Piłka Nożna

Tomasz Salski: Wywalczyliśmy awans w świetnym stylu i to nas trochę zmyliło

W dzisiejszym wydaniu „Przeglądu Sportowego” pojawił się wywiad Łukasza Grabowskiego i Mateusza Janiaka z Tomaszem Salskim. Prezes Łódzkiego Klubu Sportowego poruszył kilka ciekawych tematów, m.in. na temat decyzji po awansie do PKO Ekstraklasy i wsparcia dla Kazimierza Moskala i jego sztabu. 

Wybraliśmy dla Was kilka najciekawszych wypowiedzi prezesa.

O zaufaniu do piłkarzy po awansie do Ekstraklasy

– Trudno było nie zaufać piłkarzom, którzy byli w klubie od kilku lat. W I lidze graliśmy naprawdę dobrze, wywalczyliśmy awans w świetnym stylu i to nas trochę zmyliło. Do tego mieliśmy przecież całkiem młodą kadrę, liczyliśmy, że nasi piłkarze będą głodni dalszych sukcesów. Że dla nich ekstraklasa to nie jest spełnienie marzeń. Wyszło chyba trochę inaczej. Wydaje mi się, że bez chęci dalszego rozwoju nie da się w sporcie osiągnąć czegoś ekstra. Dlatego mam ogromny szacunek do wybitnych sportowców. Przez lata miałem przyjemność obserwować z bliska karierę Artura Partyki czy Roberta Korzeniowskiego i szczerze mówiąc, to było coś niesamowitego. Osiągnęli w swoich dyscyplinach szczyt, a mimo tego dalej chcieli się rozwijać. Ciągle mieli parcie na więcej i podporządkowali temu całe swoje życie. Tak dla mnie powinien pracować sportowiec.

– Na pewno na wielu piłkarzy po awansie liczyliśmy, ale przydatność wszystkich zawodników, którzy zostali latem, była analizowana. Przedyskutowaliśmy to pod wieloma względami. Umiejętności piłkarskich, zdrowotnym, finansowym, wieku, potencjału. W każdym przypadku tak było. Ciągle nie potrafimy sobie odpowiedzieć, dlaczego niektórzy z nich nie prezentowali poziomu sprzed kilku miesięcy z I ligi.

O momentach, które zadecydowały o zmianach w zespole

– Emocjonalny zjazd był po spotkaniu z Arką. Potem wygraliśmy z Koroną i zrobiło się lepiej. Nikt nie miał wątpliwości, że zmiany muszą być, ale wyniki nagle troszkę się poprawiły. Czara goryczy przelała się w Gdańsku. Najgorsza była nasza gra w defensywie. Popełnialiśmy bardzo proste błędy i Lechia bez żadnego problemu dochodziła do sytuacji. W Gdańsku zostaliśmy po prostu obnażeni. Po tym meczu nie widziałem możliwości, żebyśmy punktowali w kolejnych spotkaniach. Zresztą powiedziałem to dyrektorowi sportowemu. Widziałem załamanych chłopaków, którzy już nie wierzą.

O wsparciu kibiców 

– Jestem pozytywnie zaskoczony, że mimo słabszych wyników znacznie częściej spotykam się z głosami wsparcia niż krytyki. I to naprawdę, tak po ludzku, pomaga. Sam jestem na siebie zły o kilka spraw, o kilka podjętych decyzji, i kibice pomagają mi jakoś przez ten trudny okres przejść. Zdarza się, że ludzie zaczepiają mnie na ulicy. Podchodzą do mnie czasem obcy ludzie i próbują pocieszać. Fajnie, że mamy fanów, którzy patrzą dalej niż na pół roku. Wiem, że się powtarzam, ale traktujemy ŁKS jako długofalowy projekt i nie możemy koncentrować się tylko na tym, co stanie się przez następne pół roku, a później jakoś to będzie. Nie, to by nas zgubiło.

O utracie entuzjazmu

– Nikt w klubie nie stracił entuzjazmu. Ostatnio spotkaliśmy się z trenerami, chwilę pogadaliśmy i widziałem ludzi, którzy wierzą. I wydaje mi się, że to jest najważniejsze. Przykład musi iść z góry. Jeśli ja machnąłbym na to ręką i pogodził się ze spadkiem, to jak miałbym zmotywować trenerów? I dalej – jeśli sztab straciłby wiarę, co ma powiedzieć zawodnikom? Musimy być razem i pchać ten wózek w jednym kierunku.

O wsparciu dla sztabu szkoleniowego

– Mam duże zaufanie do sztabu. Dla mnie normalne było to, żeby wesprzeć naszych ludzi. Ufam im, wierzę w nich. Uważam, że kryzys lepiej przechodzić z kimś zaufanym i znajomym u boku, niż co chwilę wymieniać ludzi. To nie jest najlepsza metoda na rozwiązywanie problemów. Trener Moskal pracuje w lidze od lat. Pewnie nieraz słyszał historie albo sam był takich świadkiem, w których w poniedziałek prezes mówił: „Zostajesz”, a dzień później wręczał wypowiedzenie. Dlatego nie widziałem w tym sensu. Ze sztabem szkoleniowym na ten temat rozmawiałem raz. Tak samo z drużyną.

– W takim biznesie jak piłka z trenerem trzeba mieć podobne spojrzenie i system wartości. U nas w kraju model długofalowej współpracy raczej się nie udaje. A gdy spojrzymy na wielkie kluby, okaże się, że jednak można. I marzy mi się formuła, by współpraca trwała przez wiele lat. Nie wiem, czy zauważyliście, że kiedy w Polsce ktoś podpisze długi kontrakt, to zaraz nie ma wyników i są problemy. Dlatego choć mam nadzieję, że będziemy długo współpracować z trenerem Moskalem i jego sztabem, nie ogłoszę, że chcę podpisać umowę na 10 lat. Wolałbym, żeby była ona regularnie przedłużana. Tak naturalnie.

O trenerach zainteresowanych posadą w ŁKS

– Trenerzy zgłaszali się do klubu. I tym jestem trochę zaskoczony. To dosyć małe środowisko, każdy się zna, myślałem, że jest większa solidarność zawodowa. Szczerze mówiąc, jestem takim zachowaniem nawet lekko zniesmaczony. Zastanawiałem się, czy mógłbym takiego szkoleniowca zatrudnić.

Cały wywiad z Tomaszem Salskim można przeczytać TUTAJ.

Źródło: Przegląd Sportowy