Trener wpasowujący się w DNA ŁKS-u. Sylwetka nowego trenera, Kibu Vicuñy
Jestem Kibu Vicuna i jestem sobą. Jestem człowiekiem wymagającym, ale rozumiem problemy ludzi. Często się uśmiecham, ale nie boję się krzyknąć. Najważniejszy jest jednak szacunek, a ten można wypracować sobie wtedy, gdy czuje się pewność siebie. Ja tą pewność mam, bo wiem, że jestem w stanie połączyć moją hiszpańską dusze z polską naturą – mówił w niedawnej rozmowie ze Sport.pl nowy trener Łódzkiego Klubu Sportowego, Kibu Vicuña.
José Antonio Vicuña Ochandorena – bo tak brzmi pełne imię i nazwisko nowego szkoleniowca ŁKS, urodził się 20 listopada 1971 roku, w hiszpańskim Zizurkil, w prowincji Guipúzcoa. Miasto to położone jest w Kraju Basków, 300 km na północ od Madrytu.
Rozpoczęcie kariery trenerskiej w młodym wieku
Kibu Vicuña szybko zrozumiał, że nie ma szans na zostanie profesjonalnym piłkarzem i pierwsze szkolenia trenerskie rozpoczął w wieku 16 lat. Ale dopiero w 2002 roku rozpoczął pierwszą poważną pracę i objął zespół juniorów młodszych Osasuny Pampeluna. Kolejnym klubem, który prowadził samodzielnie był czwartoligowy River Ega, ale jak sam mówi nie miał większego parcia na pracę jako samodzielny trener i z tego względu przez wiele lat pełnił funkcję asystenta.
– Nie miałem ambicji samodzielnej pracy. Wcześniej sam prowadziłem juniorów młodszych Osasuny i zespół River Ega, spróbowałem smaku tego zawodu. Ale w końcu zostałem asystentem Janka. Nigdy nie miałem z tym problemu. Nie ciągnęło mnie do innych miejsc. Dopiero po latach zaczęła we mnie dojrzewać myśl, że warto spróbować pracy na swój rachunek. Najpierw chciałem się jednak wszystkiego nauczyć. W 2002 roku ukończyłem kurs UEFA Pro, później w hiszpańskiej federacji skończyłem kurs masters z przygotowania fizycznego – mówił w 2018 roku, w rozmowie ze Sport.pl
Długa współpraca z Urbanem
Nowy trener ŁKS-u, w Hiszpanii poznał się z Janem Urbanem, który przez lata grał w Osasunie Pampeluna, ale też pracował tam jako trener. W 2007 roku Vicuña został zatrudniony w Legii Warszawa jako asystent Urbana (ten wcześniej prowadził rezerwy Osasuny). W latach 2007-2010 podczas pierwszego epizodu obu panów w stołecznym klubie, sięgnęli po Puchar Polski i Superpuchar Polski. Po odejściu z Legii nadal ściśle współpracowali, w takich klubach jak: Zagłębie Lubin, Lech Poznań, Śląsk Wrocław, ponownie w Legii Warszawa oraz w hiszpańskiej Osasunie. Szczególnie udany był dla nich drugi epizod w Legii, bo wówczas udało im się wywalczyć dwa mistrzostwa Polski (2012 i 2013 rok). W Poznaniu natomiast po ich pobycie został w gablocie klubowej jeden Superpuchar Polski. Ich drogi rozeszły się w 2018 roku, po zakończeniu pracy we Wrocławiu. Urban i Vicuña ściśle współpracowali przez ponad 10 lat, głównie dzięki temu, że mają takie samo spojrzenie na futbol. Obaj panowie nadal są bardzo bliskimi przyjaciółmi.
Kibu Vicuña z Janem Urbanem podczas pracy w Lechu Poznań, fot. Sport.pl
Krótka przygoda w Płocku
Pierwszą i jak do tej pory jedyną samodzielną pracą hiszpańskiego trenera w Polsce było prowadzenie pierwszego zespołu, Wisły Płock. W październiku 2018 roku, „Nafciarze” zdecydowali się wykupić umowę Kibu Vicuñy z litewskiego Trakai. W Płocku trener nie poradził sobie zbyt dobrze, choć wiązano z nim spore nadzieje. Po dziewiętnastu spotkaniach został zwolniony. Jako trener Wisły wygrał cztery spotkania, pięć zremisował i aż dziesięć przegrał. Średnia zdobywanych punktów przez jego drużynę też nie przynosimy mu chluby – 0,93 pkt/na mecz.
