Tomasz Salski: Po meczu ze Stomilem podsumuję pracę trenera
W niedzielę główny akcjonariusz ŁKS-u, Tomasz Salski, odpowiadał na pytania zadawane przez sympatyków klubu podczas audycji „Strefa Kibica” w Radiu Łódź. W drugiej części podsumowania wypowiedzi włodarza klubu z al. Unii znalazły swoje miejsce kwestie sportowe. O dyrektorze sportowym, sile kadry, planowanych ruchach transferowych oraz pozycji i stabilności posady trenera – zapraszamy!
O dyrektorze sportowym:
Nie wiem jakie wyobrażenie o pracy dyrektora sportowego mają kibice, zarówno ogólnie, jak i konkretnie Krzysztofa Przytuły w ŁKS-ie. Sądzę, że patrzymy przez pryzmat tego, że drużyna tak punktuje, a nie inaczej, że w sezonie 19/20 spadliśmy z ligi. Natomiast nie słyszałem hurraoptymizmu jak w sezonie 18/19 wchodziliśmy do Ekstraklasy. My oceniamy pracę dyrektora sportowego na różnych płaszczyznach. To co dzieje się, dobre i złe, pod względem sportowym to jest jego praca. Począwszy od pracy na rzecz Akademii – stworzenia struktur, jakiegoś wyobrażenia gry oraz grupy bardzo ciekawych trenerów w niej – poprzez scouting piłkarzy do pierwszej drużyny oraz młodych zawodników. Także pomysł na tych młodych piłkarzy, bo niektórzy którzy do nas trafili, na przykład jak Adam Ratajczyk czy teraz Mateusz Kowalczyk, to byli zawodnicy których większość klubów Ekstraklasy chciała pozyskać. Nam się udało nie dlatego, że przedstawiliśmy im lepsze warunki finansowe, tylko mieliśmy lepszy pomysł na ich rozwój, w który uwierzyli i to także jest jego praca. Każdy mówi, że w ŁKS-ie mamy bardzo duży potencjał piłkarski. Wszyscy zawodnicy, z wyjątkiem chłopaków takich jak Oskar Koprowski, Janek Sobociński czy Piotrek Pyrdoł, którzy byli wychowankami, to są zawodnicy, którzy przeszli przez ręce dyrektora sportowego. Każdy mówi, że to bardzo duży potencjał, natomiast w pewnym momencie rola dyrektora sportowego się kończy, ponieważ z tych ludzi trzeba zlepić drużynę. Wydaje mi się, że jeśli dzisiaj miałbym oceniać naszą kadrę, przy założeniu, że wszyscy są zdrowi i przygotowani do gry, to kluczem, żebyśmy dobrze punktowali jest dobór właściwych ludzi w określonym meczu. Tylko, że to już nie jest rola dyrektora sportowego.
O kończących się kontraktach zawodników:
– Tylko Dąbrowskiemu i Tosikowi kończy się kontrakt w tym roku. W przypadku Radaszkiewicza mamy klauzulę przedłużenia kontraktu po swojej stronie, a większość zawodników albo ma dłuższe kontrakty bądź klauzule. Chyba także Kuba Tosik ma taką klauzulę, więc jedynym zawodnikiem z naszej szerokiej kadry obozowej, który ma kontrakt do czerwca jest Maciek Dąbrowski.
O tym czy ŁKS ma kadrę, która jest odpowiednia do gry w założeniach trenera:
– Kadra ŁKS-u jest dużo lepsza niż ta trenera Moskala przy awansie, czy nawet lepsza niż w Ekstraklasie. Kluczem jest zestawienie w odpowiedni sposób zawodników, którzy są do dyspozycji i złapanie balansu. Specjalnie pojechałem do Turcji, pierwszy raz, żeby zobaczyć jak wygląda ta praca. Uważałem, że w sparingach ten balans był widoczny. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony wczoraj pewnymi wyborami personalnymi i sądzę, że będą zmiany na mecz z Koroną.
O tym kto w klubie odpowiada za stałe fragmenty gry:
– Nie wiem czy w pierwszoligowych klubach jest osoba tylko odpowiedzialna za stałe fragmenty gry. U nas robi to jeden z asystentów. U każdego trenera wygląda to inaczej. U trenera Mamrota za stałe fragmenty gry w defensywie odpowiadał trener bramkarzy, a w ofensywie jeden z asystentów. Dzisiaj w większości odpowiada za to trener Pogorzała. Wydaje mi się, że za każdym razem jest tak, że trenerzy pozostawiają pewien wybór. Tak jak na przykład przy rzutach karnych jest dwóch zawodników wytypowanych i w danej chwili ten, który lepiej się czuje bierze piłkę, podchodzi i strzela. Co wczoraj w doliczonym czasie gry autor miał na myśli, tego nie wiem. Użyłem siarczystych słów po ostatnim gwizdku sędziego, nie wiem jaki to był za pomysł. Wydawało mi się, że jedynym dobrym rozwiązaniem jest wrzucić piłkę w pole karne i liczyć na cud. Wczoraj wracając z Jastrzębia napisałem kilka pytań do sztabu i jednym z nich była ta kwestia.
