A mogło być tak pięknie… ŁKS Łódź – Legia Warszawa 2:3
Niedosyt? Zdecydowanie tak. Łódzki Klub Sportowy w 6. kolejce PKO Ekstraklasy przegrał na własnym stadionie z Legią Warszawa, chociaż drużyna Kazimierza Moskala dwukrotnie wychodziła na prowadzenie. Na pierwsze zwycięstwo w roli gospodarza ŁKS niestety będzie musiał jeszcze poczekać.
Mecz rozpoczął się idealnie dla gospodarzy, którzy przejęli inicjatywę i bardzo pewnie czuli się na boisku. W 4 minucie Łódzki Klub Sportowy wywalczył rzut rożny, a dokładnie Dani Ramirez. Łukasz Piątek zagrał krótko do Patryka Bryły, który przyjął piłkę w narożniku pola karnego, po czym dośrodkował prosto na głowę Łukasza Sekulskiego, a napastnikowi ŁKS-u nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do bramki. Świetny początek ełkaesiaków (1:0)!
ŁKS utrzymywał się przy piłce, stwarzał okazję i nie pozwalał legionistom zbliżyć się do pola karnego Michała Kołby. Pierwszą groźną akcję goście przeprowadzili w 10 minucie, kiedy to Dominik Nagy (jeden z najbardziej aktywnych piłkarzy Legii) minął w polu karnym Bartłomieja Kalinkowskiego i oddał strzał, który przeleciał nad bramką. Pierwszą interwencję bramkarz ŁKS-u miał w 18 minucie, kiedy to instynktownie obronił strzał głową Mateusza Wieteski, to mogła być bramka wyrównująca. Legia powoli zaczynała coraz śmielej atakować bramkę gospodarzy.
W 22 minucie dobrą sytuację miał Patryk Bryła, który otrzymał podanie w pole karne od Łukasza Piątka, ale jednak strzał pomocnika ŁKS-u był niecelny i piłka poleciała w boczną siatkę bramki strzeżonej przez Radosława Majeckiego. Dwie minuty później odpowiedziała Legia, a dokładnie Michał Karbownik, który zdecydował się na strzał z dystansu, jednak bramkarz ŁKS-u był na posterunku i obronił to uderzenie. Trwała wymiana ciosów z obu stron, chwilę później swojego szczęścia próbował Łukasz Sekulski, ale golkiper gości pewnie obronił strzał napastnika łodzian. W 38 minucie bardzo bliski wyrównania stanu meczu był Salvador Agra, po jego uderzeniu z dystansu piłka trafiła w słupek. Chwilę po tej sytuacji swoją drużynę musiał ratować Michał Kołba, który wygrał pojedynek sam na sam z Mateuszem Praszelikiem. W pierwszej połowie nie oglądaliśmy już żadnej bramki i to piłkarze ŁKS-u schodzili na przerwę w lepszych nastrojach.
Początek drugiej połowy przyniósł Legii wyrównanie, a dokładnie 51 minuta. Michał Karbownik zagrał piłkę przed pole karne do węgierskiego pomocnika Legii, który minął Patryka Bryłę i oddał strzał z dystansu, piłka jeszcze odbiła się od nogi Artura Bogusza i wpadła do siatki (1:1).
W 56 minucie próbował odpowiedzieć ŁKS, indywidualną akcję przeprowadził Dani Ramirez, który zbiegł do środka i jego strzał z dystansu minimalnie minął bramkę Majeckiego. Gospodarze podrażnieni stratą bramki doczekali się wielkiej szansy na kolejne wyjście na prowadzenie. Akcję łodzian rozpoczął Dani Ramirez jeszcze na połowie ŁKS-u, Hiszpan minął Domagoja Antolicia i zagrał piłkę na skrzydło do Patryka Bryły. Patryk odegrał futbolówkę z powrotem do Daniego w pole karne, a ten został sfaulowany przez Salvadora Agre, który wślizgiem zaatakował nogę hiszpańskiego pomocnika ŁKS-u. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny dla łodzian. Do piłki podszedł strzelec pierwszej bramki, czyli Łukasz Sekulski. Łukasz bardzo pewnie wykonał jedenastkę, dając swojej drużynie prowadzenie, a łódzcy kibice mogli odetchnąć z ulgą i cieszyć się z drugiej bramki (2:1).
W kolejnych minutach oglądaliśmy niecelne strzały z jednej i drugiej strony oraz akcję z obu stron. W 72 minucie mieliśmy bramkę wyrównującą, a wszystko zaczęło się od gruzińskiego pomocnika Legii. Walerian Gwilia zagrał w pole karne do Dominika Nagy’a, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Michałem Kołbą. Kapitan ŁKS-u wygrał ten pojedynek, ale piłka szczęśliwie znowu znalazła się przy nodze Węgra, który posłał ją pod pustą bramkę gospodarzy i najsprytniejszy w tej sytuacji okazał się Jarosław Niezgoda. Napastnik Legii wygrał pojedynek główkowy z Janem Sobocińskim i wpakował głową piłkę do siatki (2:2).
ŁKS za wszelką cenę chciał to spotkanie wygrać i po raz pierwszy w tym sezonie zwyciężyć na własnym stadionie, ale niestety łodzianom nie udało się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia trzeciej bramki. Udało się to jednak podopiecznym Aleksandara Vukovica. W 81 minucie akcję warszawiaków rozpoczął Gwilia, który zagrał do dobrze ustawionego Jarosława Niezgody. Napastnik gości odegrał piłkę do Gruzina, a ten oddał strzał, który obronił Kołba. Do dobitki dopadł Niezgoda i tym razem piłka znalazła się w siatce, Legia pierwszy raz w tym meczu wyszła na prowadzenie (2:3).
Dla ŁKS-u był to cios, po którym drużyna Kazimierza Moskala już się w tym meczu nie podniosła. Gospodarze próbowali jeszcze wyrównać, ale strzały były niecelne. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry spróbował jeszcze swoich sił Wojciech Łuczak, ale jego strzał z pola karnego poleciał nad bramką golkipera Legii, można powiedzieć, że była to piłka meczowa. Sędzia po tej sytuacji zakończył ten ciekawy pojedynek i niestety dla ŁKS-u to Legia wracała do Warszawy z kompletem punktów.
Komplet publiczności, piękna pogoda, głośny doping i jedynie czego zabrakło do szczęścia to zwycięstwa ŁKS-u. Najbliższe spotkanie podopiecznych Kazimierza Moskala odbędzie się 31 sierpnia o godzinie 15:00 z Wisłą Płock. Miejmy nadzieję, że w tym wyjazdowym meczu w końcu nastąpi przełamanie złej passy ełkaesiaków.
6. kolejka PKO Ekstraklasy
ŁKS Łódź – Legia Warszawa 2:3 (1:0)
Bramki: Sekulski 4’, 60’ (k) – Nagy 51’, Niezgoda 72’, 81’.
Żółte kartki: Agra.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Składy:
ŁKS Łódź: Kołba – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Bogusz – Ramirez, Piątek, Kalinkowski (Łuczak 87’), Guima (Wolski 61’), Bryła (Pirulo 79’) – Sekulski.
Legia Warszawa: Majecki – Stolarski (Rocha 61’), Astiz, Wieteska, Karbownik – Agra (Luquinhas 74’), Jodłowiec, Antolić, Praszelik (Gwilia 61’), Nagy – Niezgoda.
Foto: Artur Kraszewski