fot. Wisła Płock
Półtora roku w Indiach
W czerwcu 2019 roku, trzy miesiące po zwolnieniu trener Vicuña rozpoczął pracę w Indiach i objął zespół Mohun Bagan. Razem z nim podążył jego asystent, Tomasz Tchórz. W tym klubie pokazał się z bardzo dobrej strony i przez rok wyrobił sobie dobrą markę w Indiach. W 21 meczach prowadzonych przez Hiszpana, Mohun Bagan wygrało aż 16, trzy zremisowało i dwa przegrało (2,43 pkt/na mecz). 1 sierpnia 2020 roku 49-latek dostał szansę prowadzenia zespołu Kerala Blasters w indyjskiej Super League. Tam niestety się nie sprawdził i w lutym 2021 roku został zwolniony. Pod jego wodzą Kerala Blasters notowała zaledwie 0,89 pkt/na mecz. Co ciekawe po zwolnieniu Vicuñi w klubie z Indii pozostał jego asystent Tomasz Tchórz, który objął funkcję dyrektora technicznego.
Statystyki trenerskie
Oprócz pracy z Janem Urbanem i przygodach w Wiśle Płock i Indiach – Kibu Vicuña miał udany epizod w litewskim Trakai. Prowadził ten klub w 15 spotkaniach i dzięki dobrej pracy został wykupiony przez Wisłę Płock.
Preferowana formacja
Nowy szkoleniowiec ełkaesiaków najchętniej ustawia swój skład w formacji 4-3-3, ale też bliska jest mu gra systemem 4-2-3-1. Jego ŁKS ma grać skuteczną i ładną piłkę dla oka, opierającą się na graniu od tyłu, ale także jego piłkarze będą mieli za zadanie, wysoko zakładać pressing rywalom. Kibu Vicuña idealnie wpisuje się w filozofię klubu, która ma rozwijać piłkarzy, poprzez ofensywną grę, ale też cieszyć kibiców na stadionach.
Wie jak wyglądają największe polskie kluby
Plusem zatrudnienia Hiszpana będzie też jego doświadczenie w pracy w największych polskich klubach. Nowy trener ŁKS-u ma za sobą epizody jako asystent w Legii Warszawa, Zagłębiu Lubin, Lechu Poznań i Śląsku Wrocław. To może być ważny aspekt, w zbudowaniu sobie autorytetu w szatni biało-czerwono-białych.
Nowy trener ŁKS-u podczas pracy w Legii Warszawa
Rozmawia w trzech językach
Vicuña biegle rozmawia w trzech językach: hiszpańskim, angielskim oraz polskim. Naszego języka nauczył się dzięki długoletniej pracy w polskich klubach, gdzie pełnił rolę asystenta Jana Urbana. Ta umiejętność z pewnością pomoże trenerowi w lepszej komunikacji, w szatni Łódzkiego Klubu Sportowego.
Wzoruje się na Guardioli
49-latek nie ukrywa, że jego trenerskim idolem jest Pep Guardiola, ale miał okazję z bliska oglądać pracę innych wielkich trenerów. Hiszpan ma na swoim koncie staże trenerskie u wielkich i znanych szkoleniowców. Z bliska podpatrywał pracę Marcelo Bielsy w Athletiku Bilbao, Diego Simeone w Atletico Madryt czy Julena Lopetegui’ego w FC Porto.
– Moim idolem jest Pep. To najlepszy trener na świecie. Geniusz. Ciągle wymyśla coś nowego, ciągle się rozwija. To wzór dla każdego szkoleniowca. Ale czerpię też z innych. Prowadzenia drużyny można uczyć się od Vicente del Bosque. Lubię styl Quique Setiéna, charyzmę Diego Simeone. Podglądałem też pracę Marcelo Bielsy. Ostatnio wiele uwagi zwracałem na mojego kolegę Julena Lopeteguiego, który przez kilka miesięcy musiał zarządzać ciągłym kryzysem.
