Kibice

Relacja z wyjazdu do Gdyni

Do Gdyni docieramy w 580 głów

Po dwóch meczach domowych przyszedł czas na drugą w tym roku wyprawę wyjazdową. Kierunek Gdynia, gdzie ostatni raz byliśmy na jesień 2008 roku. Od tamtego meczu w miejscu starego stadionu Bałtyku, który później na swoje potrzeby zaadoptowała Arka, powstała nowa, typowo piłkarska arena, tak więc czekał nas do odhaczenia kolejny nowy stadion. Na ten wyjazd tak samo jak do Warszawy został zorganizowany pociąg specjalny. Zapisy odbyły się w dniu meczu z Pogonią a także następnego dnia i można było szykować się do Gdyni.

Zbiórka w niedzielny poranek na Kaliskim, gdzie czekał na nas podstawiony spec. Szybkie załadowanie się i ruszyliśmy na północ Polski. Droga przebiegała spokojnie. Postoje we Włocławku, gdzie dosiadł się nasz fan-club, oraz w Bydgoszczy, gdzie również dosiedli się nasi bydgoscy Bracia. Tam też nieźle ciśnięte było pewnym zamaskowanym osobnikom którzy kamerowali nas z bezpiecznej odległości w towarzystwie swoich koleżków w białych kaskach. Podróż zakończyliśmy w Gdyni na Głównym skąd podstawionymi autobusami zostaliśmy zawiezieni pod stadion. Samo wejście sprawne, wkurwiające jedynie było zabieranie plecaków do depozytu, którym było…boczne boisko. Kilku zakazowiczów zostało pod stadionem. Na sektorze powiesiliśmy flagi „Szlachta z Miasta Łodzi”, „Troublemakers”, wizytówkę „OSG Group” oraz „Nowy trzymaj się”, „Mordor PDW”. Widoczność z sektora gości była fatalna. Nie zważając jednak na to od początku meczu ruszyliśmy z dobrym dopingiem. Dobrze się niosło „Na wyjazdach śpiew…”, potem również było dobrze a momentami było konkretne pierdolnięcie. W 2 połowie też jechaliśmy dobrze z jedną piosenką, skrzydeł nam nie podcięła nawet stracona bramka a przez kilka minut bawiliśmy się bez koszulek. Nagrodzone to zostało wyrównującą bramką strzeloną w doliczonym czasie gry. Mecz zakończył się remisem, który na pewno nie poprawił naszej kiepskiej sytuacji w tabeli. Mimo to podziękowaliśmy piłkarzom za walkę. Po meczu mieliśmy zostać wypuszczeni po odczekaniu 15-20 minut. Tak przynajmniej usłyszeliśmy od spikera. Zostaliśmy wypuszczeni po prawie godzinie. Kawałek dalej przy kolejnej bramie czekała psiarska zapora i musieliśmy jeszcze odczekać swoje zanim ruszyliśmy dalej. Trochę osób musiało jeszcze poodbierać swoje depozyty. To czekanie się przedłużało, robiło się coraz bardziej nerwowo i doszło do przepychanki z psami. Ci od razu użyli pałek i gazu zaganiając nas za bramę. Ucierpiało kilka osób, w tym jedna musiała skorzystać z pomocy lekarskiej. Psiarnia oczywiście nie chciała go przepuścić do karetki, do tego sprawiali wrażenie szczęśliwych, że mogli sobie pomachać pałkami, więc po tym mieli konkretnie ciśnięte. Po kilkunastu kolejnych minutach w końcu mogliśmy ruszyć dalej do podstawionych autobusów, którymi wróciliśmy na Główny, gdzie wsiedliśmy do naszego pociągu. Chwilę potem ruszyliśmy w drogę powrotną. W Bydgoszczy na dworcu czekała spora grupa naszych ziomali, którzy do pociągu podrzucili nam sporo prowiantu na dalszą drogę, za co oczywiście wielkie dzięki!!! Pożegnaliśmy też Zawiszaków, którzy wybrali się z nami do Gdyni. We Włocławku pożegnaliśmy naszych fan-clubowiczów. Ostatni etap podróży przebiegł sprawnie i pół godziny po północy pociąg wtoczył się na Kaliski i zakończyliśmy ten wyjazd.

W Gdyni pojawiliśmy się w dobrej liczbie 580 głów, w tym 25 Zawiszaków i 4 Lechitów. W dobrej liczbie pokazał się Włocławek, którzy ocenili się na 90 osób. Patrząc na wiele młodych twarzy z tego miasta trzeba się tylko cieszyć, że we Włocławku cały czas wiara w ŁKS jest silnie zakorzeniona. Wszystkim dziękujemy za wsparcie na tym wyjeździe. Po kolejnej stracie punktów zaczynamy sobie coraz bardziej zdawać sprawę z tego, że nasze utrzymanie w ekstraklasie coraz bardziej staje się „mission impossible”. Nam jednak nie pozostaje nic innego jak nie patrząc na sportowe niesprzyjające okoliczności, tylko kibicowsko dalej pokazywać się z bardzo dobrej strony. Do końca sezonu pod tym kątem mamy jeszcze sporo do udowodnienia, by hasło z naszych gadżetów „Kibolska Ekstraklasa” nie było pustym sloganem.