Fortuna 1. LigaPiłka NożnaWypowiedzi

Adrian Klimczak: Po bramce w derbach poczułem mega radość

Wielu nie wyobraża sobie wyjściowej jedenastki ŁKS-u bez jego nazwiska. Jeszcze inni zastanawiają się jak ważnym jest elementem zespołu. W trzecim odcinku cyklu „Rozmowy przy U2” porozmawialiśmy z etatowym lewym obrońcą „Rycerzy Wiosny” – Adrianem Klimczakiem.

Adrian Klimczak do Łódzkiego Klubu Sportowego dołączył w grudniu 2018 roku. Do podstawowego składu „Rycerzy Wiosny” wskoczył już w pierwszej kolejce rundy wiosennej i do dziś praktycznie go nie opuszcza. Jego kontuzja na początku ekstraklasowego sezonu 2019/20 spowodowała nie małe problemy. Jak sam podkreśla – dla niego również nie był to łatwy czas.

Zacznijmy od łatwego pytania – jak twoje samopoczucie po dotychczas przepracowanym okresie przygotowawczym?
– Samopoczucie jak najbardziej w porządku. Fajny okres za nami, mieliśmy długą przerwę między sobą i zdążyliśmy się za sobą stęsknić. Więc wszystko dobrze.

Jesteś w ŁKS-ie już nieco ponad dwa lata. Zdążyłeś w tym czasie poczuć klub i stać się ełkaesiakiem?
– Tak, zdecydowanie. To przywiązanie można czuć w takich momentach, jak robiliśmy awans i razem z kibicami go świętowaliśmy. To bardzo zżywa zawodnika z klubem.

No właśnie, po twojej reakcji na bramkę w derbach, która była z resztą twoją pierwszą w klubie, widać było dużą radość. Co dla ciebie znaczyło to trafienie?
– Ten mecz był dla nas i dla kibiców, dla wszystkich, bardzo ważny. I naprawdę ranga tego spotkania była bardzo wysoka. Gdy strzeliłem tę bramkę na 2:0, to poczułem mega radość.

Adrian Klimczak cieszący się z bramki w derbach Łodzi. fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport

To, żeby mieć to za sobą, zapytam o coś, co jest jednym z głównych tematów dyskusji kibiców w ostatnim czasie. Jak wygląda sytuacja z twoim kontraktem? Jak przebiegają te rozmowy?
– Tak jak prezes wspominał w wywiadzie – negocjacje trwają. Ja skupiam się bardziej na tym, co jest tu i teraz. Przedstawiłem swoją ofertę i będziemy negocjować.

Chciałbym na chwilę wrócić do poprzedniego sezonu i twojej feralnej kontuzji z meczu z Lechem Poznań. Wtedy coś w drużynie zaczęło się sypać, przyszły porażki i to nie wyglądało już tak dobrze jak na początku sezonu. Jak to wszystko wyglądało z twojej perspektywy, gdy byłeś nieco z boku tego wszystkiego?
– To był bardzo trudny okres dla nas wszystkich. Ja tym bardziej czułem się z tym ciężko. Trudno oglądało się te mecze, kiedy nie miało się na nic wpływu, kiedy nie można było pomóc chłopakom. Ja przeżywałem to z nimi, tak samo mocno jak oni sami.

A pod kątem stricte piłkarskim czułeś swojego rodzaju frustrację przez to, że nie mogłeś pomóc na boisku?
– Może nie frustrację. Ale naprawdę czuło się taką mocną siłę, żeby móc zagrać, żeby jakoś pomóc chłopakom, bo ciężko było pomóc. Zawsze staraliśmy się jakoś wspierać, ale później coraz bardziej morale drużyny spadało.

Widać, że morale odbudował trener Stawowy, dzięki czemu znowu jesteście maszyną praktycznie nie do zatrzymana. Jakie to jest uczucie być z powrotem na tej fali znoszącej i co tak właściwie zmieniło się w drużynie, że w tak krótkim czasie to wszystko się zmieniło?
– Nie ma co ukrywać – mieliśmy bardzo dobry okres przygotowawczy. Już wtedy było widać rozumienie gry trenera Stawowego. Ten okres był dla nas bardzo ważny. Chcieliśmy dobrze zacząć i fajnie to poszło. Z czasem morale było coraz wyższe.

Zatrzymajmy się na chwilę przy trenerze Stawowym. Patrząc na waszą grę z boku można odnieść wrażenie, że w jego taktyce mocno gratyfikuje się bocznych obrońców i to oni są poniekąd motorem napędowym. Tobie piłkarsko odpowiada takie granie?
– Tak, zdecydowanie. Ja zawsze należałem do tych ludzi, którzy lubią oglądać zawodników grających krótkimi podaniami. I bardzo cieszę się, że trafiłem do zespołu, w którym jest taka filozofia gry. Czuje się dobrze z piłką z przodu i mam dużą pewność siebie w ofensywie.

Adrian Klimczak podczas meczu z Chrobrym Głogów. fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport

No to nie sposób zapytać, kiedy możemy spodziewać się twojego debiutu w pomocy?
– Jak można było zauważyć w ostatnich meczach, wchodząc z ławki w jednym meczu wszedłem na lewą pomoc na ostatnie minuty. Więc można powiedzieć, że ten debiut na lewej pomocy mam za sobą.