O kwestii defensywnego pomocnika:
– Wydaje mi się, że to pytanie do sztabu, również do poprzednich. Wydaje mi się, że prawdziwą „szóstką” jaka była dla nas optymalna, był Drago Srnić. Problem był taki, że żaden z trenerów z niego nie korzystał, każdy miał inne wyobrażenie. Jaka „szóstka” jest potrzebna ŁKS-owi? Czy taka jaką mieliśmy przy awansie do Ekstraklasy, czyli Lukas Bielak – ze stopera przesunięty na „szóstkę”, która łatała dziury i grała w destrukcji, ale mało dawała z przodu. Oczekiwania trenera Stawowego czy dzisiaj trenera Kibu Vicuñi są takie, żeby ta „szóstka” była bardziej mobilna. Problem jest taki czy to w ogóle jest szóstka? Czy to nie powinny być dwie „ósemki” czy trzy „ósemki”, te określenia co trener to ma inne, fachowcy różnie wypowiadają się na ten temat. Nawet jak spojrzymy na różne kluby Ekstraklasy, to też niektóre grają w pomocy zawodnikami, których nie można opisać jako typowe „szóstki”, czyli duży chłop, który wygrywa główki, przebija, walczy. Bardziej chyba idziemy w kierunku, żeby to był zawodnik, który umie grać do przodu, przy zachowaniu umiejętności gry w destrukcji.
O tym czy szatnia wymaga trenera z mocniejszym charakterem, który poprawi grę ofensywną:
– Nie wiem czy to jest kwestia charakteru, czy nie. Natomiast trener Kibu Vicuña to jest trener, który, co może się wydawać zaskakujące, kładzie dużo większy nacisk na grę destrukcyjną. Za trenera Stawowego strzelaliśmy bramki, ale przypomnijmy sobie, że to były bramki strzelane tylko w pierwszych meczach i czy strzelaliśmy bramki po ataku pozycyjnym. Jak przypomnę sobie bramki chociażby w pierwszym meczu z Odrą, 4:0, to żadna nie była po ataku pozycyjnym. To był strzał z dystansu, po kontrze, których nie trenowaliśmy. Tak trochę jest, że jak idzie to idzie i co się strzeli to jest w siatce, a jak jest zacięcie to tego nie ma. Zgadzam się, że biorąc pod uwagę potencjał zawodników, to kreujemy i strzelamy za mało.
O tym czy prowadzone są rozmowy transferowe w tym oknie:
– Miałem jeszcze dzisiaj telefon dotyczący jednego z naszych zawodników, ale nie sądzę, że to się zakończy sukcesem. Czasu jest za mało, wydaje mi się, że zostaniemy z taką kadrą, ale poczekajmy, czasu jeszcze trochę zostało.
O planach transferowych na lato:
– Musimy mówić o konkretnych rzeczach. Jeśli udałoby nam się awansować to na pewno skład wymagałby uzupełnień, wydaje mi się, że na trzech bardzo konkretnych pozycjach. Jeśli tego awansu nie będzie to tych zmian siłą rzeczy nie będzie dużo.
O tym jakie ligi obserwuje ŁKS:
– Obserwacje są prowadzone cały czas. Mamy dużą i ciekawą bazę zawodników, niektórych obserwujemy dłuższy czas. Patrzymy na to jakie będą decyzje centrali. Dzisiaj mówi się o różnych pomysłach, że może należy ograniczyć przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Sądzę, że to bardzo zmieni pogląd. Z drugiej strony jest pomysł, żeby w I Lidze było minimum dwóch. Jest również pomysł o tym czy wśród tych dwóch nie powinien być zawodnik, który jest wychowankiem. Albo ostatnia zapowiedź prezesa Kuleszy, żeby Ukraińcy nie podlegali pod limity cudzoziemców spoza Unii Europejskiej, przypominam, że w I Lidze to jest dwóch na boisku. Jest szereg zmiennych, obserwacje są prowadzone bardzo szeroko, ale pod konkretne pozycje.
O tym dlaczego ŁKS przygotowywał się w Turcji, a nie w Polsce:
– Jeśli nie do Turcji, to na pewno byśmy pojechali na jakiś obóz w Polsce. Jeśli przyjmiemy wartości 1:1 to Polska jest droższa niż Turcja, oczywiście dochodzi do tego lot i to różnicuje koszty, ale ta różnica nie jest tak duża. Który klub może pozwolić sobie na to, żeby trenować w Polsce na naturalnym boisku zimą? Na pewno byśmy na Minerskiej nie trenowali bo tam byłyby tylko sztuczne boiska, a biorąc pod uwagę ile mieliśmy kontuzji w poprzedniej rundzie to byłoby to dla nas tragiczne w skutkach.
O pozycji trenera Vicuñi:
– Zobaczymy jakie będą wyniki. Dzisiaj jesteśmy przed trzema meczami domowymi, zobaczymy jak to będzie wyglądało. Sądzę, że po Olsztynie to będzie taki etap, gdzie powinniśmy zrobić pierwsze, konkretniejsze podsumowanie.
Fot. Robert Zwoliński