Arkadiusz Malarz: Nie przyszedłem tutaj robić sobie żartów i odcinać kupony
Przed meczem z Koroną Kielce z ŁKS TV porozmawiał kapitan „Rycerzy Wiosny” – Arkadiusz Malarz. Zdaniem doświadczonego bramkarza w drużynie po ostatnich porażkach buzują emocje, przez które piłkarze chcą zrehabilitować się podczas następnego spotkania.
O porażce z Arką Gdynia:
– Potrzebowałem trochę czasu, żeby dojść po niej do siebie. Myślę, że tak jak wszyscy, bo nie tylko ja przeżywam. Zawaliłem ten mecz i przegraliśmy. Musiałem poukładać sobie to w głowie i to przetrawić. Wiadomo, czasu się nie cofnie i już nie mam na to wpływu. Stało się i tyle. Trzeba zakasać teraz rękawy i dobrze przepracować ten tydzień, wyjść i zrobić wszystko, żeby w Kielcach zdobyć 3 punkty.
O krytyce ze strony kibiców po ostatnich występach „Rycerzy Wiosny”:
– Zawsze tak będzie. My też byśmy chcieli wszystko wygrywać, żeby wszystko dobrze się układało – mieć 15 punktów przewagi i już awansować. Niestety, tak się nie stało. Każdy mecz jest dla nas takim finałowym spotkaniem i musimy się do tego przyzwyczaić. Zostało 9 spotkań i musimy dać z siebie wszystko. Ja wiem, że po drugiej stronie będą odbierać to jako puste słowa. Z drugiej strony, co mam powiedzieć? Nie wszystko się układa po naszej myśli. Robimy wszystko, ciężko pracujemy, ale nie zawsze w piłce jest tak, że wszystko fajnie wygląda i za tym idą wyniki i punkty. Teraz przyszedł cięższy czas dla nas, musimy z niego szybko wyjść, bo nie mamy czasu, żeby rozpamiętywać i lamentować. Życie toczy się dalej, mamy jasny cel do zrealizowania. Stało się, przegraliśmy z Arką. Zagraliśmy fajne 45 minut, drugie 45 nie wyglądało tak jakbyśmy chcieli. I tym przede wszystkim musimy złapać stabilizację, żeby te dwie połowy były takie same, bo mecz trwa 90 minut i na tym się koncentrujemy.
O błędach popełnionych przez Malarza w meczu z Arką:
– Bolą, bo ja jestem człowiekiem ambitnym. Trochę gram w piłkę i zawsze jest tak, że jak wygrywamy to wszyscy klepią, dzwonią i piszą. Jak jest trochę cięższy okres to jest w drugą stronę – troszeczkę ze skrajności w skrajność, nie potrafimy tego rozdzielić i w racjonalny sposób sobie tego wytłumaczyć. Bolą indywidualne błędy, boli mnie mój błąd bardzo. Jak powiedziałem, jestem człowiekiem ambitnym, nie przyszedłem sobie tutaj stroić żartów i odcinać kuponów, jak hejterzy twierdzą. Ja chcę robić swoje i tyle. Mam jasny cel, chcę wprowadzić ŁKS do Ekstraklasy i na tym się koncentruję. Teraz jest pod górę, ale robimy wszystko, żeby wyszło słońce i wszystko było dobrze.
O meczu w Kielcach, gdzie ŁKS-owi nie szło dobrze w poprzednim sezonie:
– Nie ma co patrzeć na statystyki, na to jak się mecze układają, czy się gra gorzej czy lepiej. My musimy po prostu wyjść i zostawić zdrowie. Przede wszystkim grać tak jak potrafimy najlepiej – my się dobrze czujemy z piłką. I tak mamy grać, ale nie zapominajmy, że musimy dołożyć do tego walkę. Bo ta liga jest o tyle dziwna, że tutaj każdy może wygrać z każdym. I niby przed sezonem jest kilku faworytów, później jednak boisko wszystko weryfikuje. Tutaj w każdym spotkaniu trzeba dawać maksa i być mocno skoncentrowanym.
O emocjach w drużynie po meczu z Arką:
– Myślę, że to rozgoryczenie, rozczarowanie, tę złość po meczu z Arką było widać. Myślę, że teraz na treningu widać po nas chęć rehabilitacji i taką złość. Każdy z nas jak najszybciej chciałby rozegrać to spotkanie i dać z siebie jak najwięcej. To co potrafi najlepszego i tak brzydko powiem – zaoroać boisko, żeby się zrehabilitować.
O tym, co musi się zmienić w grze ŁKS-u, aby reszta sezonu potoczyła się pomyślnie:
– Myślę, że przede wszystkim, żeby kibice trzymali za nas kciuki. Żeby po słabszym występie, jaki nam się przytrafił teraz nie odcinali się od nas, tylko byli z nami i wspierali nas. To jest dla nas ważne, mimo tego, że nie ma kibiców na trybunach. My staramy się robić swoje jak najlepiej. Czasami lepiej to wychodzi, czasami gorzej, tak jak w ostatnich dwóch spotkaniach, ale to nie koniec świata. Cały czas wszystko od nas zależy. Wyjdziemy z tego, już z nie takich sytuacji wychodziliśmy. Chłodna głowa, koncentracja, przepracować dobrze ten tydzień i tyle – do boju w sobotę.
fot. Łukasz Żuchowski