Fortuna 1. LigaPiłka Nożna

Kamil Rozmus: Każdy dzień w ŁKS-ie był tego wart

Kamil Rozmus od wczoraj nie jest już zawodnikiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Obrońca spędził przy Alei Unii 4,5 roku, grając na czterech różnych szczeblach rozgrywkowych i świętując z biało-czerwono-białymi trzy awanse. Po odejściu z klubu „Rozi” podsumował dla ŁKSFANS swój pobyt w Łodzi i podzielił się emocjami związanymi z grą z przeplatanką na piersi.

Kończy się pewna historia. Odchodzisz z klubu jako ostatni zawodnik pamiętający 3 ligę, dużo od tamtego czasu się zmieniło? Czy sądziłeś, że klub tak szybko awansuje do Ekstraklasy?

Kamil Rozmus: – Czy się dużo zmieniło ? Praktycznie wszystko. Stałym elementem na pewno jest kierownik, bo z nim jest kontakt codziennie. A tak to boiska, organizacja, zaplecze, sztab szkoleniowy to wszystko się zmieniało. Czy przychodząc do ŁKS myślałem, że drużyna w ciągu trzech lat zrobi tyle awansów? Oczywiście, że nie. Zrobić dwa to tak oczywiście. Nikt nie mógł przewidzieć, że w 1 lidze ŁKS spędzi tylko rok. Mając takiego zawodnika jak Ramirez oraz innych w świetnych formach  jak Bryła, Bogusz, Bielak nie mogło być inaczej widząc taką grę.

Jaki moment najbardziej zapadł Ci w pamięć w ciągu tych blisko 5 lat?

 Mecz derbowy po drugiej stronie miasta, a szczególnie otoczkę z tym wydarzeniem związaną oraz przejazd tam i powrót do kibiców. Także dwie fety których rozmach może przebić tylko zdobycie Mistrzostwa Polski. 

Kibice do tej pory myśląc o bokach obrony ostatnich lat, mówią Rozmus-Pyciak. Czy ta drużyna, która robiła ma ze sobą jakiś kontakt?

 Z kilkoma zawodnikami którzy przewinęli się przez ten okres mam kontakt. Ale jak spotkam przypadkiem lub ktoś napiszę to zawsze chętnie porównywaliśmy zmiany w klubie lub obecną sytuację zespołu. 

Co czułeś gdy zagrałeś pierwszy mecz z przeplatanką na piersi, a co gdy grałeś w ŁKS-ie po raz ostatni. Spodziewałeś się że już później nie założysz biało-czerwono-białej koszulki?

– Gdy pierwszy raz zagrałem z tego co pamiętam z Lechią Tomaszów Mazowiecki na wyjeździe nie zdawałem sobie sprawy, że to się rozwinie w taką piękną dla mnie opowieść. Ostatnie spotkanie to będzie z Wisłą Kraków gdzie było mi grać na Jakuba Błaszczykowskiego. Ten rozstrzał klubów i zawodników z którymi było mi się zmierzyć pokazuje, że każdy dzień w tym klubie był tego wart. Informację, że nie będę potrzebny dostałem po Nowym Roku, więc nie widziałem, że to będzie mój ostatni mecz w barwach ŁKS.

Jak będziesz wspominał stadion przy Al. Unii i atmosferę towarzyszącą meczom?

– Już kiedyś o tym mówiłem. Kibice i ich zaangażowanie to jest coś czego większość klubów w Polsce powinna zazdrościć. Łatwo jest kibicować drużynie która jest w Ekstraklasie, ale jeździć na wyjazdy po trzecich czy drugich ligach to już coś. Przychodzić na Wartę Działoszyn, Gryf Wejherowo i wspierać zawodników to coś wartego zapamiętania na zawsze.

Wrócisz jeszcze na ten obiekt? Jeśli tak to w roli widza czy raczej zawodnika i jak prędko to się wydarzy?

– Marzyłbym sobie zjawić się na otwarcie pełnego stadionu. Na pewno przyprowadzę tu kiedyś swoje dzieci i pokaże im gdzie było mi dane grać. Czy wrócę i jak szybko ? Sam jeszcze nie wiem. Na pewno chciałbym jak najszybciej.

Na koniec, czy chciałbyś coś powiedzieć na pożegnanie kibicom?

– Przez ostatnie dwa dni dostałem dużo wiadomości i podziękowań. To budujące pomimo, że w ostatnim czasie nie było mi już dane pokazywać się na boisku. Cieszę się, że kibice zapamiętali mnie w taki sposób. Ja dziękuje wszystkim którzy przez te lata wierzyli, że jestem w stanie dać coś pozytywnego drużynie na treningach oraz meczach.

Foto: Radosław Jóźwiak – Cyfrasport