Kibice

1…9…0…8…. Czy to jeszcze derby?

Już za kilka dni piłkarska Łódź zapłonie i długo nie zaśnie. Z okazji 66. Derbów Łodzi przygotowaliśmy dla was kilka niespodzianek. Pierwszą z nich jest kilka słów od człowieka, którego głos swojego czasu urozmaicał wam mecze na stadionie – Spikera „1908” ŁKS.

Te dni przed tym najważniejszym meczem sezonu są inne niż wszystkie. Większość problemów schodzi na dalszy plan, pijesz rano kawę i myślisz: jaki wystawiłbyś skład, w południe robisz sobie przerwę w pracy i dzwonisz do kumpli i rozmawiacie, jakie mamy szanse, jaki wynik będzie możliwy. Wieczorem kładziesz dzieci do snu, bierzesz do ręki książkę czy odpalasz serwis filmowy… i znów otacza cię morze wątpliwości. Dumasz jak potoczy się to derbowe spotkanie…

Ale… właśnie, czy to te same emocje, kiedy zdajesz sobie sprawę, że to wielkie i ważne dla nas widowisko odbędzie się przy pustych trybunach. Kiedyś kończyło się na przepychankach, czy my wejdziemy na sektor gości do nich, a czy oni do nas, a czy tamci się zgodzą, a czy jakiś urząd tego nie zablokuje. A kto komu podejdzie bliżej stadionu i tak dalej…

Dzisiaj tych problemów nie ma. Skasowane. Możemy zrobić zakupy, iść do biblioteki, kina, teatru, miejsca kultu religijnego, ale na halę sportową czy na stadion już wejść nie da rady. Nie oceniam takiego stawiania tych spraw, nie jestem ekspertem w tych dziedzinach. Wiem jedno, sport bez kibiców traci na wartości.

Nie wylewam gorzkich żali, ale na ŁKS tracimy teraz przynajmniej podwójnie: oprócz braku możliwości oglądania piłkarzy na żywo, emocjonowania się każdym podaniem, akcją, faulem przeciwnika czy kontrowersyjną decyzją arbitrów. Nie widzimy też tego jak powstaje, pięknieje z tygodnia na tydzień stadion przy Unii Lubelskiej 2. Klub nie może realizować najprostszej reklamy swojej usługi: przyjdź, obejrzyj, wypij meczowe Rodowite, kup gadżet, dopinguj swoją drużynę, podziwiaj budowę, (być może) wybierz dla siebie i rodziny nowe miejsce na stadionie i pomyśl jak przekonać sąsiada, by poszedł na następny mecz razem z Tobą.

Tak, dobrze, że jest transmisja telewizyjna, radiowa, w sobotę każdy siądzie i sobie posłucha, obejrzy, marketingowo świetne akcje robienia awatarów, sporo filmowych (i nie tylko) materiałów, limitowany szalik, by być bliżej kibica, ale najważniejszego smaku nadal nie ma… I to jest… frustrujące.

Tych ekscytacji, ciarek na plecach, kibicowskich pochodów, unoszenia się ponad chodnikiem, szykowania, odprawiania czarów, modlitw, oglądania ultrasowych filmików na youtubie, słuchania rapowych kawałków spod znaku przeplatanki, czekania na oprawę meczową – nie ma z tego za wiele w tym momencie. Na razie opierajmy się więc na wspomnieniach: u mnie te ostatnie, kiedy darłem się na cały ryj na starej trybunie to te z 2008 roku, potem to już były te z mikrofonem. Chociaż bardzo dobrze pamiętam też, kiedy Miętowy „Probierzowym uchem od śledzia” strzelił gola na Piłsudskiego, a ja siedziałem na trybunie prasowej i tylko świeciły mi się oczy. A w tym czasie przy U2 przy telebimie ustawionym za bramką odbywała się fiesta. To były czasy, ale mówią, że to, co piękne jest przed nami.

Te 66. derby będą zatem szczególne, choć niezbyt wyjątkowe. Pierwsze i ostatnie bez kibiców, a potem niech to wirusowe szaleństwo się skończy. Wróćmy na stadiony, hale sportowe i miejmy możliwość dopingowania swoich ukochanych drużyn.

Panowie Piłkarze: pokora, ciężka praca na treningach i szacunek dla rywala. A w sobotę zagrajcie z sercem i ze spokojną głową…

A wracając do pytania: Tak, to sportowo derby, tylko nie czuję ich pełnego smaku. A paradoks tego wszystkiego jest taki, że to, czy będę mówił do pustych trybun i tak już jest zależne od wyniku jednego testu…

Trzymajcie się zdrowo, oby trzy punkty zostały w biało-czerwono-białej Łodzi.

SPIKER „1908” ŁKS