Kazimierz Moskal: Nie zmienimy naszej filozofii, chcemy grać w piłkę i będziemy tego uczyć naszych zawodników
Rozczarowanie na początek nowego sezonu Fortuna 1. Ligi, ŁKS przegrywa na Stadionie Króla z GKS-em Katowice 0:2. Na pomeczowej konferencji Kazimierz Moskal nie zgadzał się z tym, że podobne oblicze sobotniego meczu do tych z zeszłego sezonu jest problemem, gdyż według niego oznacza to to kontynowanie filozofii klubu. Przyznał jednak, że przed sztabem i drużyną jeszcze wiele pracy, aby wszystko działało w pełni tak jak sobie to zakładają.
O meczu:
– Nie tak miał wyglądać mój powrót i rozpoczęcie nowego sezonu, wszyscy chcielibyśmy, żeby zaczęło się to inaczej. Widać GKS jest bardzo niewygodnym rywalem dla ŁKS-u w ostatnich czasach, trzeba powiedzieć, że był bardzo groźny dzisiaj, szczególnie w pierwszej połowie. Nie chcąc usprawiedliwiać moich zawodników, wiele robi w takim meczu strata bramki, a ta pierwsza bramka tak stracona podcięła nam skrzydła i odebrała trochę pewności. To uderzenie, pomijam fakt, że miał trochę miejsca i czasu zawodnik GKS-u na to, żeby tak uderzać, to był zupełnie niecelny strzał i trafił gdzieś w biodro Repkę i tak ta bramka wpadła. Mimo wszystko, wiedzieliśmy o tym, że GKS jest bardzo groźny – mają pomysł na grę, to widać jak chcą grać, grają dużo piłek za linię obrony i z tego żyją, byliśmy na to przygotowani, ale nie ustrzegliśmy się błędów i straciliśmy dwie bramki. Pomimo tego, że jakieś sytuacje też mieliśmy, piłka nie chciała wpaść do bramki.
O podobnym obliczu ŁKS-u, jak w poprzednim sezonie:
– To, że ŁKS cały czas gra tak samo, to nie wiem czy to jest zarzut czy może to, że klub idzie w tym kierunku, żeby taki futbol prezentować, natomiast inną sprawą jest, żeby był on skuteczny. Zgadzam się, nie jesteśmy na razie skuteczni, ani w ofensywie, ani w defensywie, mieliśmy problem w sparingach żeby stwarzać sobie wiele sytuacji klarownych, ale dzisiaj też chociażby ta sytuacja, gdzie piłka spadła w polu karnym gdzieś Nelsonowi pod nogi, nie udało się tego skończyć, fajna kombinacja Trąbki z Kortem i nie trafia w bramkę. Na pewno jest dużo pracy, myślę, że tutaj to nie jest tak, że nic się w tym kierunku nie robi, natomiast nie jest łatwe to co chcemy grać. Z jednej strony rozumiem to, że jest rozczarowanie, że nie wygrywa się meczów i nie strzela się bramek, to jest proste, ale nie bardzo rozumiem ten zarzut, że „ciągle gra to samo”. To znaczy, że mamy teraz stanąć z tyłu, wybijać piłki i czekać na kontrę? Nie, my chcemy grać w piłkę, chcemy uczyć tych zawodników uczyć grać w ataku pozycyjnym i to nie jest łatwe i takie mecze pewnie jeszcze będą. Myślę, że tutaj nie zmieni się filozofia, mieliśmy pomysł na ten mecz, wiedzieliśmy jak się nastawić do tego meczu, ale to właśnie takie detale decydują jak ten mecz przebiega i jak się kończy.
O pozytywnym wpływie zmienników:
– Te zmiany były dobre i można też rozpatrywać to, że może był to gdzieś błąd, że nie grali od początku, natomiast myślę, że inaczej wygląda gra na początku spotkania, inaczej w drugiej połowie, kiedy siły jednych i drugich są trochę mniejsze. Ale to bez dwóch zdań, zgadzam się, że te dwie zmiany (Kelechukwu i Kowalczyk – przyp. red.) dały nam trochę ożywienia. Myślę, że tak indywidualnie też mógłbym ocenić pozytywnie Dawida Arndta, który co by nie mówić też nam wybronił dwie sytuacje. Katowice były groźne i w pierwszej połowie fantastycznie interweniował po strzale Błąda głową, w drugiej połowie też wykazał się dobrym kunsztem. Na pewno można szukać pozytywów i można czepić się różnych rzeczy, ale my musimy zapomnieć już o tym meczu, bo czeka nas kolejne trudne spotkanie w Tychach, gdzie też podobnie zespół będzie bronił jak Katowice i musimy znaleźć na to receptę.
O grze wszerz i do bramkarza oraz braku klarownych sytuacji:
– Dla mnie dobra sytuacja była po akcji Trąbki i Korta, idealnej sytuacji nie mieliśmy, żeby do pustej bramki strzelić. To jest właśnie tak, że jeśli zespoły grają w taki sposób jak GKS Katowice, co nie jest zarzutem, gdzie mają solidną obronę, grają pięcioma zawodnikami z tyłu, to ciężko jest gdzieś wcisnąć tę piłkę do przodu i my musimy właśnie szukać akcji takich jak Kelly, który wszedł i próbował zrobić różnicę na boku, tylko później jeszcze trzeba tę piłkę dograć i skończyć. Co mogę powiedzieć na swoją obronę i drużyny? Nic, jeśli się przegrywa mecz to nigdy nie ma się racji, więc my tutaj z pokorą przyjmujemy tę krytykę, ale dalej będziemy robić swoje.
O braku z góry narzuconego celu na sezon:
– To, że nie ma jakiegoś wytyczonego planu w sensie takim, że za wszelką cenę musimy, to nie znaczy, że do któregoś z meczu nie będziemy podchodzili w ten sposób, że chcemy go wygrać. Każdy mecz będziemy próbowali grać o zwycięstwo i ten zespół ma tego świadomość. To nie będzie tak, że następne mecze będą bez presji, my po prostu musimy sobie z tą presją radzić, bez względu na to jakie są cele. Oczywiście, mówimy, że chcemy wrócić do podstaw, czyli zacząć tę pracę na nowo, poukładać ten zespół, ale zdajmy też sobie sprawę, że wszyscy oczekują wyników.
Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź