Siatkówka

Katarzyna Zaroślińska-Król: Z takim klubem możemy wygrać wszystko

Jedną z nowych twarzy, które tego lata pojawiły się w ŁKS-ie Commercecon Łódź jest Katarzyna Zaroślińska-Król. Doświadczona atakująca po pierwszym treningu w nowym zespole znalazła chwilę i odpowiedziała na pytania portalu ŁKSFans.pl

Na początek pytanie rozgrzewkowe – jak to jest wrócić do treningów po tym długim, czteromiesięcznym, czasie bez trenowania?
Szczerze, jeszcze wczoraj jak siedziałam i myślałam, że przyjdę tu i będą jakieś elementy siatkówki, myślałam „WOW, troszeczkę abstrakcja”. Rzeczywiście, ta przerwa była dosyć długa i dzisiaj jak odbijałyśmy piłkę to powiedziałam sobie, że tego się nie zapomina. I naprawdę gdzieś tam parę podbić i to wszystko wraca. Oczywiście nie jest to jeszcze idealne i takie, jakie byśmy chciały, ale to się po prostu czuje.

Idąc chronologicznie – po pandemii ogłoszono twój transfer. Artykuły dziennikarzy po jego ogłoszeniu biły nagłówkami „Bomba Transferowa”. Czujesz się tą bombą transferową, czy jednak zawodniczką taką, jak inne?
Ja tego nie czytam. Jeżeli faktycznie tak było, no to ok. Czy się czuję? Powiem tak – chciałabym, żeby klub miał ze mnie jak największy pożytek i żebym dała jak najwięcej temu klubowi. Myślę, że po sezonie powiemy jak wyszło.
Czy czuje? Nie wiem, ciężko powiedzieć. Na pewno cieszę się, że tu jestem, bo uważam, że ten skład jest fajnie skomponowany, a ja na pewno zrobię wszystko i dam z siebie wszystko, żeby było tak, jak pisali.

Skoro mówimy już o składzie, to ta drużyna w letnim oknie transferowym została bardzo mocno przebudowana. Tak właściwie wszystkie poznajecie się od nowa. Ta atmosfera w szatni i na pierwszym treningu pokazała, że zostałyście ciepło przyjęte w drużynie?
– Oczywiście. Z wieloma zawodniczkami, które tutaj były, czy teraz są, gdzieś tam grałam. Czy w klubie, czy w kadrze. I nawet dzisiaj po porannej siłowni powiedziałam mężowi, że czuje się, jakbym grała tutaj nie wiem ile lat. Nie czuje się jakoś obco i czuję też taką swobodę będąc tutaj. Na pewno nie miałam stresu, tak jak niekiedy zaczynałam sezon i miałam lekki stresik. Teraz jest zupełnie inaczej. Czuje, że jestem w dobrym miejscu, w dobrym czasie.
Atmosfera myślę, że też jest przyjazna, już tutaj się umawiamy na jakieś spotkania, kawkę, wyjścia z psami.

Powiedziałaś już magiczne słowo – atmosfera. Te trybuny, które są jeszcze puste, na każdym meczu żyją i dają z siebie wszystko. Jak czujesz się jako zawodniczka, która będzie mogła grać przy takiej publiczności?
– Jednym z czynników, przez które wybrałam ŁKS byli właśnie kibice. Chciałam być w takim zespole, w którym po prostu poczuję tę atmosferę i będę częścią rodziny. Po drugie, jak przyjeżdżałam na mecze tutaj, czy jeszcze jak grało się w Atlas Arenie, raczej wzbudzało to we mnie podziw. Kiedy kibice śpiewali na początku swoją piosenkę i w ogóle kibicowali. Nie stresowało mnie to, a nawet czasami mobilizowało, bo fajnie jest grać przed taką publicznością i zawsze chciałam wypaść jak najlepiej.

Wiele zawodniczek, które przyjeżdżały tu na mecze ligowe, czy mecze Ligi Mistrzyń, powtarzało, że nigdy nie widziały tak żyjących trybun. I to chyba jest właśnie taki ewenement na skalę światową?
– Na pewno! Kiedy ŁKS wszedł do ekstraklasy i pierwszy raz była styczność z tymi kibicami na meczach, było wielkie WOW. Ja nawet w tych meczach w poprzednim sezonie, kiedy tu przyjeżdżałam, czekałam na ten moment, kiedy będziecie śpiewać! Tylko żałowałam, że nie znałam tekstu. Ale robiło to na mnie naprawdę duże wrażenie.
Kiedyś nawet powiedziałam w wywiadzie, że uważam, że kibice ŁKS-u są znani nawet w Europie. Zawsze jesteście ze swoim zespołem. I to nie pojedynczo, jesteście wielkimi grupami, zawsze wspieracie. Także myślę, że ŁKS naprawdę nie ma się czego wstydzić, a wręcz jesteśmy tutaj jak rodzina i cieszę się z tego.

To jak długo zajmie ci opanowanie chociaż tych podstawowych przyśpiewek kibiców?
– Właśnie już kiedyś pisałam z jednym panem, że muszę się nauczyć tych piosenek, bo umiem już pokazywać ełkę. Postaram się nauczyć jak najszybciej, bo już dzisiaj śpiewaliście i nie znałam tekstu. Pytałam tylko dziewczyn „Wy znacie?”, bo już chciałam jak najszybciej się nauczyć.
Jakbym dostała śpiewnik, to bym się szybciej nauczyła! Ale myślę, że to kwestia czasu i kibice też dadzą mi jakiś czas na naukę. Ale jestem zdolnym uczniem i postaram się jak najszybciej śpiewać!

To czego, oprócz tej owocnej nauki, możemy życzyć ci w najbliższych miesiącach i całym nadchodzącym sezonie?
– Dla mnie najważniejsze jest moje zdrowie i zdrowie moich koleżanek z zespołu i całego sztabu. Jeżeli będzie zdrowie, to myślę, że jesteśmy taką drużyną, która jest w stanie wygrać wszystko. Także dla nas, dla wszystkich – zdrówka.

Czy to była taka mała zapowiedź tego, że w tym sezonie walczycie tylko i wyłącznie o ten najwyższy, złoty medal?
– Nie chce gdzieś tam wybiegać za bardzo w przód z tym wszystkim, bo nie raz było tak, że napalałam się na coś, czy na Puchar Polski czy na mistrzostwo i nie wychodziło. W tym momencie będę nastawiać się na każdy kolejny etap i każdy kolejny cel. I myślę, że jak tak będziemy się nastawiać, to ten cel przyjdzie sam. Natomiast nie ukrywajmy – ja uważam, że z takim składem, takim sztabem, takim klubem jesteśmy w stanie zdobyć naprawdę wiele. No i gdzieś tam po cichu myślę o tym mistrzostwie Polski. Na pewno chciałabym to mistrzostwo, puchar i gdzieś tam w Europie poszaleć. Ale to spokojnie. Na razie jest okres przygotowawczy, a później ruszamy z kopyta.