Marcin Pogorzała: Głęboko wierzę, że zrobimy awans, jeżeli na niego zasłużymy dobrą codzienną pracą

Do konferencji przed meczem z Miedzią, mimo rangi spotkania, wszyscy podchodzą w lepszych nastrojach po ostatniej wygranej w Rzeszowie. Trener Pogorzała wrócił także do tego wyjazdowego spotkania, przytaczając swoją rozmową z bohaterem tamtego meczu, Pirulo. Hiszpan podkreślał to, że najważniejsze są dla niego trzy punkty całego zespołu, aniżeli jego bramki. To także on był inicjatorem wspólnej „cieszynki” całej drużyny wraz ze sztabem.

O tym czy ŁKS przeanalizował mecz z Resovią pod kątem dobrej gry jedynie w pierwszej połowie:

– Oczywiście, to był jeden z elementów, o których rozmawialiśmy. Po meczu, na gorąco, miałem takie odczucie, że być może to był taki rodzaj meczu, który należało wygrać i o nim zapomnieć. Okazało się, że analizę tego meczu musieliśmy rozłożyć nawet na dwa dni, bo było dużo różnych rodzajów materiału – dotyczącego ofensywy i defensywy oraz tego, jak zarządzaliśmy tym meczem, patrząc z perspektywy tej drugiej połowy, jakie błędy popełnialiśmy i jakie rezerwy były w podejściu do tego meczu. Dużo analizowaliśmy, a od wczoraj skupiamy się na Miedzi i o tym myślimy.

O tym czy zespół będzie chciał nawiązać do zwycięskiego meczu w Legnicy (jedyna domowa porażka Miedzi):

– Jest to miłe wspomnienie z Legnicy, był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Mam nadzieję, że zawodnicy będą pamiętać o tym, że stać ich na wygrywanie z tak silnym zespołem. Zgodzę się, że to jest mecz z zespołem, który jest już jedną nogą w Ekstraklasie i to jest dla nas super wyzwanie, tak do tego podchodzimy.

O tym czy fakt, że będzie to jedyny rozgrywany mecz I Ligi w ten weekend dodaje dodatkowej presji związanej z większym zaciekawieniem tym spotkaniem:

– Nie, myślę, że wręcz przeciwnie. Cieszymy się na ten mecz. Gramy u siebie, o 20:30, fajna pora, super przeciwnik. Nie gra też Ekstraklasa, więc siłą rzeczy będzie to jeden z, powiedzmy, ważniejszych punktów w ten weekend w polskiej piłce. Na takie mecze się czeka, takie mecze chce się grać i my tak do tego podchodzimy. Tak też rozmawialiśmy z zawodnikami – nic tylko się cieszyć i zrobić wszystko, żeby to było piłkarskie święto.

O tym czy gra z wyżej grającym na boisku rywalem będzie łatwiejsza dla ŁKS-u:

– Na pewno ten mecz będzie się różnił chociażby od ostatnich dwóch meczów, które graliśmy u siebie. Natomiast Miedź jest zespołem, który gra w tak różnorodny sposób, w jaki ja chciałbym, żeby kiedyś, najlepiej już jutro, ale docelowo to jest punkt dla nas, żeby grać w taki sposób. Grają niejednowymiarowo, to nie jest zespół, który tylko zdobywa bramki po ataku pozycyjnym, tylko strzelali, chociażby w meczu z Koroną, po błędzie przeciwnika – to też jest umiejętność, żeby taki błąd najpierw sprowokować, a później go wykorzystać. Strzelali w Jastrzębiu dwie bramki po stałych fragmentach, strzelali z Puszczą po pięknej, koronkowej akcji, więc nie sprowadzałbym Miedzi do tego, że będzie to zespół, który będzie tylko z nami się bił o posiadanie piłki, tylko będzie się bił o gole. My też chcemy się z nimi o te gole bić i miejmy nadzieję, że po prostu zdobędziemy ich więcej.

O sytuacji Macieja Radaszkiewicza:

– Zagrał dobry mecz w Kutnie, tak, jak kilku innych zawodników. Nie chcę mówić kto będzie w kadrze, zawsze w pierwszej kolejności zawodnicy się o tym dowiadują, ale Maciek jest jednym z napastników, którzy mają szansę jutro grać.

O przedłużonym zawieszeniu po Stomilu:

– Nie wiem, szczerze mówiąc. W Rzeszowie na VAR-ze był sędzia, który mnie tą czerwoną kartką poczęstował, że tak powiem i wszedłem do niego i powiedziałem, że mam do niego żal. Przecież sędziowie też do meczów się przygotowują, wiedzą, w jakim my byliśmy momencie. Nie mówię, żeby to miało mieć wpływ na jego decyzję, absolutnie, ale nikogo nie obraziłem i nie powiedziałem nic takiego, co mogłoby skutkować bezpośrednią czerwoną kartką. W opinii sędziego protestowanie, samo niezgadzanie się z jego opinią, jest już powodem do tego, żeby ukarać czerwoną kartką. Dla mnie najważniejszy jest mój zespół. Był wtedy w osłabieniu na boisku, w tej konkretnej sytuacji przebiegł sto metrów w jedną i drugą stronę, w bardzo szybkim tempie, co uważam, że było z mojej perspektywy niepotrzebne. Ten spalony był na tyle ewidentny, że chorągiewkę można było podnieść wcześniej i mieć tam stały fragment w okolicy linii środkowej. Nie dość, że to trwało, to jeszcze goniliśmy – być może mała rzecz, ale też właśnie z sędzią o tym rozmawiałem, że wiemy, jakie sytuacje decydują w piłce nożnej o losie meczu. Dla mnie był to bardzo ważny moment, dałem być może temu jakiś wyraz i zostałem ukarany. Oczywiście, ja żałuję bardzo i pewnie jeżeli miało to mnie czegoś nauczyć, to myślę, że nie będę już tak reagował. Będę starał się tonować emocje, ale piłka nożna to są emocje i uważam, że wielu z sędziów o tym wie. Pewnie wystarczyło dać mi nawet mocniejszą reprymendę, co się w przeszłości zdarzało. Czasem nawet wchodzisz w taką mocniejszą pyskówkę z sędzią. Jesteśmy facetami – ja mu coś krzyknę, on mi coś odkrzyknie – no to ja już wiem, że facet do mnie krzyknął i muszę się uspokoić, to jest normalne. Bywały takie sytuacje dużo częściej, a teraz niestety drugi mecz będę na trybunach. Tego już nie zmienimy, super poradzili sobie pozostali członkowie sztabu w Rzeszowie i jutro będzie tak samo.

O tym na co sztab zwraca uwagę szykując zespół na mecz z Miedzią:

– Między innymi na to co powiedziałem wcześniej, o tej wielowymiarowości. To jest zespół groźny nie tylko w ataku pozycyjnym i dłuższym posiadaniu piłki, tylko potrafią zagrać też z kontrataku. Mają takich zawodników w pierwszej linii, którzy potrafią grać na różny sposób, czy tyłem do bramki, czy przodem tak samo dobrze się czują. Tak samo jeżeli chodzi o stałe fragmenty. To były elementy, z których oni punktowali, więc ta wielowymiarowość, to, że musimy być przygotowani na wiele elementów ze strony Miedzi, na to był główny nacisk. Plus to, że my musimy też dorównać im naszym mentalem. Na boisku nie może tak być, że tu przyjeżdża pewny siebie lider do zespołu, który będzie patrzył na nich trochę z dołu. Chcemy wyjść, popatrzeć im głęboko w oczy i nie tylko wtedy, kiedy gra będzie się ładnie układała, ale też szczególnie kiedy przyjdzie trudniejszy moment, kiedy trzeba będzie złapać swój rytm i narzucić swoje warunki.

O dobrej atmosferze tworzonej w szatni przez sztab, której dowodem mogła być w Rzeszowie wspólna radość drużyny i ławki po strzelonej bramce:

– Dużo o tym rozmawiamy, nawet teraz na odprawie. Jest tak, ja po prostu głęboko wierzę, że my awans zrobimy, jeżeli na niego zasłużymy – codziennością, codzienną pracą, podejściem do swoich obowiązków, ze strony sztabu, piłkarzy i całego klubu. Jeżeli na to zasłużymy to ten awans zrobimy, jeżeli nie zasłużymy to tego nie zrobimy. W tamtym roku na awans zasłużyła Łęczna. I możemy dorabiać różne teorie do tego, że ten mecz wyglądał tak, że byliśmy blisko strzelenia bramki, ale na koniec na awans do Ekstraklasy zasłużyła Łęczna. Mamy jeszcze niecałe dwa miesiące na to, żeby na ten awans zapracować. Jeżeli chodzi o ten moment po bramce Pirulo, to powiem szczerze, że bardzo się ucieszyłem, jak to zobaczyłem z trybun, bo absolutnie nie było to planowane z naszej strony. Ja mogę powiedzieć o sytuacji, która miała miejsce na zgrupowaniu przedmeczowym, jak byliśmy w okolicach Rzeszowa. Krótko przed treningiem rozmawiałem z Pirulo o tym, że wiem, że nie strzela, nie ma liczb jakich się od niego oczekuje, ale my widzimy, jak bardzo on się stara i mu zależy. Znam tego chłopaka bardzo długo i uważam, że jeśli chodzi o oddanie dla drużyny i poświęcenie, też to widać na boisku, często w fazie defensywnej, to on daje bardzo dużo. Na koniec, gdzieś w żartach rzuciłem „Jutro dwa gole strzelasz” i mógłby to być koniec tej historii, ale on mi odpowiedział „Nie, tylko trzy punkty. Nieważne moje gole.”. To pokazuje, że chłopak, który też chce się promować, ma ambicje grać w Ekstraklasie, ma ambicje grać w niej w ŁKS-ie i że najważniejsze dla niego są trzy punkty drużyny, a nie jego indywidualne wyczyny. On był inicjatorem tej akcji z cieszynką przy ławce ze wszystkimi. 

Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport