Fortuna 1. LigaPiłka NożnaWypowiedzi

Tomasz Salski: Zadłużenia są na poziomie jednego wynagrodzenia

Pierwsze podsumowanie wirtualnego spotkania głównego udziałowca Łódzkiego Klubu Sportowego z jego kibicami, w ramach audycji „Strefa Kibica” w Radiu Łódź. Na tapet wzięliśmy wypowiedzi Tomasza Salskiego dotyczące spraw z finansami oraz sprawami organizacyjnymi przy al. Unii – postęp w spłacaniu zadłużeń, to czy klub jest zabezpieczony finansowo oraz jaki jest plan B?

O rezygnacji z funkcji prezesa:

– Chciałbym, żeby ludzie, którzy pełnią pewne funkcje w ŁKS-ie mieli też odpowiedzialność za tę naszą organizację. Nie wiem czy świadomość jak trzeba być zaangażowanym czasowo, w takie prozaiczne kwestie, przy umowach, przy byciu w pewnych miejscach, to dla mnie było bardzo absorbujące. Nie mamy dużej administracji jeśli chodzi o struktury spółki, to jest około 10 osób i w pewnym momencie wyglądało dość komicznie – trzech dyrektorów i tak dalej. Doszedłem do wniosku, że to nie ma racji bytu, a ja w klubie niestety nie przebywałem i nie przebywam. Raczej jestem online, to jest jeden dzień w klubie na cały tydzień. To jest bez wątpienia za mało, żebym mógł reprezentować spółkę w pełnym wymiarze, również takim administracyjnym, gdzie szereg dokumentów wymaga podpisu osoby z KRS-u.

O zakazie transferowym:

– Mówimy o zakazie rejestrowym nałożonym przez struktury europejskie oraz tym z polskiej federacji, który zakazywał transferów gotówkowych, czyli mogliśmy rejestrować wolnych zawodników. Zakaz rejestrowy został zniesiony, a termin ten przedłużał się przez kwestie z Drago Srniciem. Otrzymaliśmy wezwanie, które uregulowaliśmy, a następnie przedstawiliśmy potwierdzenia. Druga strona miała czas na potwierdzenie tego, potwierdziła to, po czym wysłała do nas ponowne wezwanie o odsetki. My je zapłaciliśmy, a po kolejnym potwierdzeniu dostaliśmy coś co trochę zbulwersowało wszystkich. Wysłali noty bankowe, jakie prowizje pobiera bank zawodnika przy przelewach europejskich. Mogliśmy iść w spór, który pewnie byśmy wygrali, ale to by potrwało. Uznaliśmy, że opłacimy to, ale to wszystko trwało bardzo długo. To już była taka złośliwość, żeby nam dopiec, żeby to trwało. Równie dobrze w pierwszym wezwaniu można było to przedstawić, tak czy inaczej byliśmy zmuszeni dokonać przynajmniej te pierwsze dwie wpłaty.

O sprawie Rygaarda:

– Sprawa z Rygaardem jest zakończona od niespełna dwóch tygodni. Ona jest zakończona w pierwszej instancji, my jako ŁKS-ie jesteśmy usatysfakcjonowani. Czekamy czy Mikkel będzie się odwoływał, czy nie. Jeśli patrzymy kwotowo, to od momentu kiedy od nas odszedł, mamy mu wypłacić to co mu proponowaliśmy, czyli trzymiesięczne wynagrodzenie.

O pozostałych byłych zawodnikach upominających się o zaległe wypłaty:

– Jeśli chodzi o sprawy z Łuczakiem, Kujawą, Drago i Carlosem, są całkowicie zakończone i rozliczone. Jeśli chodzi o Rafała Kujawę, to sytuacja była dość szeroko opisywana, aktualnie jest w odwołaniu. Chodzi o wydatek rzędu około 40 tysięcy złotych, to jest kwota sporna. To wynika z tego, że zawodnik nie zgodził się w okresie od marca do czerwca na obniżenie kontraktu, my stoimy na stanowisku, że ten kontrakt powinien być na poziomie 50 procent, tak jak wszyscy inni pracownicy i zawodnicy w klubie, w okresie kiedy nie było prowadzonych rozgrywek. Sprawa Wojtka Łuczaka jest tożsama, jak Rafała Kujawy, ale ona w ogóle nie trafiła na wokandę PZPN, jest to Polubowny Sąd Piłkarski, nie jest jeszcze rozpatrywana w pierwszej instancji. Mam nadzieję, że niedługo będzie rozpatrzona i będziemy analizować co dalej. W sprawie Kujawy mogę powiedzieć, że on nie dostał w stu procentach tego, o co w pierwszej instancji się domagał. Natomiast te procenty, które wtedy sąd polubowny mu przyznał, są w naszej ocenie za wysokie, wyższe niż to co proponowaliśmy. Dlatego się odwołaliśmy i będzie to rozpatrywane.

O obecnym zadłużeniu ŁKS-u wobec zawodników:

– Zadłużenie jest na poziomie jednomiesięcznego wynagrodzenia i sądzę, że do końca czerwca to zadłużenie będziemy mieli. Nie wydaje mi się, że uda się to w tak krótkim czasie wyzerować.

O planie działania w przypadku braku awansu:

– Dużą zagadką jest stadion, nie potrafię powiedzieć jaki to będzie przychód, na pewno będzie zwiększony. Dzisiaj mówimy tylko o szacunkach. Są prowadzone rozmowy, udało nam się pozyskać kapitałowe dofinansowanie od dziesięciu drobnych inwestorów. Każdy się zaangażował w takiej samej kwocie, po sto tysięcy złotych i jest to procesowane. Niezależnie od tego czy awansujemy, czy nie, widzę trzy scenariusze. Zostajemy w tym samym składzie, czyli ta grupa, która była od samego początku, plus dziesięć osób. Teraz pytanie – jeśli będą potrzebne środki na dalsze funkcjonowanie, czy będziemy solidarnie ten kapitał podnosić, to jest jedna formuła. Drugą jest ta, którą wcześniej akcentowałem. Z jednym podmiotem mamy umowę NDA, gdzie prowadzimy rozmowy na ich zaangażowanie. Oni chcą się zaangażować mając pakiet większościowy, co jest dla mnie normalne. Nie jest to kapitał polski, dlatego trudno mi mówić o tym, jak dalece to może wpłynąć na finanse ŁKS-u, jak chcą dalej rozwijać ten klub. Do tego etapu jeszcze nie doszliśmy. Trzeci scenariusz jest taki, że jeden z potencjalnych z inwestorów chciałby zaangażować się na stopie do 25% kapitału i być aktywnym akcjonariuszem. W tym sensie, że również chciałby mieć wpływ na pewne decyzje. Ta decyzja ma być przypieczętowana po sezonie.

O tym czy klub jest zabezpieczony finansowo do końca sezonu:

Będzie miał zabezpieczenie, jeśli akcjonariusze będą dofinansowywać dalej klub. Tak to dzisiaj wygląda. Klub jest oparty o podnoszenie kapitału, bo bieżące wpływy w I Lidze nie dają możliwości zbilansowania wydatków, w dodatku przy jednej trybunie. 

O planach na rozwój ośrodka przy Minerskiej:

– Musimy pamiętać, że to jest obiekt miejski, zarządzany przez MOSiR. My bardzo często akcentujemy to, że ten ośrodek powinien być w rękach klubu. Oczywiście, klub powinien nim zarządzać na określonych zasadach, wydaje mi się, że tak samo powinno być po drugiej stronie Łodzi. Funkcjonowałyby wtedy troszeczkę inaczej. Oczywiście, z dostępnością dla innych klubów taką, jak dzisiaj, bo pamiętajmy, że to ośrodek miejski. Trudno, żeby był zamykany tylko i wyłącznie dla jednego, czy drugiego klubu. Ja nie mogę zrozumieć jednej rzeczy – skoro na al. Unii można grać na płycie hybrydowej i możemy trenować w lutym, to dlaczego nie możemy trenować na takiej samej płycie przy ulicy Minerskiej. Nie potrafię tego zrozumieć, nikt nie potrafi mi tego wytłumaczyć. To pokazuje pewne różnice w postrzeganiu rzeczywistości. Natomiast wydaje mi się, że te obiekty mogłyby być szerzej wykorzystywane i to byłoby z plusem dla miasta, jak i dla klubów. 

Fot. Robert Zwoliński