Fortuna 1. LigaPiłka Nożna

Rywal pod lupą: Korona Kielce

Już jutro na Stadionie Króla po raz pierwszy w 2022 roku swój mecz rozegrają „Rycerze Wiosny”. Ich rywalami będzie Korona Kielce – jeden z zespołów aspirujących do awansu do Ekstraklasy. „Koroniarze” zimą zmienili trenera oraz wzmocnili swój skład – w naszej stałej rubryce przedstawiamy sylwetkę „Scyzorów”.

Wciąż w walce o awans

Latem Korona przeszła gruntowną przebudowę kadrową, z celem wywalczenia awansu do Ekstraklasy w tym sezonie. Mimo jesiennych wzlotów i upadków „Koroniarze” na początku wiosny liczą się w rywalizacji o miejsce w pierwszej szóstce, choć niewątpliwie celują w jedno z dwóch miejsc premiowanych bezpośrednim awansem. W tym momencie na koncie mają 36 oczek, z trzema punktami straty do drugiego Widzewa.

Poprzednie starcie ŁKS-u z Korona miało miejsce na początku sezonu, w trakcie dobrej passy „Scyzorów„. Wówczas drużyna z Kielc wygrała siedem na osiem pierwszych spotkań Fortuna 1. Ligi, raz remisując z Miedzią Legnica. Ponad połowę swojego dorobku punktowego sobotni rywale „Rycerzy Wiosny” zdobyli więc w trakcie pierwszych dwóch miesięcy trwania rozgrywek. Kolejne tygodnie nie były dla nich już tak pomyślne – od połowy września do końca października nie byli w stanie wygrać żadnego spotkania ligowego. W kolejnych tygodniach nastąpiła jedynie nieznaczna poprawa postawy Korony, gdyż do końca rundy zwyciężyli jedynie w dwóch meczach.

Na pewno inaczej w Kielcach wyobrażano sobie inaugurację wiosennych rozgrywek I Ligi. Korona jedynie zremisowała u siebie z walczącym o utrzymanie Stomilem Olsztyn, po bramce Frączczaka z rzutu karnego. Stracili także ważnego zawodnika linii pomocy, Jakuba Łukowskiego, ukaranego czerwoną kartką, która wyklucza go z meczu z ŁKS-em (choć „Scyzory” odwołały się od tej decyzji).

Fot. korona-kielce.pl

Kolejny rywal, kolejna zmiana trenera

W pierwszym meczu wiosny ŁKS zmierzył się już z zespołem, który w trakcie bieżących rozgrywek zdecydował się na zmianę szkoleniowca. Taką decyzję podjęli również 29 listopada włodarze Korony Kielce, rozstając się z Dominikiem Nowakiem po wspomnianej serii słabych spotkań. Na końcówkę rundy (ostatnie dwa mecze) rolę pierwszego trenera pełnił asystent, Kamil Kuzera, podobnie jak wiosną po zwolnieniu trenera Bartoszka. Na jego miejsce 17 grudnia zatrudniono Leszka Ojrzyńskiego, który w pewnym momencie był także łączony z będącą w dużym kryzysie Legią Warszawa. Ostatecznie jednak wrócił on do Kielc, w których cały czas był dobrze wspominany, od czasów ekstraklasowej „Bandy świrów”. Jego ostatnią pracą jako trenera była Stal Mielec, w której spędził pięć miesięcy, próbując utrzymać ten zespół w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej (to ostatecznie udało się Włodzimierzowi Gąsiorowi, który dokończył tamten sezon jako szkoleniowiec mieleckiego zespołu). Przed Ojrzyńskim został postawiony ten sam cel, co w przypadku poprzedniego trenera – awans do Ekstraklasy.

Fot. Korona Kielce

Zimowe uzupełnianie braków

Po jesiennych problemach z formą zespołu, działacze Korony postanowili załatać dziury w składzie na kluczowych pozycjach, które okazywały się wówczas szwankować. Zaczęto jednak od pozbycia się z listy płac zawodników, którzy w tym sezonie nie mieścili się w składzie „Scyzorów” – Marko PervanaPrzemysława Szarka czy Remigiusza Szywacza. Do swoich macierzystych klubów zaś wrócili wypożyczeni Mateusz Lewandowski Maciej Bortniczuk.

Koroniarze” musieli wzmocnić kilka pozycji – napastnika (grał tam głównie podatny na urazy Frączczak), lewego obrońcy (potrzeba wynikająca z poważniejszego urazu Sierpiny) oraz środkowego pomocnika. Nowym snajperem kielczan został 29-letni Yauheni Shykauka sprowadzony z Szachtiora Karaganda, który w tym sezonie rozegrał m.in 6 spotkań w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Na lewej stronie defensywy postawiono na 24-letniego Roberto Corrala, którego ostatnim klubem był Real Valladolid. Najciekawszym transferem wydaje się 24-letni Dalibor Takac, który został sprowadzony z Ružomberoka, a w 16 spotkaniach słowackiej Fortuna Ligi zanotował 6 asyst oraz jedną bramkę.

Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport