Tomasz Nawotka: Jesteśmy jedną wielką rodziną
Mecz z Jastrzębiu-Zdroju był wyjątkowy dla Tomasza Nawotki. Skrzydłowy ŁKS zdobył pierwszego gola w biało-czerwono-białych barwach i przyczynił się do wygranej 3:0. Po meczu „Nawot” stanął przed kamerą ŁKS TV i opowiedział o rywalizacji z GKS-em.
Konsekwencja i kontrola nad meczem
– Wydaje mi się, że ten mecz kontrolowaliśmy. Cieszę się, że udało nam się zdobyć bramkę w pierwszej połowie to ustawiło spotkanie. Był to ciężki mecz. Wiedzieliśmy, że jak przyjedziemy do Jastrzębia to oni się przed nami nie położą, bo nie mają nic do stracenia. Po przerwie ruszają na nas, ale nie mieli klarownych akcji, choć udało im się zagrozić naszej bramce. Później zdobyliśmy bramkę na 2:0 i dobiliśmy ich trzecią bramką. Wówczas było widać frustrację u nich w zespole, że to spotkanie nie potoczyło się po ich myśli. Konsekwentnie graliśmy w piłkę, cały czas trzymamy swój styl i to nam przynosi bramki i kolejne punkty.
Pierwszy gol po 10 spotkaniach
– Cieszę się, że udało mi się zdobyć pierwszą bramkę dla ŁKS-u, w takim momencie, że dobiliśmy rywala na 2:0 w 75 minucie. Wtedy mieliśmy już mecz pod kontrolą i wiedzieliśmy, że już nic złego nie może nam się przydarzyć. To moja pierwsza bramka po 10 spotkaniach i bardzo mnie to cieszy. W meczu z Koroną również udało mi się strzelić gola, ale był spalony. Dzisiaj poszedłem za ciosem i udało się zdobyć bramkę, ale najważniejsze, że drużyna odniosła przekonywujące zwycięstwo 3:0. Mamy przedstawiony przed sobą cel i wydaje mi się, że na ten moment realizujemy go bardzo dobrze. Mogłem już wcześniej zdobyć gola – Michał Trąbka zagrał mi piłkę między obrońcami, wyszedłem sam na sam, zostałem troszkę podcięty, ale utrzymałem się na nogach. Interwencja bramkarza Jastrzębia była bardzo dobra, wystawił nogę i piłka przeleciała obok słupka. Potem udało się trafić do siatki w bliźniaczej sytuacji, po świetnym podaniu od Antonio. Widać w drużynie, że każdy jest ważny i każdy zdobywa bramki, czy to zawodnik pierwszego składu czy rezerwowy. Jesteśmy tak naprawdę jedną wielką rodziną.
Stadion w Jastrzębiu szczęśliwy dla Tomasza Nawotki
– Drugi raz grałem na tym stadionie, wcześniej z Zagłębiem Sosnowiec. Też udało się wygrać 3:1. Wtedy zaliczyłem asystę, dzisiaj zdobyłem bramkę, więc służy mi to boisko i ten zespół. Najważniejsze było to, że podeszliśmy profesjonalnie do tego meczu. To, że Jastrzębie ma cztery punkty to nie oznacza, że nie wygrzebią się i nie odpalą. Takie mecze łatwo jest zlekceważyć, zepsuć coś i bardzo długo to odbudowywać. To było trzecie spotkanie, które rozgrywaliśmy w ciągu tygodnia. Czuć było zmęczenie, ale to wszystko było w naszej głowie. Wiedzieliśmy, że jeżeli przełamiemy tą barierę w głowie to możemy grać z każdym, o każdej porze jak równy z równym. Konsekwentnie dążymy co celu. Nieważne czy gramy co trzy dni, czy jak wtedy gdy wróciliśmy po zakażeniach po dwóch czy trzech tygodniach. Nie wypadliśmy z tego rytmu, który prezentowaliśmy wcześniej. Wygraliśmy 3:0 i wracamy do Łodzi wszyscy szczęśliwi.
Mentalnie jesteśmy mocni
– Każdy mecz jest ciężki. Nie można sobie szachować rywali, nieważne czy to jest Radomiak, Jastrzębie czy Korona. Do każdego trzeba podejść tak samo i prezentować swój wysoki poziom. Trzymać to co wypracowaliśmy, mamy bardzo dużo punktów i mam nadzieję, że będziemy dalej je gromadzić. Jedziemy do Radomia na mecz – jakby był to dla nas ostatni mecz o finał. Tak trzeba do tego podejść i tak go zagrać. Mam nadzieję, że uda nam się przywieźć trzy punkty i będziemy dalej konsekwentnie realizować cel, który sobie postawiliśmy przed sezonem. Mentalnie czujemy się mocni, ale podchodzimy z pokorą do każdego rywala. Gramy co trzy dni, ale mamy szeroką wyrównaną kadrę. Każdy jest przygotowany do następnego spotkania. Ci którzy grają przez cały czas są dobrze przygotowani trenerów fizycznie, dzięki temu gra co trzy dni nie jest problemem. Tą drogą trzeba podążać i mam nadzieję, że na koniec sezonu wszyscy będziemy się cieszyć.
Foto: ŁKS Łódź / Cyfrasport