Przyjaciel Lopetegui’ego
Nowy trener ełkaesiaków od dziecka przyjaźni się ze znanym hiszpańskim trenerem Julenem Lopeteguim, który obecnie prowadzi Sevillę, a w swoim CV ma m.in. takie kluby jak: Real Madryt czy FC Porto. Lopetegui był także selekcjonerem seniorskiej i młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii. Rodziny obu trenerów znają się bardzo dobrze i do dziś utrzymują kontakt. A o swoich relacjach z przyjacielem mówił tak:
– Julen jest przyjacielem z dzieciństwa, bliskim mojej rodziny. Niedawno chciałem przypomnieć sobie od kiedy go znam i nie znalazłem na to pytanie odpowiedzi. Bo znamy się od zawsze. Jego rodzice mają restaurację w Asteasu, kilometr od Zizurkil, skąd pochodzi moja rodzina. Często jeździliśmy tam na obiady, kolacje. Mają naprawdę dobrą kuchnię. Kiedy jeszcze żyła mama Julena, jego rodzice w czerwcu albo w lipcu przyjeżdżali do naszego mieszkania w La Rioja na wakacje. Ojciec Julena i mój tata są jak bracia. Kiedy Julen negocjował z Realem, tata wiedział o tym jako pierwszy od jego ojca. My nie rozmawiamy codziennie, bo nie chcę mu przeszkadzać. Setki ludzi mają do niego interes.
Julen Lopetegui
Znajomość z Azpilicuetą, Monrealem i Raulem Garcią
49-letni trener podczas swojej przygody w akademii Osasuny Pampeluna spotkał kilku fantastycznych piłkarzy. Z tego klubu w świat wypłynęli m.in. Cesar Azpilicueta z Chelsea, Nacho Monreal z Realu Sociedad (wcześniej Arsenal) czy Raul Garcia z Athletiku Bilbao (wcześniej Atletico Madryt). Vicuña w rozmowie ze Sport.pl z 2018 roku, opowiadał, że nadal utrzymuje z nimi kontakt.
– Oczywiście, że mamy kontakt. Szczególnie dużo rozmawiam z Raulem. Mam z nim świetny kontakt. Cezar, czy Nacho to też fajni ludzie, dziś są w wielkich klubach, ale nic a nic się nie zmienili. Poznałem ich dawno temu w Osasunie. Mam teorię, że dzięki skromności zaszli tak daleko. To było kluczowe. Kiedy powiedziałem Azpilicuecie, że jadę pracować na Litwę, śmiał się, że nie ma pojęcia, gdzie to jest. Raul był natomiast przekonany, że to dobry ruch. Kiedy Trakai pokonał Irtysz Pawłodar, to pierwszą wiadomość z gratulacjami dostałem od niego. To miłe, że tacy piłkarze interesują się, co robię kilka tysięcy kilometrów dalej. Z drugiej strony ci chłopcy często dzwonią i pytają o radę, o analizę taktyczną ich gry. Zawsze im pomagam.
Prowadził trzech znanych piłkarzy
Podczas swojej samodzielnej kariery trenerskiej Kibu Vicuña miał okazję prowadzić trzech znanych piłkarzy z europejskich boisk. Na Litwie jego podopiecznym był Diniyar Bilyaletdinov, który rozegrał 46 spotkań w reprezentacji Rosji i przed laty występował w takich klubach jak Everton, Lokomotiw Moskwa, Spartak Moskwa czy Rubin Kazań. Z kolei w Indiach, w zespole Kerala Blasters prowadził Bakary’ego Kone – długoletniego zawodnik Olympique Lyon oraz Gary’ego Hoopera. Anglik z powodzeniem występował w szkockim Celtiku Glasgow, ale także m.in. w Norwich City czy Sheffield Wednesday.
Zna Rico, Drago i Danka
Trzech zawodników z obecnej kadry ełkaesiaków miało przyjemność pracować z trenerem w przeszłości. Z Ricardinho pracował w Wiśle Płock, a z Dragoljubem Srniciem i Kamilem Dankowskim w Śląsku Wrocław. Jak przekonuje Hiszpan, „Rico” u niego zawsze grał jako typowa dziewiątka i zapowiada się, że tak samo będzie w ŁKS. Brazylijczyk w piętnastu występach pod wodzą Vicuñy zdobył trzy bramki, w rozgrywkach Ekstraklasy. Z kolei zaś „Drago” i „Danek” za czasów Jana Urbana w Śląsku Wrocław, też często byli podstawowymi wyborami, a w szczególności Dankowski.
Foto: ŁKS Łódź
Źródło wypowiedzi: Sport.pl