Kazimierz Moskal: Spodziewamy się, że Tychy dadzą nam grać

Trener Łódzkiego klubu sportowego, Kazimierz  Moskal opowiedział na pytania dziennikarzy przed niedzielnym spotkaniem wyjazdowym z GKS-em Tychy dotyczące m.in. O obsadzie bramki i tego będziemy mogli się spodziewać w rywalizacji z „Tyskimi”

O ty czy nowo sprowadzeni zawodnicy potrzebują czasu na pokazanie potencjału:
– oczywiście, że uważam, że mają potencjał. Trzeba im dać trochę czasu, bo to jest nowe środowisko, weszli pierwszy raz na stadion, a przypomnę, że meczu ostatniego sparingowego nie mogliśmy tutaj zagrać z różnych względów. To jest dla nich też nowa sytuacja. Ja nie postawiłbym wszystkich pieniędzy, że pieniędzy na to, że w pierwszym meczu Robert Lewandowski w Barcelonie strzeli od razu kilka bramek. Nie wiadomo, jak się zaaklimatyzuje to, że będzie może potrzebował trochę czasu, chociaż jest to zawodnik światowej klasy. Wiele razy widziałem już takie przykłady, jak jeszcze grałem w piłkę to np. Maciej Żurawski przechodził z Lecha do Wisły jako gwiazda 1,5 roku i miał kłopot, żeby znaleźć się w podstawowej jedenastce, dopiero później zaczął grać. Uważam, że mają potencjał, ale żeby to wydobyć i żeby to pokazać na boisku, to jest inna sprawa.

O tym, kto może zagra w niedzielnym meczu:
– nie będę zdradzał, bo myślę, że przeciwnik też patrzy na wszystko, co dzieje się wokół ich kolejnego rywala i też chcieliby uzyskać jak najwięcej informacji od nas. Nie było mi na rękę to, że ten ostatni sparing rozgrywaliśmy w sposób, w jaki rozgrywaliśmy, ale ponieważ nie mieliśmy na to wpływu, to nie było tutaj co kruszyć kopii. Ja wiem, że wszyscy są niezadowoleni, wszyscy są gdzieś tam rozczarowani, nawet tym startem, ale myślę, że nie wszystko było złe w tym meczu. My w 30 sekundzie mieliśmy sytuację, którą mogliśmy czy powinniśmy zdecydowanie lepiej wykończyć, natomiast oni strzelili bramkę w taki sposób, że nie możemy tutaj się też uchronić przed stratą takiej bramki, bo to był czysty przypadek, ale niewątpliwie wiele rzeczy musimy zrobić lepiej, mądrzej musimy być bardziej odpowiedzialni.

O tym, czy zobaczymy Dawida Arndta w bramce w kolejnym spotkaniu:
– Z tych plusów, które dziennikarze wymienili poprzednim spotkaniu, dodałbym właśnie postawę Arndta, który w kilku sytuacjach zachował się naprawdę bardzo dobrze. Mamy jeszcze jutro trening, są 2 dni do meczu. Wszystko się może wydarzyć. Trudno gdzieś jednoznacznie powiedzieć, że, tak, będzie bronił, bo odpukać, ale jeżeli wszystko będzie dobrze, to nie widzę powodu, żeby go zmieniać.

O tym, czy Oskar Koprowski ma szanse, aby wejść do pierwszego składu na mecz z GKS-em:
– Wszyscy mają szansę, wszyscy trenują. Decyzje są zawsze bardzo ciężkie, kibice, dziennikarze, czy nawet gdzieś ludzie związani z klubem zawsze mogą sobie zadawać pytania po meczu czemu ten, a nie inny rozpoczynał ten mecz. Nigdy nie ma gwarancji czy np. Kele grający od początku wyglądałby tak samo, jak wyglądał pod koniec czy Biel dając zmianę za „Kelego”, też by dał taką dobrą zmianę czy inną to są tylko przypuszczenia, i tego nigdy nie sprawdzimy. My jesteśmy jako sztab z tym zespołem przez cały tydzień i krócej, staramy się w ten sposób na to patrzeć, żeby wystawić optymalną jedenastkę, ale to nie znaczy, że ci, którzy wchodzą, to oni nie są ważni, bo to właśnie to jest może moment taki gdzie, oni mają zrobić tę różnicę w tej 75 czy 60 albo w 90 minucie.

