Fortuna 1. LigaPiłka Nożna

Patryk Bryła: W każdym kolejnym meczu pokażemy coraz lepszą piłkę

Skrzydłowy Łódzkiego Klubu Sportowego Patryk Bryła udzielił wywiadu dla portalu „Łączy Nas Piłka” w którym opowiedział m.in. o swoim powrocie do Ekstraklasy i drodze jaką przebył podczas swojej kariery, aby wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej po ośmiu latach. Zapraszamy do lektury.

O meczu z Lechią

– Po czerwonej kartce Lechia cofnęła się i liczyła tylko na kontrataki. W takiej sytuacji trudno nam się grało, bo lubimy szybko wychodzić zza linii obrony rywala i stwarzać sytuacje. Głęboko ustawiona Lechia właściwie we własnym polu karnym, nam to uniemożliwiła. Próbowaliśmy strzałów z dystansu, ale Dusan Kuciak był w formie.

– Pewnie każdy na swój sposób jakoś do tego pierwszego meczu podszedł. Dla nas to pierwsze spotkanie było dużą niewiadomą. Jak się okazało, diabeł nie był taki straszny jak go malują. Ekstraklasa nie jest aż tak wielkim przeskokiem, jak mogłoby się wydawać. Mam nadzieję, że z meczu na meczu będę czuł się coraz lepiej i dawał więcej drużynie. I podobnie będzie z resztą zawodników. Łukasz Piątek, który ma na koncie ponad 200 występów w ekstraklasie, uspokajał nas i podkreślał, że nie ma się, czego bać. Nie mamy nic do stracenia, a same nazwiska na boisku nie grają. Po prostu trzeba wyjść na murawę i robić to, czego się nauczyliśmy na treningach, a także wpajał nam trener.

O celu na ten sezon 

– Jak każdy beniaminek chcemy się przede wszystkim utrzymać. Jestem przekonany, że w każdym kolejnym meczu pokażemy coraz lepszą piłkę. I wierzę, że nie podzielimy losów beniaminków z poprzedniego sezonu.

O dużej ilości Polaków w zespole

 Taką wizję ma klub na budowanie drużyny. Cieszymy się, że jest tylu Polaków, ale z drugiej strony wiadomo, jak ważnym ogniwem jest Dani Ramirez. Świetnie się wkomponował w drużynę i stał się jej liderem. W kadrze mamy jeszcze kilku obcokrajowców i mam nadzieję, że oni też pokażą wysokie umiejętności, które pomogą w osiągnięciu celu.

O nowym kontrakcie

 Ze strony klubu od początku było zielone światło w kwestii przedłużenia umowy. Trzeba było tylko dogadać się, co do kwestii warunków. Pojawiły się inne propozycje, ale dla mnie ŁKS był priorytetem. Jestem w tym klubie czwarty sezon, zżyłem się, chciałem zostać i pokazać się w polskiej ekstraklasie właśnie w tym zespole.

O czasie spędzonym w ŁKS-ie

 Lepiej czasem zrobić dwa kroki do tyłu, wziąć dobry rozbieg, by się odbić i znów grać wyżej. Postanowiłem więc pójść do ŁKS-u i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli i będę dalej pomagał łódzkiemu klubowi w odzyskaniu dawnego blasku. Oczywiście były momenty zwątpienia i myśli, że już się nie uda. Na szczęście trafiłem do klubu z ogromnymi tradycjami i ambicjami. Byłem przekonany, że ŁKS wróci na najwyższy poziom. Miałem rację, bo praca i pokora sprawiły, że dokonaliśmy czegoś wspaniałego i awansowaliśmy rok po roku z III ligi do ekstraklasy. Wierzę, że nie spoczniemy na laurach, ale także w tym i kolejnych sezonach będzie głośno o ŁKS-ie i kibice będą mieli powody do radości.

O swojej karierze po debiucie w Ekstraklasie w barwach Zagłębia Lubin

– Sporo czasu minęło od mojego debiutu w ekstraklasie. Nie zaprzątałem sobie tym jednak głowy. Wolałem skupić się na trenowaniu i miałem nadzieję, że to pozwoli mi kiedyś znów wystąpić na najwyższym poziomie. I udało mi się wrócić tam, gdzie kiedyś już byłem i przez chwilę zasmakowałem. Wtedy byłem młodszy i moja sytuacja była zupełnie inna. Do ŁKS przychodziłem już z pewnym doświadczeniem. W niższych ligach – od pierwszej do trzeciej – rozegrałem sporo spotkań. Kiedy po tak długim czasie udało mi się wrócić do ekstraklasy, to mam nadzieję, że rozegram w niej więcej niż dwa spotkania.

O debucie w Ekstraklasie

– Wtedy dwa razy wchodziłem, jako zmiennik. To jednak zupełnie inaczej, niż zagrać w ekstraklasie w podstawowym składzie. Nie za bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Przed meczem z Legią w Warszawie trener Jan Urban zastanawiał się, kogo wystawić od początku i zdecydował się na Amera Osmanagicia. W przerwie szkoleniowiec powiedział mi, bym się mocniej rozgrzewał, bo wejdę. I w końcu wszedłem na boisko.

Źródło: Łączy Nas Piłka, wywiad: Robert Cisek