Spojrzałem na twój pierwszy wywiad w ŁKS-ie. Mówiłeś tam, że najlepiej czujesz się na lewej obronie i to jest twoja nominalna pozycja. Coś zmieniło się od tamtego czasu?
– Dalej najlepiej czuje się na tej pozycji. Nasz styl gry opiera się na ofensywie, co jak wspomniałem, bardzo mi odpowiada. Najlepiej czuje się właśnie na lewej obronie, kiedy boczni obrońcy mają dużą swobodę w atakowaniu.

A pod kątem zarówno taktyki, jak i pracy z drużyną, czym różni się trener Stawowy od trenera Moskala?
– Ciężko ich w ogóle porównać. Obaj są uważam bardzo dobrymi trenerami. Ich style gry są do siebie podobne, u obu jest też duża dyscyplina taktyczna.

Przejdźmy płynnie do Adama Marciniaka, który dołączył niedawno do klubu. Mieliście okazję poznać się w Arce, ale od tamtego momentu minęło już trochę czasu. Jak ty oceniasz jego walory piłkarskie w kontekście rywalizacji o podstawowy skład?
– No tak, znamy się z Adasiem z Arki. Gdy byłem w ŁKS-ie, wymienialiśmy cały czas wiadomości, utrzymując ten kontakt. Bardzo się cieszę, że do nas dołączył, bo jest to bardzo dobry lewy obrońca, od którego mogę się bardzo dużo nauczyć. My się bardzo lubimy i między nami jest tylko taka zdrowa rywalizacja.

A w momencie, kiedy dowiedziałeś się, że Adam dołącza do klubu czułeś, że to będzie dla ciebie konkurencja czy raczej ktoś pokroju mentora, od którego możesz się jeszcze sporo nauczyć?
– Adaś to taka osoba, od której mogę tylko i wyłącznie czerpać doświadczenie i się uczyć.

Nie boisz się tego, że ta hierarchia w drużynie może się zmienić i z podstawowego zawodnika możesz za chwilę stać się piłkarzem, który musi się wykazać, żeby do tej pierwszej jedenastki wskoczyć?
– Rywalizacja jest u nas na każdej pozycji. Nie ukrywam, że jestem pewny siebie i na pewno będziemy z Adasiem zdrowo walczyć o tę pozycję. Kto by nie grał, to będziemy sobie tylko pomagali.

Tegoroczny obóz w Side jest dla ciebie trzecim od dołączenia do ŁKS-u. Jak ty wspominasz te poprzednie tureckie zimy?
– Bardzo dobrze wspominam te dwa poprzednie obozy. Akurat mieliśmy tyle szczęścia, że trafialiśmy na bardzo fajną pogodę, dzięki czemu nie musieliśmy przerywać treningów, tak jak miały to kluby, które były parę dni wcześniej. Na pewno w Turcji są świetne boiska, wszystko jest profesjonalne, a nam niczego nie brakuje.

Patrząc na kadry na poszczególne obozy jesteś jedną z sześciu osób, które zaliczyły wszystkie trzy. Jak z twojej perspektywy zmieniała się ta drużyna?
– Bardzo się ta kadra zmieniła. Nie ulega też wątpliwości, że teraz jest świetna drużyna, jest świetna atmosfera i wierzę, że z taką ekipą będziemy robić świetne wyniki.

Wspomniałeś o dobrej atmosferze w szatni. Czy to jest bodziec, który pozwala jeszcze ciężej pracować każdego dnia?
– Świetna atmosfera w zespole to podstawa. A u nas jest naprawdę znakomita. Nie dość, ze dobra atmosfera jest w szatni, to jeszcze poza nią. Bardzo lubimy spędzać ze sobą czas i dzięki temu tak to wygląda.

W waszej szatni jest sporo młodych zawodników, a jednym z nich jest Jowin Radziński. Co możesz o nim powiedzieć – jako o piłkarzu z tej samej pozycji?
– Jowin jest bardzo dobrym zawodnikiem. Naprawdę ma potencjał, żeby zrobić karierę. Jest bardzo dobrze przygotowany motorycznie i ma bardzo dobrą lewą nogę. 

Adrian Klimczak, Carlos Moros i Jowin Radziński podczas treningu w Side. fot. ŁKS Łódź

Na chwilę obecną Jowin musiałby wygryźć cię ze składu. Widzisz taką możliwość w najbliższym czasie?
– Dopóki ja gram, to niestety Jowin nie pogra (śmiech). Oczywiście żartuję. To jest piłkarz, który za jakiś czas może być podstawowym zawodnikiem.

Zbliżając się powoli do końca – czego można życzyć zarówno tobie, jak i całej drużynie w tym nowym roku?
Przede wszystkim zdrowia, bo to dzięki niemu będziemy mogli zrealizować nasz cel. I szczęścia, bo szczęście też nam się bardzo przyda.

No to na sam koniec pytanie-podpucha: co Adrian Klimczak chciałby jeszcze zdobyć z ŁKS-em?
– Mistrzostwo Polski!

A Puchar Polski w tym sezonie na przykład?
– No tak, Puchar Polski jest dla nas tak samo ważny jak każdy inny mecz w lidze. W przyszłym tygodniu wyjdziemy na boisko po to, żeby wygrać z Legią.

Adrianem Klimczakiem rozmawiał Dęder.