Adam Marciniak: Walczymy, dopóki piłka jest w grze
Znów ciężkie chwile przeżywa Łódzki Klub Sportowy, który ze Stomilem Olsztyn w sobotę odniósł bolesną porażkę. Z pytaniami dziennikarzy po meczu zmierzył się Adam Marciniak, który w drugiej połowie wszedł na boisko z ławki. Wychowanek klubu z al. Unii nie ukrywał, że zespół aktualnie nie funkcjonuje tak, jak powinien i nie zaliczył dobrego wejścia w ligową wiosnę. Mimo tego, podkreślał, że mając do wyboru poddanie się oraz dalszą walkę o spełnienie swoich celów, ełkaesiacy nie mają zamiaru odpuszczać sobie w tym momencie.
O meczu:
– Na pewno nie gramy jeszcze tak jakbyśmy sobie tego życzyli, jakby życzył sobie trener. Wciąż mamy problem z tworzeniem sytuacji w ofensywie. Przez to scenariusz wciąż jest taki sam – zaczynamy spotkanie, wydaje się, że prowadzimy grę, ale nie potwierdzamy tego, nie ma goli i często nadziewamy się na kontrataki i tracimy bramki. Myślę, że obraz tego co jest teraz jest doskonale znany. Nie załamujemy się, bo co możemy zrobić? Sezon jest jeszcze długi, trudno żebyśmy złożyli teraz broń i się położyli. Dopóki piłka jest w grze walczymy, trenujemy – jest nowe otwarcie, nowy pomysł, nowy trener i jest 30 zawodników. Teraz głowa w tym trenera, żeby wybrał taką jedenastkę, taką strategię, która zacznie przynosić zwycięstwa.
O tym czy Stomil miał więcej szczęścia w tym spotkaniu:
– Ciężko się tutaj chować za brakiem szczęścia. Można zwalać na to jeśli to jest pojedynczy mecz, a u nas te problemy pewne są i tyle. Trzeba skupić się na pracy, na tym co szwankuje. Raczej kwestie szczęścia, czy jego braku, trzeba odłożyć na bok.
O braku konkretów w ofensywie:
– Powiedziałem na samym początku, że mamy problem z tworzeniem klarownych sytuacji podbramkowych. Wydaje mi się, że gdybyśmy utrzymanie piłki, które było dzisiaj od początku oraz kontrolę, która finalnie okazała się złudna, przełożyła się na konkrety to te mecze z biegiem minut układały by się inaczej, niż kiedy ich nie ma. Powoli przeciwnik też zaczyna dochodzić do głosu, ale to już jest kwestia, z którą się zmagamy od dłuższego czasu.
O obrazie ŁKS-u innym niż podczas zimowych przygotowań:
– Jeśli chodzi o obóz w Turcji, to ja to dalej podtrzymuję. Trudno, żebyśmy przed startem ligi opowiadali, że wszystko jest źle. Myślę, że wtedy byłoby jeszcze gorzej. Pracowaliśmy nad elementami piłkarskimi, również głową i raczej każdy nastawiał się optymistycznie na walkę i zdobywanie punktów. Uważam, że każdy na obozie dawał z siebie wszystko, była zacięta walka o skład, ale życie często weryfikuje te plany i ewidentnie źle weszliśmy w rundę. To nie jest kwestia tego czy obóz był źle przepracowany, czy dobrze. Albo, że te słowa przedsezonowe to było jakieś tam głupie gadanie od rzeczy. Po prostu na razie to nie funkcjonuje, ale można się położyć i powiedzieć, że nie walczymy już, to już koniec, albo póki jest jeszcze szansa robić wszystko, żeby się udało. Wydaje mi się, że ta druga opcja jest bardziej racjonalna.
Fot. ŁKS Łódź