Na naszej stronie przygotowaliśmy ranking najpiękniejszych bramek jesieni i dwie z nich należały do ciebie. Po pierwsze – jak się czułeś po tym, kiedy twój debiutancki gol strzelony przed własną publicznością był trafieniem piętką? Po drugie – czy to bardziej kwestia talentu do ładnych bramek, czy długo nad tym pracowałeś?
Jestem młody, ale mogę powiedzieć, że było to najlepsze uczucie w mojej karierze, kiedy udało mi się strzelić debiutancką bramkę w taki sposób przed swoimi kibicami. Jasne, trzeba mieć pewien talent, ale ja jestem raczej typem napastnika, który gra w „szesnastce” i może niezbyt często strzela ładniejsze bramki, natomiast zgadzam się, że te dwa trafienia były ładne i mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport
Skoro jesteśmy przy większej ilości bramek – jesienią udało ci się zdobyć te dwie, ale zdarzało ci się marnować okazje z dogodniejszych pozycji. Czy jest to coś, nad czym musiałeś pracować zimą?
Tak, myślę, że nawet najlepsi piłkarze mają jakieś cechy, które mogą poprawić. Jestem krytyczny względem siebie, chcę pracować nad sytuacjami, kiedy mam piłkę na dwudziestym metrze, ale jeśli kolega z zespołu będzie na lepszej pozycji, to zawsze podam mu piłkę. Jeśli jesteś fair na boisku, nie jesteś samolubny, to wróci to do ciebie, również pod postacią bramek.
Masz za sobą dobry okres przygotowawczy – w sparingach udało ci się zdobyć kilka bramek oraz zaliczyć asystę. Czy czujesz, że może cię to podbudować przed wznowieniem rozgrywek ligowych i uda ci się to przekuć na dobrą formę w lidze?
Słyszałem od wielu trenerów, że nie może ci iść dobrze na treningach i źle w meczu. Jeśli dobrze pracujesz i wyglądasz na treningach oraz podczas sparingów, to podobnie będzie w spotkaniach ligowych. Staram się teraz dawać z siebie wszystko, zdobyłem kilka bramek w sparingach, więc jestem pewny, że jeśli zdrowie będzie mi dopisywać, to uda mi się przełożyć to na mecze o punkty.
Na twojej pozycji jest duża rywalizacja, choć niektórzy z tych piłkarzy mogą grać także na innych pozycjach. Jesteście różnymi typami napastników – a jakim jesteś ty? Dlaczego trener powinien postawić właśnie na ciebie?
Śmialiśmy się z tego, że mamy na tę pozycję czterech czy pięciu zawodników, więc kto będzie grał? Rywalizacja w zespole jest bardzo ważna. Kiedy tu przyszedłem, jedynym dostępnym napastnikiem byłem ja i Piotr Janczukowicz, więc obydwoje mieliśmy okazję rozgrywać minuty na boisku. Ale kiedy tych piłkarzy jest już więcej, to nie dajesz z siebie sto procent, tylko sto dziesięć. Siebie mogę opisać jako zawodnika grającego dużo w polu karnym, starającego się zdobywać bramki. Oczywiście, czasem mogę się cofnąć trzydzieści metrów, żeby potem przedryblować dwóch rywali i podać piłkę, ale wiem, że to nie jest moje główne zadanie. Jestem odpowiedzialny za to, żeby być w polu karnym i zdobywać bramki. Co do tego, kto będzie grał – trener zadecyduje, kto najbardziej zasługuje na podstawie sparingów czy treningów.
Choć mówisz, że jesteś przede wszystkim graczem, który dobrze czuje się w polu karnym, to kiedy wybiegałeś na boisko pokazywałeś, że potrafisz grać także inaczej – cofać się głębiej, pressować rywali i walczyć z nimi o piłkę. Wydaje mi się zatem, że nie jesteś typową „dziewiątką”, która tylko czai się w obrębie pola karnego.
Od dzieciństwa dobrze szło mi bieganie, przechodziliśmy różne testy, które zdawałem z dobrymi wynikami. Zarówno ludzie z mojego byłego klubu oraz aktualni trenerzy i koledzy z szatni mówią, że dużo pomagam im w pressingu. Myślę, że zawodnikom w środku pola jest łatwiej grać, kiedy wyżej ja również naciskam na rywali. Oglądam wiele spotkań i zdarzają się napastnicy, którzy głównie są w polu karnym przeciwnika, ale teraz, kiedy trochę dorosłem, to zrozumiałem jak ważna dla drużyny jest moja praca wyżej.
Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport
Słyszałem, że na obozie w Side trener często zwracał uwagę na to, żebyście pressowali całą drużyną, więc myślę, że ucieszy go twoja wypowiedź. Myślisz, że ta ciężka praca, którą wykonujecie, kiedy nie macie piłki, jest czymś, co może was wyróżniać?
Wezmę jako przykład nasz ostatni mecz z Worskłą, czyli piątą drużyną ligi ukraińskiej, której udało się pokonać Dynamo Kijów. Trenerzy chwalili nas po tym meczu, bo dużo byliśmy na połowie rywala i świetnie graliśmy w pressingu. Jeśli uda nam się ten charakter przenieść na mecze ligowe, to będzie świetnie. Musimy kontynuować naszą pracę nad tym i myślę, że może być to naszym atutem w rundzie wiosennej.
Kiedy wszyscy zawodnicy byli zdrowi, trener preferował ustawienie z dwójką napastników, gdzie jeden był na szpicy, a drugi grał jako cofnięty, rozgrywający zawodnik. Mówiłeś, że wolisz grać w polu karnym, ale czy granie jako ten niżej ustawiony zawodnik byłoby dla ciebie problemem?
Myślę, że nie byłoby to dla mnie problemem, ale grałem na tej pozycji już wcześniej i myślę, że mimo wszystko moją naturalną rolą jest bycie „dziewiątką”.
Na sam koniec – co uważasz o kibicach i atmosferze, którą tworzą na stadionie?
Doceniam ten klimat. Uważam, że atmosfera jest świetna. Rozmawiałem z kilkoma kibicami i widziałem w nich to jak bardzo oczekują od nas, żebyśmy wygrywali każdy mecz. Pamiętają czasy, kiedy ŁKS wygrywał wcześniej Ekstraklasę i czuję jak bardzo chcą, żebyśmy znowu tam byli. Kiedy jesienią zagraliśmy z Koroną Kielce, przegraliśmy 0:1, choć było to jedno z naszych lepszych spotkań, przyjechało z nami 300 czy 400 kibiców. Czuliśmy się źle, że dają z siebie wszystko i nie możemy im się odwdzięczyć za to, że nawet kiedy przegrywaliśmy, to i tak nas dopingowali. Myślę, że jest to dla nas jeszcze większą motywacją, aby ich uszczęśliwić i wygrać wiele spotkań wiosną.
Czy jest coś, co jeszcze chciałbyś przekazać kibicom?
Wierzcie w nas dalej.
Fot. ŁKS Łódź