O rywalu i jak to jest grać przeciwko zaprzyjaźnionej drużynie:
– Z tego, co mamy informację to rzeczywiście Jałocha chyba w meczu z ostatnim sparingowym wypadł ze składu i raczej go nie będzie, ale nie przywiązywałbym pewnej większej wagi do bramkarza, natomiast do meczu przyjaźni fajnie, jeśli na trybunach można się czuć w miarę bezpiecznie, swobodnie, to jest na pewno pozytywne, ale sam średnio lubię takie mecze przyjaźni, bo to jest walka o punkty, z całym szacunkiem, żeby dobrze zrozumieć, ale trochę dziwnie się czuję, kiedy mój zespół w meczu przyjaźni traci bramkę i jest aplauz na trybunach, wszyscy się cieszą, dla mnie to jest trochę dziwne, ale to jest. Co do GKS-u, na pewno zespół mający ambicje do tego, aby przynajmniej zakwalifikować się do pierwszej szóstki jak 3/4 drużyn z tej ligi. Jest to niewygodny rywal, wydaje mi się, patrząc, jak grają, to mają tam plan, pomysł i niewygodnie przeciwko nim się gra, a nie wiem, czy zagrają tak samo w meczu z nami, czy może będą próbowali coś nowego. Każdy mecz można wygrać, przegrać lub zremisować tak mówił Górski. Dla mnie jest ważne to, żebyśmy grali lepiej, bo tylko robiąc ten kolejny krok czy robiąc postęp, możemy zacząć funkcjonować lepiej i grać lepiej i punktować.

O ewentualnych wzmocnieniach:
– Rozmawiamy o tym, co ewentualnie gdzieś powinniśmy szukać w najbliższej przyszłości, oczywiście gdzie widzimy jakieś braki i gdzie możemy być mocniejsi, natomiast żadnych na razie bez konkretów. Musimy mierzyć siły na zamiary. Może akurat będzie taka okazja, że żal będzie nie skorzystać i na to też liczymy, ale na razie mamy kadrę, która generuje koszty i my też nie możemy teraz z tym przesadzać, bo ta sytuacja musi być czysta i klarowna.

O stylu gry GKS-u Tychy:
– W Chojnicach to też nie wyglądało to, tak że Tychy dominowały. Każdy trener zastanawia się nad odpowiednią taktyką pod kolejnego przeciwnika i ja tutaj nie będę zgadywał, co Dominik Nowak wymyśli, ale pewne scenariusze mamy i tego właśnie się spodziewamy, aczkolwiek może być różnie.

O ciężkiej historii spotkań wyjazdowych ŁKS-u w Tychach:
– Spodziewamy się takiego meczu, że Tychy dadzą nam grać, natomiast trener Nowak też pewnie analizuje to i przewiduje, co my możemy myśleć, jak możemy się chcieć przygotować i może będą chcieli nas zaskoczyć, w pierwszych minutach gdzieś zagrać wyżej, ale na pewno my musimy być uczuleni na to, że dobrze się czują w grze z kontrataku na stałe fragmenty. Trzeba na to zwrócić uwagę, bo tu też jest dosyć mocna broń u nich, ale ten kontratak wydaje mi się najmocniejszą stroną pod tym względem. Musimy być bardzo odpowiedzialni i czujni przez cały mecz.

O rywalizacji przeciwko byłym ełakesiakom: Dominik Nowak i Antonio Dominguez:
– Trudno, żeby nie było przed mistrzowskimi meczami emocji. Nie unikniemy tego, ważne, żeby nad tymi emocjami panować, żeby nie było tych złych emocji. Mówię tutaj przede wszystkim o swojej drużynie, ale też ogólnie o piłce, dlatego nawiązywałem do tego meczu Ligi Mistrzów, że tutaj obserwowaliśmy jako tacy obiektywni widzowie ten mecz i ja nie widziałem nigdzie negatywnych emocji a czasami gdzieś podczas tych meczów te negatywne emocje potrafią zabić nie tylko widowisko czysto piłkarskie, ale też to widowisko na trybunach tego musimy unikać.

O sportowej złości po meczu z GKS-em Katowice:
– ta sportowa złość musi być w każdym meczu, bo złość to jest zupełnie coś innego niż te emocje i myślę, że każdej piłkarz powinien myśleć o tym po nieudanym meczu, żeby ten następny zagrać lepiej. Na pewno rozczarowanie jakieś było, bo to był pierwszy mecz nowego sezonu przed własną publicznością, każdy chciał zacząć dobrze i ja bym tutaj też unikał, że zabrakło nam szczęścia, bo temu trzeba też pomóc. My na pewno w wielu aspektach nie pomagaliśmy rzeczywiście. Ta pierwsza bramka bardzo przypadkowa, która niewątpliwie miała duży wpływ moim zdaniem na zespół i na przebieg tego spotkania, ale rozmawialiśmy oczywiście na ten temat, bo była analiza i powiedzieliśmy sobie, że to zdarzają się takie mecze, gdzie na początku traci się bramkę, ale to powinien być taki moment, szczególnie że zespoły, które grają u siebie i tracą bramkę, to zespół powinien zadziałać właśnie w ten sposób, że przeciwnik po meczu powinien powiedzieć, niepotrzebnie rzęźmy i zdenerwowali ich tak szybko i później oni nas. Nie potrafiliśmy w tym meczu znaleźć tego środka. Nie szukałbym tutaj usprawiedliwienia w szczęściu raczej to, że jest moje zdanie, my potrzebujemy trochę czasu, żeby to zaczęło lepiej funkcjonować, bo tak jak chcemy grać, to na pewno to nie jest łatwe, szczególnie, że znowu będę się powtarzał, ale przy takim, a nie innym nastawieniu drużyny przeciwnej.