Marcin Pogorzała: Dalej nie potrafimy ustrzegać się błędów
Katastrofy ciąg dalszy. ŁKS przegrywa kolejny mecz na wyjeździe, a szanse na wyjście ze strefy spadkowej są coraz mniejsze. Dzisiejszy mecz podsumował asystent trenera, Marcin Pogorzała.
O meczu:
– Trudny moment i ciężko tutaj oczywiście podsumowywać tak wysoką porażkę. Niestety dalej nie potrafimy ustrzegać się błędów w sytuacjach, o których rozmawiamy. Pierwsza z nich to stały fragment i brak odpowiedzialności. Tak bym to określił, bo zachowanie przy kryciu na pewno nie było takie jakiego oczekujemy. Do tego momentu tak na prawdę jakiejś korekty wymagał tylko jeden element w grze defensywnej, a niestety po tej bramce reakcja nie była dobra. Mieliśmy jakieś swoje problemy przed tym meczem również zdrowotne i ten początek meczu też tak wyglądał, że niestety to się przełożyło na naszą grę. Podobnie niestety jak z Cracovią, zamiast myśleć co dalej w meczu to mamy już 0:2 i to jest już tylko jakieś reagowanie. Próbowaliśmy to zrobić, ale niestety ostatecznie na niewiele to się zdało.
O reakcji zawodników na pierwszą bramkę:
– Zgodzę się, że pierwsza bramka wpłynęła na pewno na to jak my wyglądaliśmy, ale sądzę, że to do końca pierwszej połowy. Natomiast reakcja w szatni, to jak to wyglądało i powiedzmy druga połowa sądzę, że przynajmniej w mojej ocenie ona była na pewno lepsza niż końcówka tej pierwszej. Dla mnie najgorszy był ten fragment od 0:1 do końca pierwszej połowy. W drugiej zmieniliśmy ustawienie, próbowaliśmy w taki sposób zareagować. Jakieś sytuacje sobie stworzyliśmy, oczywiście Radomiak również i pewnie można by było o czymś myśleć, gdyby udało się zdobyć kontaktową bramkę. Nawet jeżeli ją zdobyliśmy, to nie została uznana i chwilę później jest 0:3 i tak na prawdę mecz zamknięty. Zgodzę się, że reakcja nie była dobra, ale uważam, że szczególnie do przerwy, po przerwie nieco lepsza.
O nieobecności Aleksandra Bobka i szybkiej zmianie Kaya Tejana:
– Problem z Olkiem pojawił się dzisiaj w nocy, przed śniadaniem tak na prawdę wiedzieliśmy, że będzie ciężko żeby on wystąpił w tym meczu. Więc od razu zareagowaliśmy w ten sposób, że Dawid dowiedział się, że stanie między słupkami, a awaryjnie został ściągnięty na ławkę Michał Kołba. Natomiast Kay, również to jest jakieś podłoże jakiejś infekcji, tak myślę. Plus już na początku meczu pojawił się problem z plecami, który zgłosił nam i tylko tak na prawdę obserwowaliśmy czy to się z czasem może wyciszy i z jakąś wyższą temperaturą z tym, że po prostu sobie z tym poradzi, ale widać było, że będzie o to ciężko dlatego ta reakcja i zmiana już w trakcie pierwszej połowy.
O tym, co dalej:
– Ja mogę powiedzieć za siebie, za sztab. Jesteśmy świeżo po meczu, ale słowa, które padały czy rozmowy, które odbyliśmy już w tym poprzednim tygodniu prowadziły do tego żebyśmy nie zaczynali teraz szukać winy w trenerze, czy w tym jak pracujemy. Uważam, że ten człowiek na pewno zasłużył na dużo większe zaufanie, robiąc tutaj w niełatwych na pewno warunkach ostatni awans. Wcześniej pierwszy i sądzę, przynajmniej ja jako młody trener chciałbym żeby ta cierpliwość do pracy była mimo wszystko nieco większa. Ja nie widzę w szatni ludzi, którzy nie wierzą w to co trener proponuje, nie widzę jakiejś rezygnacji. Po prostu, na dzisiaj byliśmy dużo słabsi od Radomiaka i oczywiście ta odpowiedzialność również na naszych barkach spoczywa. To na pewno trzeba szerzej przeanalizować. Myślę, że to tyle z mojej strony. Nie mamy zamiaru my przynajmniej spuszczać głowy, a co będzie oczywiście czas pokaże. Nie możemy wyglądać tak jak wyglądaliśmy dzisiaj, jak wyglądaliśmy z Cracovią. Mamy tego pełną świadomość.
O występie Dawida Arndta:
– Na pewno jest to też trudny moment dla Dawida, bo wejść do bramki i dostać trzy, to nie jest nic fajnego. Natomiast uważam, tak na gorąco teraz, nie analizując jeszcze szczegółowo tego co się tam wydarzyło, to uważam, że w kilku sytuacjach również pomógł i ogólnie ten akurat występ oceniłbym, na ile to jest możliwe po takim meczu i przy takim wyniku mimo wszystko na plus.