Kibice

Relacja z wyjazdu do Kluczborka

Nas wczoraj w Kluczborku 290 osób w tym: 15 Lech Poznań, 10 GKS Tychy i 1 Zawisza Bydgoszcz. 

4.04.2018 r. MKS KLUCZBORK-ŁKS ŁÓDŹ

Po kilku dniach ponownie ruszyliśmy na wyjazdowy szlak. Tym razem odrabialiśmy zaległości z pierwszej tegorocznej kolejki, czyli ruszaliśmy do Kluczborka. Wyjazd stosunkowo niedaleki, późna godzina rozpoczęcia meczu, więc dla wielu osób nie stanowiło to przeszkody połączyć obowiązki zawodowe ze środowym wyjazdem. Dla chcącego nic trudnego. Ostatecznie w Kluczborku zameldowaliśmy się w 290 osób, w tym 15 fanów Lecha (między innymi fan-cluby z Kluczborka i Kępna), 10 fanów GKS-u Tychy oraz 1 kibic Zawiszy. Wszystkim naszym Braciom dziękujemy za wsparcie.

Podróż ze wspólnej zbiórki szybka i bez przygód. 1 postój i na godzinę przed meczem główna grupa znalazła się pod stadionem MKS-u. W Kluczborku od naszej ostatniej wizyty 7 lat temu nic się nie zmieniło i podejście do fanów drużyn przyjezdnych nadal jest takie same i odbiega od „standardów” jakie mogliśmy spotkać na innych stadionach. Dla każdego kibica przygotowana była bułka z serem i wędliną oraz woda. Samo wejście również odbywało się sprawnie. Warto też wspomnieć o podeście dla prowadzącego jaki został zamontowany na sektorze dla gości. Powiesiliśmy flagi „Rodowici Łodzianie”, „Gacek trzymaj się” oraz „Baranowo” naszych poznańskich ziomków oraz wizytówka „Chuligani Miasta Sypialni” tyskich ziomków. W 1 połowie przez pierwsze 15 minut w nawiązaniu do akcji „ostatni gwizdek” bez dopingu, później doping z przerwami, zaś w 2 połowie już z dobrym dopingiem bez żadnych przerw. Gospodarze, którzy niedawno odwiesili działalność z niedużym 20-30-osobowym młynkiem i 2 flagami na płocie.

Nasi piłkarze zagrali wreszcie tak jak tego oczekiwaliśmy. A przede wszystkim skutecznie wygrywając na trudnym terenie 0:2. Po końcowym gwizdku podziękowaliśmy im za 3 punkty. Była „rakieta”, „kto wygrał mecz” i przybicie „piątek”. Po kilku minutach sprawne wyjście ze stadionu, wsiadamy do swoich środków transportu i powrót do Łodzi, który również przebiegł szybko i bez przygód.