Piłka NożnaWypowiedzi

Jan Grzesik: Piłka w stylu ŁKS-u bardzo mocno rozwija zawodników

Były zawodnik Łódzkiego Klubu Sportowego Jan Grzesik udzielił wywiadu portalowi Weszło!, w którym nie zabrakło ciekawych kwestii związanych z jego dwuletnią przygodą przy alei Unii Lubelskiej.

Gracz Warty Poznań obecnie bardzo dobrze sobie radzi w Ekstraklasie i osiąga coraz lepsze rezultaty z ekipą z Wielkopolski. 26-latek w tym sezonie zdobył dwa gole i zaliczył jedną asystę w 17 występach ligowych.

ŁKS i Warta to dwa różne style

 – W zeszłym sezonie przegraliśmy w ŁKS-ie kilka meczów i było to na zasadzie „fajnie wyglądamy, super, ale punktów nie ma”. Tutaj tego nie ma. ŁKS i Warta to dwa inne style, więc ciężko jest porównać zawodników. Nie wiem, jak jedni sprawdziliby się w drugim stylu. Nawet ktoś ostatnio mnie o to pytał, ale stwierdziłem, że takie porównanie jest kompletnie bez sensu. W ŁKS-ie graliśmy otwartą piłkę, a w Warcie defensywnie. W ŁKS-ie też mieliśmy kilku bardzo dobrych zawodników jak Dani Ramirez. Cenię i tych, i tych. Porównania się nie podejmę. Sam jestem ciekaw, jak zawodnicy ŁKS-u czuliby się w stylu Warty.

– Nie wiem czy ŁKS utrzymał by się grając takim stylem jak Warta. Nie mam pojęcia czy linia obrony z Klimą, Maćkiem Dąbrowskim, Jasiem Sobocińskim i mną grałaby tak samo skutecznie jak Warta. To na pewno ciekawy temat, ale bardziej dla trenerów, którzy preferują różne style. Dzisiaj możemy powiedzieć bardzo szybko – nie no, skuteczniejsze jest to, co robi Warta, bo już teraz ma niemalże tyle samo punktów co ŁKS po 37 meczach. Jak dobrze wiemy, przynajmniej ja tak uważam, piłka w stylu ŁKS-u bardzo mocno rozwija zawodników. To też fajne doświadczenie, takie przyjemne uczucie, gdy jesteś w zespole, w którym każdy chce grać piłką. Tylko że jak nie ma wyników, przyjemności schodzą na bok.

Powinniśmy w Ekstraklasie grać bardziej pragmatycznie

ŁKS jest znany ze swojej ofensywnej gry, która jednak nie zdała egzaminu w Ekstraklasie. Zdaniem piłkarza zespół w sezonie 2019/20 powinien w niektórych spotkaniach grać nieco bardziej pragmatycznie.

– Nie mówię, że pozamiataliśmy pierwszą ligę, ale było widać, że z tym stylem byliśmy topowym zespołem. Potrafiliśmy narzucić swoje granie w większości meczów. Na pierwszą ligę to się więc sprawdziło. Jak się patrzy w tym sezonie na ŁKS, do pewnego momentu to też się sprawdzało. Powinniśmy chyba na pewnym etapie zagrać bardziej pragmatycznie, ale teraz to tylko gdybanie co mogliśmy zrobić inaczej. W pierwszej lidze na pewno wierzyłem, że to przyniesie wyniki. W Ekstraklasie, gdy zobaczyłem, jak łatwo nam się gra, także. Ale im dalej w las, tym, wiadomo, jest ciężej o wiarę. To też nieprzyjemny temat, bo jak się jest w zespole, to nawet jak ma się te dziesięć punktów straty, człowiek mimo wszystko wierzy. Albo po prostu się łudzi, że wszystko będzie dobrze. Więc wierzyłem do ostatniego momentu. Pamiętam, że na okresie przygotowawczym przed ligą byłem mega zadowolony, że gramy w ten sposób. To daje radość, gdy jest się w takim zespole, który chce mieć piłkę pod kontrolą. Z drugiej strony – to niesamowite, jaki wpływ na głowę mają wyniki. Wystarczyło, że ich nie było i zaczął się robić kłopot. Przez kilkanaście meczów z rzędu.

– Wszyscy pewnie powiedzieliby, że mental nie zaważył w głównym stopniu o naszym spadku. Ale myślę, że w człowieku siedzą porażki, nawet nieświadomie. Tak jest skonstruowany, że niby będzie próbował o tym nie myśleć, ale mu się nie uda. Czytałem u was ostatnio wywiad z Michałem Makiem, który też był w podobnej sytuacji, przegrał dziesięć meczów z rzędu. Mówił, że wychodzili na boisko z przekonaniem, że w końcu się przełamią, ale gdy padała bramka dla przeciwnika, cofała ich zapędy. U nas było podobnie. Jak to mówi Łukasz Trałka – głowa to 80 procent. Zgadzam się. W Siarce Tarnobrzeg trener Włodzimierz Gąsior też powtarzał, że wszystko siedzi w głowie. I faktycznie coś w tym jest. Są zawodnicy, którzy niczym się nie przejmują. O wiele łatwiej im funkcjonować. Nawet, gdy popełnią błąd, to wchodzą w kolejną piłkę, biorą na siebie ciężar gry.

Wodzirej Grzesik

Obrońca podczas gry w Łodzi był znany z tego, że odpowiadał i dbał za atmosferę w szatni ŁKS-u. W Warcie to się jednak zmieniło.

– W szatni Warty już nie jestem wodzirejem. Byłem nim bardziej w ŁKS-ie. Może lepiej, że z tego mnie zapamiętano niż z dokonań na boisku! W Warcie jest Robert Janicki, nawet nie zamierzam się pchać do tej roli, bo on nadaje się o wiele bardziej. Jestem było nie było, nowym zawodnikiem – jeszcze nie pcham się do dźwięku. U mnie rządziła zawsze muzyka klubowa, jestem zwolennikiem mocnego brzmienia. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że duża część osób nie słucha tak mocnej muzyki, więc zostawiam ją dla siebie i puszczam w domu na słuchawkach. Generalnie w szatni warto mieszać muzyką. Przekonałem się o tym w ŁKS-ie – temu nie pasuje jedno, temu drugie, rola DJ nie jest łatwa! Mam w domu sprzęt DJ-ski i było mi dane zagrać kilka imprez osiemnastkowych czy sylwestrowych. Nie jest to łatwy kawałek chleba.

Popularny „Majami” rozegrał w biało-czerwono-białych barwach 60 oficjalnych spotkań. Zdobył w nich jedną bramkę (w Ekstraklasie z Koroną Kielce) oraz zaliczył cztery asysty.

Foto: Łukasz Żuchowski

Źródło: Weszło!