Nie styl, a wynik – wreszcie trzy punkty zostają w Łodzi. ŁKS Łódź – GKS Katowice 1:0
Nie było to piękne spotkanie, jednak piłkarzom Łódzkiego Klubu Sportowego udało się wreszcie osiągnąć upragniony rezultat – wygrali z GKS-em Katowice, a trzy punkty zostają na Stadionie Króla.
W składzie wystawionym na spotkanie z GKS-em pojawiło się kilka zmian względem jedenastki, która wybiegła na murawę w Opolu, w zeszłym tygodniu. Do bramki powrócił Marek Kozioł, który od meczu z Arką Gdynia zmagał się z urazem biodra. Na środku obrony pojawił się Jan Sobociński, zaś Mieszko Lorenc usiadł na ławce rezerwowych. Oskar Koprowski powrócił na pozycję stopera, a jego miejsce na defensywnej pomocy zajął Maksymilian Rozwandowicz. Na lewym skrzydle pojawił się Ricardinho, który zastąpił tam Macieja Wolskiego, zaś na szpicy Maciej Radaszkiewicz zmienił Stipe Juricia.
Pierwsze minuty spotkania przebiegały spokojnie. Mecz kontrolowali Ełkaesiacy, jednak GieKSa nie pozwalała im na stworzenie skutecznej akcji pod bramką. Ładnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Antonio Dominguez, jednak Królczykowi udało się go wybronić. Po stronie gości dobrze przedstawił się Adrian Błąd, który zagroził bramce łodzian po rajdzie przeprowadzonym prawą stroną boiska. Dobra sytuacja nadarzyła się w 13. minucie spotkania, kiedy po faulu na Macieju Radaszkiewiczu sędzia odgwizdał rzut wolny niedaleko pola karnego. Do piłki podszedł Pirulo, który spróbował bezpośredniego uderzenia na bramkę, jednak futbolówka minimalnie minęła poprzeczkę.
W 15. minucie blisko stuprocentowej okazji był Filip Szymczak, który po prostopadłej piłce między obrońcami wybiegał sam na sam z Markiem Koziołem. Pożar ugasił Mateusz Bąkowicz, który w ostatniej chwili dobiegł do napastnika i wybił mu piłkę wprost spod nóg, Chwilę później bliski strzelenia bramki był Szwedzik, jednak spudłował, posyłając piłkę obok słupka. Ten sam zawodnik w 18. minucie odebrał piłkę Oskarowi Koprowskiemu centralnie przy linii pola karnego, po czym stoper starł się z nim, powalając go na ziemię. Sędzia początkowo pokazał jedynie żółtą kartkę, jednak po użyciu systemu VAR anulował kartonik, nie odgwizdując także rzutu karnego. Dla „Rycerzy Wiosny” był to zastrzyk motywacji, po którym przeszli do ofensywy – już minutę później kolejny raz uderzyć sprzed pola próbował Dominguez, jednak ta próba była gorsza, piłka przeleciała obok bramki.
fot. Łukasz Żuchowski
Ełkaesiacy w ostatnim kwadransie pierwszej połowy dyktowali tempo gry, jednak nie mogli sforsować zasieków zastawionych przez „Trójkolorowych” przed ich bramką. Zagrożenie za to stwarzali sami goście, którzy wyglądali bardzo sprawnie w kontratakach, wyprowadzanych błyskawicznie po przechwycie piłki. Dobrą sytuację mieli biało-czerwono-biali po rzucie wolnym, kiedy główkował Koprowski, jednak futbolówka minęła bramkę. „Rycerze Wiosny” mieli szansę wyjścia na prowadzenie w doliczonym czasie gry, jednak nie udało im się przekuć rzutu wolnego na bramkę – bezpośrednie uderzenie Pirulo minęło słupki gości.
„Rycerze Wiosny’ nie weszli dobrze w drugą połowę spotkania. Choć mieli jedną sytuację, gdzie za sprawą Macieja Radaszkiewicza byli blisko gola, to ich gra spowolniła, nie potrafili przedostać się w okolice pola karnego rywali. W kolejnych minutach inicjatywę przejęli katowiczanie, którzy coraz częściej wychodzili w ataku pozycyjnym na połowę ŁKS-u. Do 60. minuty jedynym strzałem oddanym przez ełkaesiaków było uderzenie zza pola karnego oddane przez Macieja Radaszkiewicza.
Biało-czerwono-białym udało się przyspieszyć tempo gry w okolicach 70. minuty spotkania – najpierw korzystając z zamieszania w polu karnym gości byli blisko strzelenia bramki, a w 69. minucie udało im się wywalczyć rzut karny po faulu na Mateuszu Bąkowiczu. Do piłki podszedł Antonio Dominguez, który pewnie wykorzystał „jedenastkę”, mimo długiego czasu konsultacji sędziego Małyszka z zespołem VAR. Kilka minut później przed świetną sytuacją znalazł się Pirulo, który otrzymał piłkę po dalekim wykopie Marka Kozioła, wygrał walkę o nią z obrońcą rywali i wybiegał sam na sam z bramkarzem. Ostatecznie jednak Hiszpan zwolnił swój atak, co pozwoliło zreorganizować się obronie GieKSy, przez co musiał oddać strzał z dystansu, jednak ten był daleki od powodzenia.
fot. Łukasz Żuchowski
Goście nie poddawali się do samego końca. W 83. minucie byli bliscy strzelenia bramki po rzucie wolnym, jednak piłkę na linii zablokował Damian Nowacki. Ełkaesiacy mieli dzięki temu więcej przestrzeni do wyprowadzania własnych ataków, jednak dalej nie mogli stworzyć sobie odpowiednio dobrej sytuacji, aby strzelić bramkę z gry. Piłkarze obydwu drużyn prowadzili walkę na murawie aż do ostatnich minut – zarówno jeden, jak i drugi zespół chciały strzelić bramkę, jednak brakowało im dokładności i precyzji w okolicach pola karnego.
ŁKS Łódź – GKS Katowice 1:0 (0:0)
Bramki: Dominguez 73′
ŁKS Łódź: Marek Kozioł – Mateusz Bąkowicz, Jan Sobociński, Oskar Koprowski, Bartosz Szeliga – Maksymilian Rozwandowicz (60′ Jakub Tosik), Antonio Dominguez (82′ Damian Nowacki), Pirulo – Javi Moreno (82′ Samu Corral), Maciej Radaszkiewicz, Ricardinho (90+1′ Kelechukwu Ibe Torti)
GKS Katowice: Patryk Królczyk – Grzegorz Janiszewski, Arkadiusz Jędrych, Rafał Figiel, Adrian Błąd (64′ Sanocki), Bartosz Jaroszek (27′ Urynowicz), Grzegorz Rogala, Hubert Sadowski (25′ Kołodziejski), Patryk Szwedzik, Zbigniew Wojciechowski, Filip Szymczak (64′ Kozłowski)
Fot. Łukasz Żuchowski