Bijąc głową w mur. Zagłębie Sosnowiec – ŁKS Łódź 0:0

Ełkaesiacy w Wielką Sobotę bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec. Spotkanie było dość nerwowe, kilka klarownych akcji zmarnowali gospodarze, swoje okazje mieli także biało-czerwono-biali, jednak ostatecznie obydwie drużyny muszą zadowolić się podziałem punktów.

Pierwszy raz od dawna w pierwszej jedenastce ŁKS-u sztab szkoleniowy nie dokonał żadnej zmiany względem poprzedniego meczu. Na ławce zabrakło za to miejsca dla Samu Corrala, który pierwszy raz wiosną nie pojawił się w meczowej dwudziestce.

Ełkaesiacy od początku weszli ofensywnie w mecz, nacierając raz za razem na bramkę sosnowiczan, choć ci odwdzięczali się tym samym po szybkich kontrach. Chwilę strachu mogli przeżyć łodzianie po starciu Domingueza z jednym z zawodników Zagłębia w polu karnym, co sędzia sprawdzał pod kątem potencjalnego rzutu karnego, jednak ostatecznie zakończyło się jedynie na strachu. Biało-czerwono-biali dobrze pracowali w odbiorze, dlatego gospodarze mieli problem ze stworzeniem sobie klarownych sytuacji, jednak podobnie można było powiedzieć o piłkarzach ŁKS-u.

Biało-czerwono-biali utrzymywali kontrolę nad spotkaniem, próbując najczęściej tworzyć sobie sytuacje po podaniach ze skrzydła (często z prawego, przy udziale Bąkowicza), bądź oddając strzał z dystansu. Gospodarze grali dość ostro w środku pola, co skutkowało czasem dość przerywaną przez sędziego grą. W 29. minucie ładną akcją popisał się Szeliga, który po rajdzie lewym skrzydłem wszedł w pole karne i po przełożeniu piłki oddał strzał, który minął poprzeczkę.

Chwilę później wynik otworzyć mogli „Zagłębiacy„, kiedy Patryk Bryła wykorzystał lukę na prawej stronie ŁKS-u i dośrodkował piłkę w pole karne, jednak w bramce popisał się Marek Kozioł, który zatrzymał strzał Sanogo. Gospodarze coraz częściej dochodzili do głosu, ale łodzianie także nie próżnowali. Podobać mogła się gra Kelechukwu, który często wchodził w dryblingi i przedzierał się w pole karne Zagłębia, tworząc sytuacje swoim kolegom z drużyny, bądź samemu próbując oddać strzał.

Pierwszy kwadrans drugiej połowy upłynął dość spokojnie, choć łodzianie mieli kilka dobrych sytuacji, choćby po dobrym wejściu Ricardinho w pole karne Zagłębia, czy szybkiej kontrze wyprowadzonej na połowie przeciwnika przez Bąkowicza, jednak zakończonej nieudanym podaniem ze skrzydła. W 65. minucie ełkaesiacy mogli mówić o gigantycznym szczęściu, bo po kontrataku „Zagłębiaków” Szumilas oddał strzał, który odbił się od słupka, gdy wydawało się, że gospodarze wychodzą na prowadzenie. Biało-czerwono-biali nie potrafili dokonać tego co ich przeciwnicy, czyli wykreować sobie klarowną sytuację – zawodziło rozegranie, czy ostatnie podanie.

Ełkaesiacy wciąż próbowali strzelić bramkę i wyjść na prowadzenie, trener wprowadził także świeże siły, aby przyspieszyć grę łodzian, jednakże ci wciąż bili głową w mur. Piłkę meczową miał na nodze Pirulo, do którego w doliczonym czasie gry futbolówkę w polu karnym podawał Kowalczyk, jednak Hiszpan nie trafił w światło bramki. Biało-czerwono-biali mieli jeszcze kilka sytuacji przed ostatnim gwizdkiem, jednak nie udało im się żadnej wykorzystać.

Zagłębie Sosnowiec – ŁKS Łódź 0:0 (0:0)

Zagłębie Sosnowiec: Michał Gliwa – Quentin Seedorf, Wojciech Kamiński, Dominik Jonczy, Mateusz Bodzioch, Dawid Ryndak (90+1′ Dalić) – Joao Oliveira, Michał Masłowski (78′ Banaszewski) – Patryk Bryła (58′ Szumilas), Vamara Sanogo (58′ Sobczak), Szymon Pawłowski

ŁKS Łódź: Marek Kozioł – Mateusz Bąkowicz (58′ Marciniak), Maciej Dąbrowski, Oskar Koprowski, Bartosz Szeliga – Maksymilian Rozwandowicz (77′ Jurić), Antonio Dominguez (58′ Wolski), Michał Trąbka (85′ Kowalczyk) – Pirulo, Kelechukwu Ibe-Torti (77′ Kuźma), Ricardinho

Fot. Łukasz Żuchowski