Ireneusz Mamrot: Planowałem zostać w ŁKS-ie do końca sezonu
Były szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego – Ireneusz Mamrot – tuż po podpisaniu kontraktu z Jagiellonią Białystok udzielił wywiadu portalowi Weszło. Były opiekun ełkaesiaków zdradza w nim m.in. to, że chciał zostać w Łodzi do końca bieżących rozgrywek i zrealizować postawiony przed nim cel.
W rozmowie z Pawłem Paczulem z portalu Weszło Ireneusz Mamrot przedstawił odejście z Łódzkiego Klubu Sportowego ze swojej perspektywy. Zdaniem pięćdziesięciolatka – ten był gotowy zostać w Łodzi do końca sezonu i walczyć o awans, ale wraz z Zarządem ŁKS-u uznał, że odejście będzie najlepszym rozwiązaniem dla każdej ze stron.
– Ja chciałem dokończyć sezon, ale jednak uznaliśmy, że moje odejście będzie lepsze. Poza tym Jagiellonia to dla mnie ważny klub. Ja już tego nie odwrócę. Wyszło, jak wyszło. Wiem, że to jest negatywnie odbierane i zdaję sobie z tego sprawę
Mamrot wyznaje, że wie, jak jego odejście mogło wyglądać z perspektywy kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego, choć głosy o tym, że zachował się nieelegancko go nie ruszają.
– Zdaję sobie sprawę jak to wygląda i nie mogę uciekać od odpowiedzialności. Rozumiem to. Natomiast nie wszyscy wszystko wiedzą, jak to wyglądało. Planowałem zostać do końca sezonu. Ale sprawy się potoczyły inaczej. Kiedy wyszła informacja o rozmowach, to lepiej było odejść. Gdy trener odchodzi, a zespół o tym wie, to często nie kończy się to za dobrze. Dogadaliśmy się z prezesem i zakończyliśmy współpracę.
fot. Jagiellonia Białystok
Były trener Łódzkiego Klubu Sportowego zdradza również, że pomimo otrzymania oferty ze strony Jagielloni Białystok, myślami cały czas był w Łodzi i koncentrował się na wywalczeniu awansu.
– Normalna rzecz. Jak miało mi nie zależeć… Oferta to jedno, ale równie dobrze mogłem nie pójść do Białegostoku. Byłem skoncentrowany tylko na Łodzi.
Mamrot odniósł się także do słów, które na jego temat w swoim felietonie napisał Jakub Olkiewicz. Redaktor Weszło, a przede wszystkim ełkaesiak, zarzucał byłemu już trenerowi brak zaangażowania w życie klubu.
– Nie do końca się z tym zgodzę, a właściwie – w ogóle się z tym nie zgodzę. Czytałem ten felieton i wiem, co tam jest napisane, ale nie wiem na jakiej podstawie. Wychodziłem z klubu jako ostatni. Pracowałem normalnie. Wyniki nie były takie, jakich oczekiwano, natomiast wszyscy zapominają, że wyniki ŁKS-u od dłuższego czasu nie były najlepsze. Ja się nie będę wybielał, bo sam wiem, jak punktowaliśmy. Natomiast w żadnym procencie się nie zgodzę z tym, że nie byłem zaangażowany. To całkowicie odpada.
fot. Łukasz Żuchowski
Paweł Paczul zapytał trzebniczanina o coś, co miało być jego pierwszym celem podczas pracy w Łódzkim Klubie Sportowym – poprawie gry w defensywie.
– Organizacja w tyłach się zmieniła, ta drużyna inaczej broniła, a to, że popracowaliśmy nad defensywą, nie znaczy, że nie graliśmy ofensywnie. Najlepsze zespoły na świecie, które grają ofensywnie, też pracują nad defensywą. Nie da się inaczej. Być może z perspektywy czasu mogę uznać, że trzeba było zostawić większą swobodę zawodnikom z przodu. Ale w ostatnich meczach było widać, że złapali o co chodzi. Te bramki, z Puszczą zwłaszcza, były wypracowane na treningach. Chodzi mi głównie o dośrodkowania Dankowskiego. Poza tym chcę podkreślić – cieszyłem się, że ŁKS wczoraj wygrał. Obgryzałem paznokcie. Wyobrażałem sobie, co będzie, jak ten wynik będzie gorszy… Zależało mi na tym zwycięstwie, bo teraz ŁKS ma pewne baraże i więcej czasu, by popracować.
Nie zabrakło także wątku o nieco przytłumionej podczas kadencji Mamrota ofensywie „Rycerzy Wiosny”.
– Weźmy pod uwagę, że Ricardinho był bez okresu przygotowawczego, a potem złapał kontuzję. A to jest bardzo znaczący zawodnik. Poza tym nikt nie zwrócił uwagi, że bramki z Puszczą na 1:1 i 3:2 to były gole, kiedy przeciwnik nie miał kontaktu z piłką. Wszystko w ataku pozycyjnym. Możemy mówić, o rzeczach, które nie funkcjonowały, ale umówmy się – były rzeczy, które funkcjonowały dobrze.
Cały wywiad z Ireneuszem Mamrotem dostępny jest TUTAJ.
fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport