Więcej minusów niż plusów. Podsumowanie pracy Ireneusza Mamrota w ŁKS
We wtorek Łódzki Klub Sportowy poinformował o rozstaniu z trenerem Ireneuszem Mamrotem. Pięćdziesięciolatek spędził w Łodzi zaledwie trzy miesiące i w tym czasie poprowadził „Rycerzy Wiosny” w trzynastu spotkaniach. Jak prezentuje się więc bilans pracy trenera Mamrota w ŁKS-ie?
Optymistyczny debiut, bolesne pożegnanie
Ireneusz Mamrot w roli pierwszego trenera Łódzkiego Klubu Sportowego zadebiutował 13 marca w meczu przeciwko Stomilowi Olsztyn. Ełkaesiacy wygrali to spotkanie 2:0, głównie dzięki bramce i asyście Ricardinho. Co ważne – ełkaesiacy przez większość meczu grali w przewadze jednego zawodnika, kiedy siły na boisku były wyrównane, gra biało-czerwono-białych nie wyglądała najlepiej.
Kolejne jedenaście spotkań pod batutą pięćdziesięciolatka było przeplatanką spotkań fatalnych, z niezłymi. Ełkaesiacy nie byli w stanie narzucić swojego rytmu gry ligowym outsiderom – Zagłębiu Sosnowiec, GKS-owi Bełchatów, Resovii, czy GKS-owi Jastrzębie – przez co niezwykle męczyli się w każdym z tym spotkań. Efekt? Zdobyte pięć, na dwanaście możliwych punktów.
Gra „Rycerzy Wiosny” nie wyglądała również dobrze w spotkaniach z ligowymi średniakami. I tu ŁKS, jako zespół z czołówki ligi, z każdym kolejnym rywalem musiał się namęczyć. Jedynie w meczu z Koroną Kielce biało-czerwono-biali przeszli w miarę łatwą drogę po zwycięstwo.
Kiedy już wydawało się, że w maszynie trenera Mamrota coś zatrybiło i ełkaesiacy zaczęli wygrywać trudne spotkania – z Puszczą i Górnikiem – przyszedł, jak się okazało, pożegnalny mecz z Miedzią Legnica. Obejrzeliśmy w nim to, co przez większość kadencji trenera z Trzebnicy – dwie, diametralnie różniące się od siebie połowy. Finalnie, po trzech prostych błędach, łodzianie wrócili z Legnicy z bagażem trzech straconych goli i bez punktów.
Główny cel – poprawa gry defensywy
Pod batutą Wojciecha Stawowego zdecydowanie więcej uwagi poświęcano ofensywie, przez co gra obronna „Rycerzy Wiosny” nieco szwankowała. Głównym założeniem, z którym trener Ireneusz Mamrot zaczynał pracę w Łódzkim Klubie Sportowym była więc poprawa gry defensywy łodzian. Jak z tym zadaniem poradził sobie pięćdziesięciolatek?
Okazuje się, że gra w defensywie wyglądała dobrze jedynie na początku kadencji trenera Mamrota. Im dalej w sezon, tym ta zaczynała coraz bardziej szwankować. Z gry ełkaesiaków trenerowi nie udało się wyeliminować prostych, niewymuszonych błędów indywidualnych, które przyczyniły się do porażek m.in. z Sandecją Nowy Sącz, Arką Gdynia, czy Miedzią Legnica. Szwankowało również bronienie przez łodzian stałych fragmentów gry. Bramki zdobyte po rzutach rożnych spowodowały stratę punktów w spotkaniach z Radomiakiem Radom i Chrobrym Głogów.
Rozmontowanie ofensywy
Największą bolączką trenera z Trzebnicy było jednak doprowadzenie ofensywy „Rycerzy Wiosny” do absolutnej bezradności. W pierwszej części sezonu ŁKS był zespołem, który imponował pod względem gry do przodu. Ełkaesiacy strzelali sporo bramek, a nawet i to nie zaspakajało ich apetytów.
Od początku pracy pięćdziesięciolatka w Łodzi, gracze ofensywni ŁKS-u zaczęli jednak coraz bardziej zanikać. Pirulo, Antonio Dominguez, czy Maciej Wolski wyglądali jak cienie samych siebie pod wodzą trenera Wojciecha Stawowego. W wielu spotkaniach wydawało się, że łodzianie nie chcą dążyć na bramkę rywala, jakby broniąc korzystny dla siebie remis z zespołami pokroju Zagłębia Sosnowiec.
Pogorszenie gry widać było również w aspekcie ataku pozycyjnego – piłkarze ŁKS-u wyglądali jak dzieci we mgle w aspekcie, którzy przecież jeszcze niedawno dawał im sporo bramek i przede wszystkim przychodził z łatwością.
Pod batutą trenera Mamrota ełkaesiacy w 13 spotkaniach strzelili zaledwie 15 bramek. W analogicznym momencie rundy jesiennej ełkaesiacy trafiali do siatki tych samych rywali aż 30 razy.
Pozytywy
Na koncie Ireneusza Mamrota można jednak zapisać kilka pozytywów. Pierwszym z nich z całą pewnością jest pewnie postawienie na Ricardinho. Z ust trenera Stawowego często słyszeliśmy, że Brazylijczyk ma zaległości treningowe, przez co musi przepracować dłuższy okres, żeby móc zacząć grać pełne spotkania. Od meczu z Arką Gdynia i wyleczenia urazy kostki „Rico” był już jednak zawodnikiem wyjściowej jedenastki.
Kolejnym pozytywem, który widać było w pracy byłego już opiekuna ŁKS-u była próba gry dwójką napastników. Boiskowa współpraca duetu Ricardinho – Sekulski przynosiła temu drugiemu sporą ilość sytuacji strzeleckich. Abstrahując już od celności „Sekula”, gra dwójką wysuniętych zawodników mogła przynieść „Rycerzom Wiosny” kilka, naprawdę ważnych bramek.
Postawienie na Dawida Arndta i posadzenie na ławce Arkadiusza Malarza czy Jakuba Tosika również jest czymś, co można rozpatrywać jako plus pracy trenera Mamrota. Od spotkania z GKS-em Jastrzębie wybory personalne szkoleniowca zdawały się być nieco odważniejsze, na czym skorzystali dwaj młodzieżowcy – wspomniany Arndt oraz Przemysław Sajdak, ale także i Adrian Klimczak, który zaliczył kilkanaście minut w roli skrzydłowego.
fot. Łukasz Żuchowski